75-letni Antoni Konieczny z Wałcza w sobotę 15 lutego 2025 roku miał nieprzyjemną przygodę w Stargardzie. Przed godziną 14 wszedł za potrzebą do miejskiego szaletu przy pl. Wolności i został w nim zamknięty na kilkadziesiąt minut.
Świadek zdarzenia zawiadomił naszą redakcję. Po dotarciu na miejsce zastaliśmy pana Antoniego już w swoim aucie. Udało nam się porozmawiać.
– Wszedłem do środka gdzieś około 13.45, koło godziny 14 chcę wyjść, a drzwi zamknięte – opowiadał na gorąco Antoni Konieczny z Wałcza. – Zadzwoniłem na policję, a oni na straż miejską. Nie przyjechali, ale przypadkiem przyjechał do WC pracownik ochrony i on zadzwonił po pracownicę, by wróciła z domu z kluczami. Dobrze, że blisko mieszka! Koło 50 minut siedzieć zamkniętym w szalecie? To jest szok! Zdenerwowałem się, myślałem, że będę musiał wybić szybę jak nikt nie przyjedzie. Przygoda życia!
– Dobrze, że miał przy sobie telefon, bo my siedziałyśmy w samochodzie i nie wiedziałyśmy, co się dzieje – mówiły towarzyszące panu Antoniemu żona i żony siostra. – A gdyby tak np. 12-latka zamknęli?! Albo niepełnosprawną osobę?!
Przykrą sprawę opisaliśmy na gorąco na naszym Facebooku, gdzie wzbudziła dużą dyskusję.
Zwróciliśmy się do Zarządu Usług Komunalnych w Stargardzie, który jest administratorem miejskich szaletów (wszystkich trzech: przy targowisku, na pl. Wolności i w parku Chrobrego), z prośbą o wyjaśnienia.
Od razu otrzymaliśmy odpowiedź, z której wynika, że obsługa szaletów w Stargardzie zlecona jest konsorcjum, w skład którego wchodzą trzy spółdzielnie socjalne: Społeczne Przedsiębiorstwo Usługowe, Przedsiębiorstwo Rozwoju Społecznego i Lubuski Zespół Obsługi Projektów.
Umowa z tym konsorcjum kończy się z ostatnim dniem lutego tego roku.
– Zgadzamy się, że zaistniała sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca – przyznaje Julita Siek, dyrektor ZUK Stargard. – Wystąpiliśmy do konsorcjum o wyjaśnienie oraz informacje jakie kroki zostały podjęte.
Dziś otrzymaliśmy przekazane wyjaśnienia w tej sprawie. Wykonawca złożył ZUK-owi obszerne wyjaśnienia, w których odniósł się do zajścia z zamknięciem mężczyzny w szalecie.
Wykonawca napisał, że: „…po uzyskaniu informacji o zdarzeniu, niezwłocznie zostały podjęte działania w celu otworzenia drzwi wejściowych do szaletu. Pracownik był w pobliżu, więc udało się to zrobić w krótkim czasie. Pracownik obsługujący szalet w tym dniu złożył wyjaśnienia, w których zadeklarował, że wykonywał sprzątanie przed zamknięciem szaletu oraz obchód. Do zamknięcia osoby w pomieszczeniu musiało dojść zatem pomiędzy sprawdzaniem jednej i drugiej części szaletu.
Pracownik otrzymał upomnienie, a także przeprowadzono rozmowę dotyczącą prawidłowego wykonywania obowiązków, w szczególności w zakresie sprawdzania wszystkich pomieszczeń, przed zamknięciem szaletu…”
– W związku z tym, że układ pomieszczeń i drzwi pozwala na to, by przeprowadzić kontrolę pomieszczeń etapami i zamykać drzwi najpierw od jednej części już skontrolowanej (tak aby mieć pewność, że żaden człowiek nie został zamknięty) by następnie sprawdzić drugą część szaletu, szczególnie mając na uwadze, że sytuacja ta zdarzyła się po raz drugi – nałożyliśmy na wykonawcę karę pieniężną – informuje Stargard.News Julita Siek.
Jak przypomina dyrektor ZUK Stargard, umowa z tym wykonawcą kończy się z ostatnim dniem lutego br.