Grzegorz Kowalczyk dla Amandy
Fot. ze zbiorów Grzegorza Kowalczyka

Swoim uśmiechem zaraża innych. Szlakiem kotwicy jedzie dla Amandy ze Stargardu

Dla Grzegorza Kowalczyka ze Stargardu przejście na emeryturę było otwarciem zupełnie nowego rozdziału w życiu. Na swoim traktorze, czyli rowerze z przyczepką, jeździ po całej Polsce i trochę za granicą. Wyprawa, którą rozpoczął kilka dni temu, jest charytatywna.

Stargard z pasją – odcinek 33

I wtedy, zawsze gdy gdzieś szedłem, to biegłem. To znane zdanie z Forresta Gumpa, które świetnie pasuje do opisu bohatera 33 odcinka cyklu „Stargard z pasją”. Tyle, że w zmienionej nieco formie: I wtedy, zawsze gdy gdzieś szedłem, to jechałem na rowerze.

– Wszystko zaczęło się pięć lat temu, kiedy przeszedłem na emeryturę – wspomina Grzegorz Kowalczyk. – Wtedy kupiłem rower i zaczęła się ta moja przygoda. Sprzedałem auto i rower stał się moim nieodłącznym towarzyszem. Jeśli mam do pokonania dystans dłuższy niż dwieście metrów, to biorę rower i jadę.

Dokupił przyczepkę

Pan Grzegorz ma 66 lat. W Stargardzie mieszka od 1980 roku.

– Przybyłem tutaj z małej miejscowości pod Pyrzycami, z Żabowa – wyjaśnia mój rozmówca. – Choć nie mieszkam w Stargardzie od zawsze, to chyba mogę już powiedzieć, że to moje rodzinne miasto.

Przed emeryturą Grzegorz Kowalczyk nie był wielkim pasjonatem jazdy na rowerze.

Miałem rower, którym jeździłem tylko na ogródek. Dzisiaj żałuję, że tak późno odkryłem turystykę rowerową.

Grzegorz Kowalczyk

Pan Grzegorz rozpoczął realizację pasji od przejażdżek po regionie stargardzkim. Szybko jednak doszedł do wniosku, że to trochę za mało.

– Uznałem, że fajnie by było, gdybym nie musiał za każdym razem, z każdej przejażdżki, wracać do domu – opowiada pan Grzegorz. – Postanowiłem więc inaczej organizować swoje wyprawy. Kupiłem przyczepkę do roweru. No i zacząłem ruszać w dalsze trasy, bez konieczności codziennego powrotu do domu. Mając ze sobą niezbędne do przeżycia rzeczy i mając namiot mogę jeździć w dalsze trasy i nocować w różnych miejscach.

Zdobywca Korony Gór Polski

Mój rozmówca zaczął na dobre realizować pasję do turystyki rowerowej.

– Pierwszą moją bardziej konkretną podróżą rowerową była wyprawa dookoła Zalewu Szczecińskiego – mówi Grzegorz Kowalczyk. – Później były kolejne wyprawy, w tym ta sprzed czterech lat, jak na razie najdłuższa, dookoła Polski. Przejechałem wtedy 3700 kilometrów.

Przy okazji wyprawy rowerowej dookoła Polski stargardzianin zdał sobie sprawę, że ma jeszcze jedną pasję.

– Jadąc wzdłuż południowej granicy Polski wszedłem na kilka górskich szczytów – wspomina Grzegorz Kowalczyk. – Bardzo mi się to spodobało. Przy okazji tych wejść dowiedziałem się, że jest coś takiego jak Korona Gór Polski. To dwadzieścia osiem szczytów znajdujących się na poszczególnych pasmach górskich. Postanowiłem, że spróbuję tę koronę zdobyć. Wtedy, podczas wyprawy rowerowej dookoła Polski, byłem na szesnastu szczytach. Później zaliczyłem kolejne dwanaście i w ten sposób jestem zdobywcą Korony Gór Polski.

Stargardzianin uważa, że jego osiągnięcie jest podwójnie cenne.

Chyba jestem jedyną osobą spośród zdobywców Korony Gór Polski, która pod każdy z dwudziestu ośmiu szczytów, które należą do niej, podjechał rowerem. Rower zostawiałem na podgórzu i dalej pieszo zdobywałem szczyty. Szczyt numer dwadzieścia osiem zdobyłem w 2022 roku.

Grzegorz Kowalczyk
Grzegorz Kowalczyk Korona Gór Polskich
Fot. ze zbiorów Grzegorza Kowalczyka

Uśmiechnięty i rozmowny

Pan Grzegorz pokonał już wiele kilometrów podczas swoich rowerowych wypraw i, jak podkreśla, na jednym rowerze.

– Mam cały czas ten sam rower, który kupiłem idąc na emeryturę – mówi stargardzianin. – To banalny, trekkingowy rower, słowacki kellys. Ja go nawet nie nazywam rowerem, a traktorem. Jak traktor ciągnie on tę moją przyczepkę.

Pan Grzegorz opowiada, że w czasie wypraw zdarzają się różne awarie, czy to złapie gumę, czy jakiś element w rowerze się poluzuje.

– Awarie zdarzają się rzadko, a jeśli już jakaś się zdarzy, to usuwam ją na trasie i jadę dalej – mówi Grzegorz Kowalczyk. – Jak potrzebuję jakiegoś materiału, to szukam go w miejscowościach, w których akurat jestem lub które są w pobliżu.

Grzegorz Kowalczyk zjeżdżając na rowerze Polskę dookoła spotkał wiele osób we wszystkich przygranicznym regionach kraju.

– Przed wyprawą dookoła Polski niektóre osoby mi mówiły, że przy wschodniej granicy naszego kraju są wspaniali ludzie, a ja dzisiaj, po mojej wyprawie dookoła Polski, mogę powiedzieć, że tacy są wszędzie – twierdzi Grzegorz Kowalczyk. – Pewnie to podejście do mnie wynika z tego, że jadę sobie na rowerze z przyczepką, że jestem uśmiechnięty, że chętnie porozmawiam. Ludzie czasem mnie zatrzymują, żeby spytać gdzie jadę, co to za wyprawa. Robią ze mną zdjęcia na pamiątkę.

Przy okazji zwiedza

Stargardzianin podkreśla, że nie szuka najłatwiejszych tras.

Unikam głównych dróg. Lubię jeździć przez wioski, lasy, łąki, pola, po piachu. Im mniej głównych dróg, tym lepiej.

Grzegorz Kowalczyk

Każda wyprawa stargardzianina to okazja do poznania nowych miejsc i pogłębienia wiedzy na temat naszego kraju i poszczególnych regionów. Grzegorz Kowalczyk zatrzymując się w różnych miejscowościach zwiedza, odwiedza, rozmawia, bierze udział w różnych wydarzeniach, które akurat odbywają się tam, dokąd przyjechał. Wczoraj wieczorem opisał na swoim profilu fejsbukowym, na którym relacjonuje wyprawę pod znakiem kotwicy, pobyt w Muzeum Stanisława Staszica w Pile.

– Oprowadziła mnie pani dyrektor i wiem od niej to, czego dzieciaki w szkole się nie dowiedzą – napisał stargardzianin.

Grzegorz Kowalczyk dla Amandy
Fot. ze zbiorów Grzegorza Kowalczyka

Grzegorz Kowalczyk promuje podczas swoich wypraw Stargard. Nie tylko o nim opowiada, ale i ma przymocowaną do roweru flagę Stargardu, a także flagę Polski.

Pan Grzegorz, póki co, jeździ przede wszystkim po Polsce, ale był i poza jej granicami. Jedną z wypraw, w 2021 roku, zorganizował w Szwecji. Natomiast przejeżdżał przez Niemcy, Czechy, Słowację.

Jedzie dla Amandy

W miniony poniedziałek, 22 maja 2023 roku, Grzegorz Kowalczyk rozpoczął swoją kolejną wyprawę rowerową. To wyjątkowa podróż. Stargardzianin postanowił bowiem połączyć przyjemne z pożytecznym. Jego wyprawa jest jednocześnie akcją charytatywną na rzecz Amandy, dziewczynki ze Stargardu.

– Mój kolega ze Środy Wielkopolskiej, Sławek Bednarek, powiedział mi któregoś dnia, że już drugi raz jedzie charytatywnie – mówi Grzegorz Kowalczyk. – Pomyślałem wtedy, że i ja mógłym coś takiego zrobić. Temat ten pomogła mi dopiąć moja znajoma, Lucyna Wróblewska. To ona wszystkim się zajęła, za co jej bardzo dziękuję. Dotarła do fundacji, dowiedziała się o Amandzie, skontaktowała z rodziną dziecka. Lucyna jest motorem napędowym akcji, a ja tylko rzemieślnikiem.

Firma Metro Plus ze Stargardu przygotowała bezpłatnie panu Grzegorzowi koszulkę ze specjalnym nadrukiem, na której jest informacja o akcji charytatywnej „3000 km po uśmiech Amandy”, numer konta, na który można przekazywać pieniądze na rzecz dziewczynki ze Stargardu.

Grzegorz Kowalczyk dla Amandy
Fot. ze zbiorów Grzegorza Kowalczyka

– Wszędzie, gdzie się zatrzymuję, ludzie pozytywnie reagują na tę akcję – podkreśla Grzegorz Kowalczyk. – Już po kilku dniach kilkanaście osób wpłaciło pieniądze, a drugie tyle zapowiedziało mi, że to zrobi. Robią zdjęcia mojej koszulki, żeby mieć potrzebne dane do przesłania pieniędzy. Bardzo mnie cieszy, że mogę w ten sposób pomóc Amandzie. Kiedy wyjeżdżałem na wyprawę, spotkałem się z bliskimi dziewczynki. Otrzymałem od nich, od Amandy, aniołka stróża na drogę. Mam go ze sobą i towarzyszy mi w podróży.

Grzegorz Kowalczyk dla Amandy
Fot. ze zbiorów Grzegorza Kowalczyka

Wyprawy bezterminowe

Tegoroczna wyprawa rowerowa pana Grzegorza odbywa się pod hasłem „Kotwica”. A to dlatego, że wyznaczona trasa ma kształt właśnie kotwicy.

Planowanie tej wyprawy stargardzianin rozpoczął zimą. Chce pokonać dystans liczący około 3000 kilometrów. Z większych miast będzie między innymi w Pile, Opolu, Olsztynie, Katowicach, Lublinie. Wyruszył 22 maja bez wyznaczonego terminu powrotu do domu w Stargardzie.

– Moje wyprawy są bezterminowe, bo mam najlepszy zawód na świecie. Ten zawód to emeryt – śmieje się Grzegorz Kowalczyk.

Grzegorz Kowalczyk kotwica
Fot. Fot. ze zbiorów Grzegorza Kowalczyka. Zrzut ekranu google.pl/maps

Stargardzianin nie martwi się o wydatki na hotele.

– Mam namiot i śpię w różnych miejscach – mówi Grzegorz Kowalczyk.

Kiedy w czwartkowy wieczór, 25 maja, telefonowałem do pana Grzegorza, akurat szykował się do spania w… lesie. Był wtedy około 10 kilometrów od Piły. Zaciekawiony podpytałem go, czy jest w pobliżu jakiejś wsi, czy rozbił namiot na jakiejś polanie?

Nie, jestem po prostu w lesie. Lubię tak nocować. W nocy niekiedy słyszę przechodzące w pobliżu zwierzęta.

Grzegorz Kowalczyk

W czasie pierwszego tygodnia wyprawy u Grzegorza Kowalczyka pojawił się pomysł na którąś z kolejnych wypraw.

– W środę byłem na zamku krzyżackim w Człuchowie i tam zobaczyłem tablicę z wypisanymi wszystkimi zamkami krzyżackimi na terenie Polski – wyjaśnia pan Grzegorz. – Kto wie, może zorganizuję wyprawę rowerową od jednego zamku krzyżackiego do drugiego. Zobaczymy, może coś z tego pomysłu się urodzi. A na razie jadę przez Polskę dla Amandy i zachęcam każdego do pomocy dziewczynce!

We wspomnianym Człuchowie mój rozmówca miał niespodziewaną przygodę i przez moment wyprawa była zagrożona. A wszystko przez to, że stargardzianin zgubił kartę płatniczą, a musi mieć czym płacić podczas wyprawy choćby za jedzenie.

– Po godzinie karta się odnalazła i mogłem wyruszyć dalej – cieszy się Grzegorz Kowalczyk.

Każdy może pomóc Amandzie

Pan Grzegorz podczas wyprawy namawia mieszkańców różnych stron Polski do pomocy dziewczynce ze Stargardu. Każdy, kto chciałby wesprzeć Amandę, może to zrobić wpłacając pieniądze na SUBKONTO fundacji Miej Serce, której jest podopieczną.

Amanda niedawno skończyła dwa latka. Jak wyjaśniają jej rodzice, dziewczynka choruje od urodzenia na rzadką chorobę: zespół duplikacji Triplikacji 15g11g13. Z wiekiem okaże się, czy to kopia regionu krytycznego Pradera-Williego czy Angelmana. Choroba Amandy związana jest z opóźnieniami motorycznymi, niepełnosprawnością intelektualną, trudnościami takimi jak brak mowy, nie chodzi, nie rozumie przekazów ani poleceń słownych popartych mimiką oraz gestem, ma epilepsję. Rodzice dodają, że Amanda lubi kolorowe książki, obrazki, lubi zabawki grające i świecące, uwielbia jak się jej śpiewa. Kiedy nie potrafi wyrazić siebie reaguje płaczem, krzykiem i złością. Nie reaguje na wołanie, żyjąc w swoim świecie.

Dane potrzebne do przelewu pieniędzy na rzecz Amandy:

Fundacja Miej Serce, ulica Jankowicka 9, 44-201 Rybnik
Bank PKO BP 20 1020 2472 0000 6202 0364 1610
Tytułem: Amanda Machula – Subkonto nr 102084102