W Sądzie Rejonowym w Stargardzie
Sprawa, w której oskarżony jest ksiądz i więzień toczy się w Sądzie Rejonowym w Stargardzie, fot. Emilia Chanczewska

Z wokandy. Ksiądz kupił więźniowi maszynkę do włosów, rodzice oddali księdzu zaokrągloną kwotę

W Sądzie Rejonowym w Stargardzie trwa sprawa, w której oskarżony jest 43-letni ksiądz ze stargardzkiej parafii oraz pochodzący spod Stargardu 37-letni więzień. Dotyczy korupcji, do której według prokuratury dochodziło w 2018 roku, w Zakładzie Karnym w Stargardzie.

Dziś przed sądem stanęli kolejni świadkowie, było też przesłuchanie świadka online. Wciąż nie stawiają się wszyscy wezwani na świadka, dlatego sprawa przedłuża się. Kolejne wyznaczone terminy posiedzeń sądu to dopiero koniec maja i czerwca br.

Grzecznościowa przysługa księdza

Na sali rozpraw stargardzkiego sądu było dziś połączenie wideo ze świadkiem z regionu mazowieckiego. Mężczyzna mieszka w Pionkach, a łączył się z pobliskiego mu Sądu Rejonowego w Kozienicach. To ojciec byłego więźnia ZK Stargard. Przesłuchiwany był, ponieważ w 2018 roku miała miejsce sytuacja, że oskarżony ksiądz kupił strzyżarkę i wysłał ją rodzicom więźnia. Ci odesłali ją do stargardzkiego więzienia, a księdzu zwrócili „zaokrągloną sumę”.

– Kapelan grzecznościowo zamówił maszynkę do golenia włosów, bo my nie robimy zakupów przez internet, przepakowaliśmy tylko paczkę i wysłaliśmy do ZK Stargard – zeznawał świadek. – Ksiądz zrobił nam przysługę, to nie było dla nas podejrzane. My wysyłaliśmy synowi paczki ubraniowe. Syn dzwonił do nas z telefonu w zakładzie karnym, karty kupował w kantynie.

Pani prokurator pytała, dlaczego na paragonie jest cena 250 zł, która jest wyższa od tej na paragonie, także po dodaniu kosztów przesyłki. Tym samym ksiądz otrzymał więcej pieniędzy, niż wydał.

– Zaokrągliłem kwotę, by się w drobne nie bawić – wyjaśniał świadek.

Syn wysyła z więzienia listę zakupów

Przed stargardzkim sądem stanęła dziś kobieta, która jest matką oskarżonego w sprawie więźnia. Mówiła o czasie, gdy syn był zamknięty za kratami stargardzkiego więzienia. Obecnie siedzi w Szczecinie, na wolność ma wyjść dopiero w 2027 roku.

– Odwiedzałam syna w Zakładzie Karnym w Stargardzie, on dzwonił stamtąd tylko z budki, kupowałam mu karty – zeznawała 57-latka. – Nie odbierałam telefonów z innych numerów, nie dostawałam żadnych smsów ani zdjęć z więzienia. Wysyłałam mu 150-200 zł co miesiąc i paczki. On mi wysyłał listy zakupów. Syn pali papierosy, kręci je z tytoniu. Wysyłałam mu tytoń i gilzy.

Rzucił telefonem podczas kontroli

Kolejnym świadkiem był dziś emerytowany już, mimo młodego (40 lat) wieku, funkcjonariusz służby więziennej. W lipcu 2018 roku, kiedy odkryto, że więźniowie ZK Stargard mają w celi telefony, wchodził w skład grupy interwencyjnej kontrolującej jednostki penitencjarne na wezwanie ich dyrektorów.

– Znaleziono telefony komórkowe w Zakładzie Karnym w Stargardzie, kontrola została zarządzona po tym, jak na Facebooku ukazały się zdjęcia osadzonych z celi – mówił przed sądem. – Prowadziła ją 8-9-osobowa grupa. Słyszałem podczas kontroli jak jeden osadzony mówi do drugiego „ale mnie wje…ś z tym telefonem!”, a potem rozległ się trzask. Zobaczyłem, że na ziemi leży rozbity telefon.

Aby rozprawa się zakończyła, trzeba przesłuchać wszystkich świadków, a z tym jest problem. Część z nich nie odbiera wezwań do sądu, część się nie stawia. Jeden jest w poważnym stanie, porusza się na wózku i korzysta z koncentratora tlenu, zamieszkując w domu pomocy społecznej. Jednym ze świadków zajmowała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Tymczasem dziś do stargardzkiego sądu stawił się świadek, ale nie został wpuszczony, gdyż był… kompletnie pijany!