Spójnia
Krzysztof Sulima i Courtney Fortson. Fot. Grzegorz Drążek

Raz na wozie, raz pod piernikiem. Amerykański rozgrywający nie został bohaterem Spójni

PGE Spójnia Stargard, mimo że w połowie 3 kwarty prowadziła osiemnastoma punktami, przegrała w jedenastej serii spotkań w Toruniu z Twardymi Piernikami 88:92.

Faworytem dzisiejszego spotkania był stargardzki zespół, który przed tym meczem miał pięć zwycięstw i pięć porażek, a ich rywal jedno zwycięstwo i dziewięć porażek. To, co na papierze, nie musi mieć jednak odzwierciedlenia na parkiecie i tak też było w niedzielę w Arenie Toruń.

To kolejny w tym sezonie mecz PGE Spójni Stargard, w którym osiąga wyraźną przewagę, a w drugiej połowie oddaje inicjatywę przeciwnikowi i gubi przewagę.

W dzisiejszym spotkaniu w 12 minucie stargardzki zespół miał dwukrotnie więcej punktów niż Twarde Pierniki i prowadził 36:18. Taką samą wysoką przewagę miał w 25 minucie prowadząc 70:52. Później jednak wszystko roztrwonił. W 33 minucie gospodarze doprowadzili do remisu, a po chwili prowadzili 78:76.

W wyrównanej końcówce czwartej kwarty górą były Twarde Pierniki. W PGE Spójni bohaterem chciał zostać Courtney Fortson, ale amerykański rozgrywający przeliczył się ze swoimi możliwościami. Liczby miał świetne, bo w całym spotkaniu rzucił 19 pkt, miał 11 zbiórek i 8 asyst, ale w najważniejszym momencie pewność siebie go zgubiła. Między 36 a 39 minutą przeprowadził cztery skuteczne akcje, które zakończył dwukrotnie dwoma celnymi osobistami i dwukrotnie celnymi rzutami dwupunktowymi. A potem niepotrzebnie chciał sam rozstrzygnąć losy spotkania. Połakomił się na dwa rzuty trzypunktowe, co nie było najlepszym pomysłem, bo wcześniej ani razu nie trafił z dystansu. No i w tym przypadku było podobnie. Bliżej kosza był zdecydowanie groźniejszy. Pomiędzy niecelnymi dwoma rzutami trzypunktowymi jeszcze zgubił piłkę w czasie kozłowania.

Natomiast w drużynie gospodarzy Sterling Gibbs trafił trójkę, wykorzystał trzy z czterech osobistych i przypieczętował zwycięstwo Twardych Pierników 92:88. Stargardzki zespół nie wykorzystał prezentu toruńskiego zespołu, który na 5 sekund przed zakończeniem spotkania nie potrafił na czas wprowadzić piłki do gry zza linii bocznej i wtedy, przy wyniku 90:88, akcję wyprowadzali goście. Tyle że Brody Clarke źle się zachował w akcji ofensywnej i piłkę przejęli gospodarze.

To trzecie kolejne spotkanie PGE Spójni, w którym zgubiła wysokie prowadzenie. Przeciwko Grupie Sierleccy Czarni Słupsk w pierwszej połowie spotkania u siebie wygrywała różnicą 23 punktów 30:7, a w połowie czwartej kwarty było już tylko 65:62 i 67:64. Wtedy stargardzkiemu zespołowi udało się powstrzymać rywala i wygrać 83:69. Nie udało się to w kolejnym meczu. Przeciwko BM Stali Ostrów Wielkopolski w pierwszej połowie wygrywał różnicą 22 punktów 44:22, a na nieco ponad 3 minuty przed końcem czwartej kwarty rywal doprowadził do remisu, a w ostatniej minucie wyszedł na prowadzenie i wygrał w Stargardzie 91:89. No i podobnie było dzisiaj w Toruniu, gdzie mimo przewagi 18 punktów to rywal wygrał.

Kolejne spotkanie PGE Spójni Stargard w piątek, 16 grudnia. W hali OSiR Stargard o godzinie 17.30 podejmie Eneę Zastal BC Zielona Góra.

Twarde Pierniki Toruń – PGE Spójnia Stargard 92:88 (16:31, 28:23, 25:22, 23:12)

Twarde Pierniki: Pusica 28 (cztery razy za 3 pkt), Gibbs 13 (2), Brunk 11, Tomaszewski 10, Janczak 8, Cel 7 (1), Gordon 7 (1), Kenic 5, Diduszko 3.

PGE Spójnia: Benson 23, Fortson 19, Gruszecki 15 (5), Clarke 5 (1), Grudziński 5 (1), Kikowski 5 (1), Mathews 5 (1), Sulima 5, Śnieg 4, Brenk 2.