Rafał Michalski
Rafał Michalski, Fot. Emilia Chanczewska

Siłownią można zarazić albo zrazić

Mamy Nowy Rok! Dla wielu to czas postanowień, początek zmian na lepsze. Zacznę ćwiczyć, lepiej się odżywiać, schudnę… Stargardzki sportowiec i trener Rafał Michalski, mistrz Polski Zachodniej w wyciskaniu sztangi leżąc uważa, że najlepsza motywacja nie zależy od pory roku. Poznajcie mega motywującą historię jego pasji!

Stargard z pasją – odcinek 12

Rafał Michalski to stargardzianin. Tutaj uczył się w Szkole Podstawowej nr 5, w Gimnazjum nr 4, technikum mechatronicznym w Zespole Szkół nr 1 – „w parku”. Wnuk znanego działacza piłkarskiego, od małego kopał piłkę.

Jak piłkarz zaczął wyciskać

Z czwartoligową Kluczevią jako lewy pomocnik/skrzydłowy przeszedł drogę od trampkarzy przez juniorów do seniorów. Wygrywali w wojewódzkiej lidze juniorów, jeździli na międzywojewódzkie turnieje. Rafał zdobył puchar króla strzelców. Dobrze wspomina piłkarskie czasy, z których płynnie wszedł w indywidualny sport siłowy.

– Kochałem sport zespołowy, ale miałem większe ambicje, by trenować indywidualnie, poświęcić się dyscyplinie, w której większość zależy ode mnie – wyznaje Rafał Michalski. – To że przez kilkanaście lat grałem w piłkę, dużo trenowałem i jeździłem na zawody, na pewno wyrobiło we mnie systematyczność i charakter, zacięcie, determinację, nie poddawanie się, wolę walki. Szukanie rozwiązań, nie wymówek. A fizycznie? Okazało się, że mam dużą wytrzymałość, silne nogi, plecy, że jestem sprawny, a siłą dorównuję o 5 lat starszym kolegom. Taki był początek przygody na siłowni. Płynnie przeszedłem z grania w piłkę do wyciskania, najpierw w przysiadach, następnie do wyciskania sztangi leżąc. Jestem samoukiem. Sam odkryłem swój potencjał, oszlifowałem talent. Opłacało się.

Systematyczna, katorżnicza, cierpliwa praca przyniosła Rafałowi oczekiwane owoce w postaci trofeów na zawodach.

Rafał Michalski podium

Dziadek pokazał czym jest sport

Znany stargardzki działacz sportowy Tadeusz Ostrowski (1947-2017), trener, wychowawca młodzieży i wieloletni działacz klubu ZKS Kluczevia Stargard – to dziadek Rafała Michalskiego.

– Dziadek od najmłodszych lat zaszczepił we mnie pasję do sportu, pokazał mi czym sport jest, że łączy a nie dzieli pokolenia – wyznaje Rafał. – Potrafił zabierać na trening chłopaków palących papierosy na ulicy, kupował im sportowe buty. Mnie wyciągał za dom, na długie spacery do lasu za ulicą Nowowiejską. Gdy jeździliśmy do Międzyzdrojów nie było leżenia na plaży, tylko gra w piłkę. A jak piasek parzył w stopy, to dziadek kazał nam skarpety ubierać i grać dalej. Mój kolega, który mieszka teraz w Manchesterze, do dziś to wspomina. Dziadek wciąż żyje w pamięci wielu z nas, których wychował. Słyszę to do dziś na siłowni. Kilku chłopaków, którzy mają około 40 lat do nas chodzą, a grali u niego jak mieli 15-20 i dalej. Co roku go wspominają, chodzą na cmentarz… Stworzył wieczną sportową rodzinę.

Rafał podkreśla, że dziadek mimo miłości do piłki, widział w nim potencjał do sportów siłowych, kibicował mu w tym.

Postawa dziadka wyrobiła w Rafale przekonanie, że to z domu dzieci powinny wynieść zamiłowanie do aktywności fizycznej i do odpowiedniego odżywiania się.

– Widzę nieraz na basenie czy w McDonald’s, że całe rodziny mają problem z otyłością, z objadaniem się – mówi. – Rodzice powinni dzieciom pokazywać bardzo różne aktywności, rower, rolki, taniec, różne dyscypliny sportu, by miały szansę na wybór tego, co im się spodoba. Odpowiedni system odżywiania jest podstawą. Trzeba znaleźć zdrowy balans między stosowaną dietą a treningami.

Rafał swoim klientom rozpisuje zarówno plany treningowe, jak i diety.

Nie tylko Nowy Rok, każdy dzień jest dobry, by spróbować, by zacząć ćwiczyć. By wygrać walkę z samym sobą. Zapraszam! Pomogę sprawić, że poczujesz się lepiej, i fizycznie, i psychicznie.

Rafał Michalski, trener

Sport to pasja i styl życia

Dla Rafała sport stał się wielką pasją i zdeterminował jego styl życia.

– Małymi etapami osiąga się duże cele, ale im na wyższy poziom się wejdzie, tym jest więcej wyrzeczeń – przyznaje. – Szczególnie przed startami w zawodach jest ostre szykowanie się, redukcja. Treningi są coraz cięższe, a plan trzeba wykonać bez względu na samopoczucie czy pogodę. Treningi na siłowni to tylko ułamek w dążeniu do celu. Ważny jest spersonalizowany system odżywiania, który układam sobie sam. Muszę zachować odpowiedni czas jedzenia przed i po treningu. Nie można ćwiczyć niedojedzonym, ale i przejedzonym. Trzeba dbać o jelita, o florę bakteryjną, dobre trawienie, bo dzięki temu jest energia, inaczej organizm ją w nadmiarze pobiera i jest się zmęczonym. Chodzę na rehabilitację, fizjoterapię, na masaże, na basen. Nie palę papierosów, alkohol piję okazjonalnie. Ze znajomymi potrafimy świetnie bawić się bez alkoholu, może nawet lepiej niż ci, co na imprezie muszą się napić.

Nieszczęśliwy wypadek przerwał treningi

Rafał kilka lat temu uległ nieszczęśliwemu domowemu wypadkowi, w którym miał mocno poharataną całą lewą rękę.

– Lekarz od razu mnie skreślił, powiedział, że ze sportów to będę mógł tylko w szachy grać – wspomina. – Postanowiłem, że to nie lekarz, ale ewentualnie ja sam stwierdzę, czy to już koniec. Zawziąłem się, szukałem pomocy po całej Polsce, wydałem sporo pieniędzy, przeszedłem terapię osoczem. Rehabilitacja trwała półtora roku, potem przez pół roku wracałem do sprawności. W tym czasie ręka źle wyglądała, była dysproporcja do prawej. Nawet gdy było ciepło chodziłem w kurtce, by to ukryć. Było mi ciężko, łapałem doła, były łzy. Ale wyszedłem z tego, wróciłem do formy i przebiłem swoje osiągnięcia, bo wierzyłem, że się da i wiedziałem, że sport to jest moje życie. Desperacko walczyłem, ale opłacało się! Warto do końca się nie poddawać.

Teraz historia jego walki o powrót do sprawności, do sportu, jest prawdziwą motywacją dla innych.

Gdy opowiadam swoją historię słyszę nieraz, że dla kogoś zwykły katar miał być wymówką, by opuścić trening, ale już nigdy nie będzie, wchodzi na inny poziom motywacji – mówi Rafał. – Gdy wróciłem do trenowania postanowiłem poświęcić się też innym i pracować jako trener.

Rafał – trener: budowanie sylwetki to maraton, nie sprint

Rafał od 9 lat ma skończone kursy trenerskie, od kilku lat trenuje innych, zawodowo związany jest z klubem Organic Fitness w Centrum Handlowym Zodiak, od początku jego działania. W jaki sposób podchodzi do swoich podopiecznych?

– Najważniejsze jest uświadomienie, że są przed nami etapy, których nie przeskoczymy – odpowiada trener. – Proces adaptacji, aktywacji mięśniowej, wyrobienie poprawnych nawyków, techniki, zdobycie czucia mięśniowego. Powolna, systematyczna praca, cierpliwość, a nie bycie w gorącej wodzie kąpanym – wylicza. – Świadomość, że mięśnie przyzwyczajają się szybciej, ale są jeszcze stawy, przyczepy. Proces budowania sylwetki to maraton, nie sprint. Warto mieć obok siebie pomocną rękę, kogoś kto przeprowadzi wprowadzające treningi. W trenowaniu kogoś nie ma kopiuj – wklej. Każdy jest inny i wymaga indywidualnego podejścia. Są tacy, którzy muszą czuć nad sobą bata, inni wymagają spokojnego podejścia. Większą szansę powodzenia mają ci, którzy są bardziej cierpliwi, nie nastawiają się na szybkie efekty typu: muszę schudnąć przed ślubem, czy dobrze wyglądać na majówkę. Najlepiej, by wszyscy zaczynali od dwóch treningów tygodniowo, do tego mieli jeszcze siłę wykonywać swoje codzienne obowiązki, a dopiero w trzecim tygodniu możemy dołożyć trzeci trening. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wiem jednak, że siłownią można zarazić, ale i zrazić, gdy na początek jest za dużo treningów. Robią się zakwasy, jest ból. Takie osoby szybko rezygnują. Zaczynają przekładać, odwoływać treningi z błahych powodów i już wiadomo, że nic z tego nie będzie.

Oczywiście udaje się też wspólnie przewalczyć moment załamania i nie zaprzepaścić treningów.

– Potem słyszę wdzięczność, że dzięki naszym ćwiczeniom, pan wstaje bez bólu z łóżka albo pani mieści się w sukienkę sprzed 3 lat. Osoby po operacjach lub skierowani na nie, trenując u mnie po 2-3 miesiącach są w stanie spać i funkcjonować bez leków przeciwbólowych, używanych codziennie przez lata – mówi Rafał. – To są i dla mnie sukcesy!

Rafał Michalski

Napisali o Rafale:

I tacy ludzie powinni pracować w takich miejscach co robią to z pasji, a co za tym idzie mega podejście! Obserwuję sam od dłuższego czasu i kibicuję w dalszym rozwoju. – Damian „White Tiger” Ostęp

Współpraca z Rafałem owocuje dużą progresją. Jedyne czego wymaga to rzetelności od swoich podopiecznych. Nie zabraknie również śmiechu i swobodnej gadki. Pełen profesjonalizm. – Maciek Skrobas

Jestem zachwycony efektami i opieką trenerską. Ogromna wiedza, a co najważniejsze cierpliwość, bo do takiego podopiecznego jak ja to trzeba mieć jej wiele. Z Rafałem zrobiłem ogromny progres siłowy i sylwetkowy, pomógł mi tym samym wyzbyć się kompleksów, zabijając we mnie „małego pesymistę”. Wielki człowiek, nie tylko trener. Polecam Rafała całym sercem. Numer jeden.Arkadiusz Dyjas

Pasję połączyć z pracą, to coś wspaniałego. Rafał jest przesympatyczną osobą pełną optymizmu, mega zaangażowany w to co robi. Trener z ogromnym doświadczeniem. Prowadząc trening skupia się w 100% na swoim podopiecznym.Dominika

Współpraca z Rafałem jest przyjemnością. Jest profesjonalistą, który rzetelnie i rzeczowo podchodzi do spraw treningu i kondycji… ma mądre i indywidualne podejście do każdego człowieka. Polecam go z całego serca.Małgorzata Matusiak

Klasa sama w sobie, bardzo dobry trener oraz człowiek.Dominika Sobczyk

Facebook Organic Fitness Stargard

Rafał Michalski w liczbach:

  • 1993 rocznik, startuje w kategorii wiekowej 24-39 lat
  • 100 kg + kategoria wagowa
  • 222,5 kg – rekord w wyciskaniu sztangi leżąc – na zawodach
  • 230 kg – rekord na treningu
  • 5 lat trenuje profesjonalnie
  • 9 lat ma ukończone kursy trenerskie

Rok 2022 był udany

Miniony rok był dla Rafała dobry.

– To był udany rok, były sukcesy, w sezonie wiosennym 5 razy stawałem na podium – mówi. – Dwa razy zdobyłem złoto, trzy razy srebro. Zająłem II miejsce na Mistrzostwach Polski Federacji WPC w kategorii do 125 kg, na około 25 startujących. Ważąc 111 kg wycisnąłem 222,5 kg. Na międzynarodowych zawodach XPC zająłem II miejsce w swojej kategorii do 125 kg, w formule RAW. Także II miejsce do 125 kg w formule soft EQ. W rundzie jesiennej dwa razy II miejsce w Pucharze Polski w Stężycy i to było dla mnie najważniejsze. Drużynowo, z ekipą z Kartuz, zdobyliśmy tam złoto.

Rafał w listopadzie poprowadził warsztaty wyciskania sztangi leżąc w klubie Organic Fitness, które cieszyły się dużym powodzeniem.

– Uczestnicy byli w wieku od 16 do ponad 50 lat, wśród nich weterani sportowi – opowiada. – W styczniu mam zamiar zorganizować kolejną edycję, bo są chętni.

A jakie ma dalsze plany?

– Mistrzostwa Europy! To moje marzenie – sprawdzić się na arenie międzynarodowej! – zdradza Rafał Michalski. – Marzy mi się też stargardzka drużyna w mojej dyscyplinie. Wtedy my będziemy promować miasto, a ono może będzie wspierać nas?