DKK Stargard
Fot Grzegorz Drążek

W Stargardzie o wyborach 4 czerwca 1989. I nie tylko. Oberwało się PiS-owi, ale i Platformie

W Domu Kultury Kolejarza w Stargardzie odbyło się spotkanie z okazji 33 rocznicy pierwszych w części wolnych wyborów w Polsce. Nie zabrakło nawiązań do dzisiejszej sytuacji w kraju.

Spotkanie w poniedziałkowy wieczór zorganizowała Koalicja Obywatelska w Stargardzie. Prowadził je Marek Stankiewicz, od niedawna przewodniczący stargardzkich struktur Platformy Obywatelskiej. Gośćmi byli parlamentarzyści KO Magdalena Kochan, senatorka i Magdalena Filiks, posłanka oraz Waldemar Gil, w latach 1990-1994 prezydent Stargardu, a później stargardzki starosta. W pierwszej części spotkania mowa była o wyborach 4 czerwca 1989 roku do Sejmu i Senatu, o tym co działo się przed nimi i po nich.

Magdalena Kochan zapytana została przez Marka Stankiewicza, co pamięta z 4 czerwca 1989 roku.

– Wiem że była spora frekwencja i wiem, w jakim nastroju szliśmy do tych wyborów, których efektu i tak nikt się nie spodziewał, że to będzie aż tak dobrze – mówiła Magdalena Kochan. – Utkwiła mi także w pamięci po wyborach Joanna Szczepkowska, która oświadczyła w telewizji przy kompletnym zdumieniu spikera, który prowadził z nią rozmowę, że się skończył w Polsce komunizm. Ja uważałam wtedy, że to jest na wyrost, że to niemożliwe że tak to poszło i że rzeczywiście ten komunizm się skończył. Okazało się, że ona miała rację. Pamiętam swoje głosowania, pamiętam na kogo głosowaliśmy z mężem, natomiast za Boga nie uwierzyłam w to. Miałam wątpliwości, czy rzeczywiście tak to się skończy.

Senatorka mówiła także o tym, co działo się w pierwszych miesiącach po wyborach 4 czerwca 1989 roku.

– Ja ten 4 czerwca to bardziej kojarzę z tym niebywałym zupełnie ruchem samorządowym, który dał nam, w Stargardzie, Goleniowie, w każdej małej i większej miejscowości, taki nieprawdopodobny power do zmiany – mówiła Magdalena Kochan. – Pracowaliśmy wtedy w takiej grupie, to oczywiście był komitet obywatelski. Pamiętam też pierwsze takie nieciekawe historie, które się przydarzyły w moim małym miasteczku, kiedy na czele tego komitetu obywatelskiego, oczywiście aprobowanego przez Solidarność, stał facet, który się w efekcie okazał konfidentem. W międzyczasie bardzo dużo fajnych, porządnych ludzi z tego ruchu obywatelskiego odeszło i pierwsze wybory do samorządu, które się skończyły tym, że w efekcie ja w nich nie wzięłam udziału, właśnie ze względu na tego faceta. Ale byłam taką radną dochodzącą, to znaczy członek komisji spoza rady. Potem tę funkcję zdjęto, nie ma już jej w tej chwili.

Argument strajku

W wyniku wyborów samorządowych w 1990 roku, o których mówiła Magdalena Kochan, prezydentem Stargardu został Waldemar Gil, który wczoraj w Domu Kultury Kolejarza w Stargardzie także opowiadał o tamtych czasach. Nie tylko o tym, co działo się 33 lata temu i później. Także wcześniej, w 1981 roku, w czasach stanu wojennego. Waldemar Gil przypomniał, że stargardzkie środowisko wyznaczyło go w 1989 roku jako kandydata do Sejmu, ale nie miało ono decydującego głosu.

– W Solidarności byłem zaangażowany w 1981 roku, miałem drobny epizod z 1970, jakiś strajkowy – mówił Waldemar Gil. – Mieliśmy od momentu wprowadzenia stanu wojennego swoje pomysły na przetrwanie. Pojawiły się trzy nurty, takiego politycznego myślenia w opozycji. Ja, być może nie zdając sobie sprawy z innych nurtów, uznałem, że najciekawszą rzeczą to jest budować gospodarkę. Przeżyłem bardzo emocjonalnie w 1981 roku okres tak zwanych sieci przedsiębiorstw, czyli walki o przejmowanie władzy gospodarczej w przedsiębiorstwach, przygotowania wyborów dyrektorów. Wydawało mi się, że państwo systemu komunistycznego się rozsypuje, więc korzystając z jakichś możliwości, najpierw rzemieślniczej, później już rozszerzonej działalności gospodarczej, można budować gospodarkę, zatrudniać ludzi i stawać się niezależnym, przejmować władzę gospodarczą. Na tym się skupiłem, w to się bardzo mocno zaangażowałem. 1981 rok dał nam jeden argument. Że można mieć argument strajku. Przez cały 1981 rok groziliśmy strajkami, ale przede wszystkim ćwiczyliśmy duskusje i negocjacje. Władza szykowała na nas argument siły, a my staraliśmy się ćwiczyć siłę argumentów w dyskusji. Drugi kierunek, który reprezentował emocjonalnie świętej pamięci Stachu Możejko, to był kierunek taki mocno związkowy. On uważał, że taki syndykalizm rozwali władzę, władza jest kolejnym przeciwnikiem i przede wszystkim ważne jest tworzenie sieci związków. Trzeci nurt, chyba najbardziej wspierany przez Kościół, który uchwycił Lech Wałęsa w komitecie wykonawczym, który powstał, to było wykorzystanie możliwości po sięgnięcie już po jakąś część władzy, czyli likwidacja monopolu władzy.

Posłanka Magdalena Filiks o wydarzeniach sprzed 33 lat mówiła z perspektywy dziecka.

– Byłam wtedy dzieckiem, miałam dziesięć, jedenaście lat – mówiła Magdalena Filiks. – Ja mogę powiedzieć, na co to się wtedy przekładało. Słysząc tę atmosferę, podniecenie, ja tego wszystkiego absolutnie nie rozumiałam, co się dzieje. Ja się w komunie urodziłam, więc jaka komuna upada? Zupełnie tego nie rozumiałam. Pamiętam jedno tłumaczenie mojej mamy, jak się pytałam, ale co to jest, co to będzie, co to znaczy, to mi odpowiedziała, bo byłam z mamą w Berlinie Zachodnim, pamiętasz tam były te cukierki, te gumisie które jadłaś, to teraz to będzie u nas. Natomiast trochę bardziej może to się u moich dziadków w domu o tym rozmawiało. Moja babcia miała szóstkę dzieci i były takie duże rodzinne spotkania gdzie się o tym rozmawiało i tam też się dopytywałam.

Centralizacja i propaganda

Po wspomnieniach gości rozpoczęła się dyskusja z innymi uczestnikami poniedziałkowego spotkania. Rozmowa zeszła na sprawy bieżące i obecną politykę. Magdalena Kochan mówiła o centralizacji władzy, do której dąży Prawo i Sprawiedliwość. I o tym, że potrzebny jest w narodzie entuzjam w działaniu prowadzący do zmian, taki jaki był w ludziach przy okazji wyborów 4 czerwca 1989 roku.

Ciągle nam brakuje tego entuzjazmu, szukam tego entuzjazmu także dzisiaj

Magdalena Kochan

– Wtedy to się udało, bo w tych trudnych momentach stanęliście na wysokości zadania, razem – komentowała Magdalena Filiks. – Ja nie wiem, czy komuna była lepsza od PiS. Chyba bym wolała ją od PiS.

Posłanka uważa, że obecne działania Prawa i Sprawiedliwości to sprzeniewierzenie się temu, co było w 1989 roku. Mówiła także o propagandzie telewizji publicznej.

Mam dzisiaj wrażenie, że połowa społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest oszukiwana

Magdalena Filiks

Na wczorajszym spotkaniu niektóre osoby na widowni skrytykowały działania obecnej opozycji, w tym Platformy Obywatelskiej. Jedna z osób wypomniała przedstawicielom tego ugrupowania, że w 2015 roku nie potrafiło właściwie zachować się wobec Polaków i zostało rozegrane przez PiS. Inny uczestnik spotkania powiedział, że z takim nastawieniem jakie obecnie ma Platforma Obywatelska, nie wygra najbliższych wyborów.

– Nie wygracie, bo ciągle mówicie o przeszłości, a trzeba iść do przodu – mówił pan Jerzy.

Parlamentarzystki odpowiadały, że jest szansa na wyborcze zwycięstwo i to jest cel opozycji.