Mieczysław Burdzy
Fot. Grzegorz Drążek

Dwa maratony do setki. Od dzieciństwa ciągnęło go do sportu

Wiek nie jest barierą. Jeśli tylko zdrowie dopisuje, można osiągać sportowe sukcesy po sześćdziesiątce, siedemdziesiątce, a nawet i później. Mieczysław Burdzy z powodzeniem startuje w zawodach lekkoatletycznych i uwielbia jeździć na rowerze.

Stargard z pasją – odcinek 22

Z Mieczysławem Burdzym rozmawiam krótko po Halowych Lekkoatletycznych Mistrzostwach Polski Mastersów. Stargardzianin, rocznik 1946, z zawodów rozegranych 4 marca w Toruniu wrócił ze złotymi medalami w biegu na dystansie 60 metrów przez płotki i w skoku w dal oraz czwartym miejscem w biegu na 200 m.

W mistrzostwach kraju startuję od 1999 roku. Od tego czasu tylko w jednym roku nie wystartowałem, bo… spóźniłem się na pociąg. Przysnąłem w fotelu, obudziłem się dziesięć minut przed odjazdem pociągu i nie zdążyłem na dworzec.

Mieczysław Burdzy

Biegali po klepisku

– Sportem zainteresowałem się, gdy miałem może jedenaście lat – opowiada pan Mieczysław. – W radiu słuchaliśmy relacji z kolarskiego Wyścigu Pokoju. Udzieliły mi się te emocje. Kolarzem nie zostałem, ale inne dyscypliny zacząłem uprawiać.

Mieczysław Burdzy mieszkał wtedy w Białuniu niedaleko Stargardu. Przeprowadził się tam w 1957 roku z rodzicami spod Malborka. W regionie stargardzkim mieszkała rodzina mamy pana Mieczysława, stąd taki wybór.

– Do szkoły podstawowej chodziłem w Chlebówku, a tam zajęcia SKS prowadził Zygmunt Borowski, który zaszczepił we mnie pasję do sportu – mówi Mieczysław Burdzy. – Tam było takie klepisko, na którym urządzona została bieżnia, było też boisko, na którym graliśmy i wokół którego biegaliśmy. Zygmunt Borowski zabierał nas na zawody do Małkocina czy Starej Dąbrowy i rywalizowaliśmy z uczniami innych szkół. A kiedy padał deszcz, to graliśmy w szachy.

W tamtych czasach gra w piłkę była tylko z nazwy.

– Nie było piłek, grało się szmaciankami – wspomina pan Mieczysław. – Uwielbialiśmy też grać w dwa ognie. Szliśmy w kilka osób wypasać krowy, no i się wtedy w to grało.

Trzech kolegów od sportu

Do szkoły średniej Mieczysław Burdzy chodził w Stargardzie. Była to szkoła przyzakładowa, działająca przy Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego.

– W naszej klasie w szkole średniej było nas trzech asów od sportu: Boguś Baranowski, Rysiu Jaroszyński i ja i zdobywaliśmy puchar szkoły – wspomina pan Mieczysław, który później skończył jeszcze technikum kolejowe we Wrocławiu.

Mieczysław Burdzy trening
Fot. ze zbiorów Mieczysława Burdzego

Mieczysław Burdzy nigdy nie był reprezentantem klubu sportowego, ale krótko trenował w Pomorzu Stargard.

– Przez kilka tygodni chodziłem tam na zajęcia, biegałem, ale zrezygnowałem, bo ciężko było dopasować treningi z obowiązkami w gospodarstwie w podstargardzkiej wsi, w której mieszkałem – wyjaśnia pan Mieczysław. – Krótko trenując w Pomorzu najbardziej lubiłem biegi na długich dystansach.

Po latach okaże się, że zamiłowanie do biegów długodystansowych będzie miało znaczenie. Ale o tym nieco później.

Na kolejowym pudle

Po szkole było wojsko.

– Tam także zauważono moje zamiłowanie do sportu – mówi Mieczysław Burdzy. – Nie było nikogo do konkurencji skoku w dal i padło na mnie. Pamiętam, że w jednych z zawodów skoczyłem 6,40 m i zdobyłem trzecie miejsce.

Po wojsku Mieczysław Burdzy rozpoczął pracę w Drogowym Oddziale Mechanicznym w Stargardzie.

– Tam rozpoczęła się moja przygoda z siatkówką, która trwała kilkadziesiąt lat, do 2020 roku – informuje pan Mieczysław. – Nigdy nie byłem świetnym siatkarzem, ale amatorsko, rekreacyjnie trochę pograłem. Najlepiej czułem się jako przyjmujący.

W DOM Stargard Mieczysław Burdzy przepracował 38 lat. Do Stargardu przeprowadził się w 1978 roku, z żoną Wandą. Nieco wcześniej jakiś czas mieszkali w Łęczycy.

– Dyrektorem zakładu był Dariusz Zetkowski, który bardzo lubił sport i namawiał do jego uprawiania i dużo jemu zawdzięczam w tej kwestii – mówi pan Mieczysław. – Jeździłem na zakładowe lekkoatletyczne mistrzostwa Polski kolejarzy i zawsze jakieś pudło było. Odnosiłem tam sukcesy w skoku w dal, biegach na 200 i 400 metrów, przełajach, pchnięciu kulą.

Wielki worek medali

Dla pana Mieczysława naturalną koleją rzeczy było to, że zaczął startować w lekkoatletycznych zawodach mastersów, wcześniej nazywanych weteranami lekkiej atletyki. I okazało się, że stargardzianin świetnie sobie radzi.

Osoby startujące w tych zawodach rywalizują w swoich grupach wiekowych. Na starcie stają nawet osiemdziesięciolatkowie.

W mistrzostwach kraju mastersów zdobyłem do dzisiaj 155 medali, w tym 56 złotych.

Mieczysław Burdzy

Starty pana Mieczysława w mastersach to nie tylko medale mistrzostw Polski. Ma na koncie wicemistrzostwo Europy w pięcioboju i piąte miejsce w mistrzostwach Europy w dziesięcioboju. W tej drugiej konkurencji zajął także dziewiąte miejsce w mistrzostwach świata.

– Wysokie miejsca zajmowałem także w sztafetach, nasz wynik na dystansie 4 razy 100 metrów do dzisiaj jest rekordem Polski w kategorii wiekowej 55 lat – mówi Mieczysław Burdzy.

W mieszkaniu stargardzianina zaczyna brakować miejsca na medale, które pan Mieczysław rozwiesił w jednym z pokoi i ma tam także puchary i zdjęcia z zawodów.

67 tysięcy kilometrów

Czas wrócić do tematu biegania na długich dystansach. Pan Mieczysław ma czym się pochwalić. Pewnie niewiele osób wie, że stargardzianin 98 razy pokonał maraton, czyli bieg na dystansie 42 km 195 m.

– Miałbym na koncie 100 maratonów, ale dwóch startów nie ukończyłem – mówi Mieczysław Burdzy. – Nie rezygnuję, jeszcze przymierzę się do maratonu, może setkę zrobię.

Stargardzianin biegał maratony w różnych miejscach Polski i całej Europy. Pierwsze 42 km 195 m zaliczył we Wrocławiu.

Były takie czasy, że w ciągu roku przebiegałem dziewięć maratonów. Jeden z maratonów pokonałem na stadionie. To było w 2004 roku w Bytowie. Przebiegłem wtedy ponad sto okrążeń.

Mieczysław Burdzy
Mieczysław Burdzy trening
Fot. ze zbiorów Mieczysława Burdzego

Mieczysław Burdzy notuje swoje starty i podlicza dystans, który dotychczas pokonał biegając.

– Jak na razie to około 67 tysięcy 300 kilometrów – mówi stargardzianin.

Pan Mieczysław ma też na koncie jeden znacznie dłuższy bieg niż maraton.

– W Gdyni z okazji 75-lecia tego miasta odbył się bieg na dystansie 75 kilometrów, w którym wziąłem udział i dobiegłem do mety – mówi Mieczysław Burdzy.

Co niedzielę na rowerze

Mieczysław Burdzy mastersi
Fot. Grzegorz Drążek

Przed moim rozmówcą kolejne wyzwania. 26 marca 2023 roku weźmie udział w mistrzostwach świata mastersów w lekkiej atletyce.

– Mistrzostwa świata miały się odbyć w Kanadzie, ale przeniesione zostały do Europy, a spośród kandydatur Hamburga w Niemczech i Torunia w Polsce wybrana została ta druga – wyjaśnia pan Mieczysław. – W Toruniu chcę wystartować w pięcioboju i w skoku w dal i może jeszcze w sztafecie.

Mieczysław Burdzy nie jest zrzeszony w jakimś klubie czy stowarzyszeniu lekkoatletycznym. Jak mówi, jest samotnym wilkiem.

– Trenuję między innymi na miejskim stadionie lekkoatletycznym przy ulicy Sportowej w Stargardzie, tam jest fajna atmosfera, są fajni ludzie – mówi stargardzianin. – Korzystam także z boisk przy Szkole Podstawowej nr 2, dyrekcja tej szkoły jest mi pomocna, za co dziękuję.

Pan Mieczysław dużo też jeździ na rowerze. Wyjeżdża w trasę co niedzielę.

Jesienią czy zimą pokonuję w niedzielę na rowerze około 50 kilometrów, wiosną i latem 75 a nawet i 100 km.

Mieczysław Burdzy

Wymyślili Bieg o Błękitną Wstęgę

Pan Mieczysław postawił na aktywność. Sporo czasu spędza na ogródku, wędkuje. Na ogródku zrobił nawet konstrukcję do skoku wzwyż. I zaraża swoją pasją innych. Jedna z trzech córek Wandy i Mieczysława Burdzych ma na koncie maraton.

Z Mieczysławem Burdzym rozmawiamy nie pierwszy raz. Już niejeden sukces stargardzianina miałem okazję opisywać. Widząc zapał pana Mieczysława jestem przekonany, że będą kolejne okazje.

– Dziękuję, że mogę być bohaterem takiej publikacji, a przy okazji chciałbym powiedzieć o osobach, poza tymi których już wymieniłem, które miały największy udział w realizacji mojej pasji, byli moimi trenerami, instruktorami, kolegami w treningach – mówi pan Mieczysław. – To Rysiu Skąpski, Olek Saków, Włodzimierz Różyczka, Roman Jasiczek.

Mieczysław Burdzy jest jedną z osób, które przed laty wymyśliły największą dzisiaj biegową imprezę w Stargardzie. W tym roku, 17 czerwca, odbędzie się szesnasta edycja Biegu o Błękitną Wstęgę.

– Pamiętam, jak przed laty siedliśmy w kawiarni w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Stargardzie i wymyśliliśmy ten bieg – wspomina pan Mieczysław. – Byłem tam ja, Roman Jasiczek, Rysiu Skąpski, Krzysiu Adamczak, Tomek Sosin, Sławomir Nowicki.

Ja zaproponowałem, by bieg nazywał się o błękitną wstęgę Iny. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że w nazwie nie będzie Iny i jest to Bieg o Błękitną Wstęgę.

Mieczysław Burdzy
Mieczysław Burdzy 15 południk
Fot. ze zbiorów Mieczysława Burdzego