Dominik Grudziński
Fot. Kacper Salamon

Koszykarz z urodzenia. Na roczek wybrał piłkę do koszykówki. Przed kamerą też daje radę

Można powiedzieć, że urodził się skazany na koszykówkę. Nie mogło być inaczej, jeśli ma się tatę koszykarza, do tego reprezentanta kraju i dziadka, który grał w Spójni Stargard. Dominik Grudziński chciał zostać koszykarzem i został. Do tego gra w Spójni dla swoich ulubionych stargardzkich kibiców.

Stargard z pasją – odcinek 41

– Moja przygoda z koszykówką rozpoczęła się, kiedy miałem dwa miesiące i moja mama zabrała mnie w nosidełku na mecz Spójni do hali przy Pierwszej Brygady w Stargardzie – opowiada Dominik Grudziński. – Ja oczywiście tego nie pamiętam, ale z opowieści innych wiem, że spodobało mi się. Mój tata grał wtedy w Spójni, w zespole trenera Tadeusza Aleksandrowicza. Podobno od samego początku spodobała mi się atmosfera w stargardzkiej hali i tak jest do dziś.

Dominik (rocznik 1998) uważa, że był skazany na koszykówkę. Jego tata był reprezentantem Polski w tej dyscyplinie, miał więc kogo podpatrywać. A dziadek, Romuald Fajerski, to czołowy koszykarz Spójni Stargard w latach przed pierwszym awansem stargardzkiego klubu do ekstraklasy.

Dominik Grudziński
Fot. ze zbiorów prywatnych. Dominik z tatą Wiktorem i dziadkiem Romualdem.

Na roczek, kiedy podsuwa się dziecku do wylosowania różne rzeczy, ja chwyciłem najpierw za piłkę do koszykówki. Jak widać, nie mogło być inaczej. Musiałem zostać koszykarzem.

Dominik Grudziński
Dominik Grudziński
Fot. ze zbiorów prywatnych. Dominik na roczek chwycił piłeczkę do koszykówki.

W trzech przedszkolach, czterech podstawówkach

Wiktor Grudziński, tata Dominika, jest wychowankiem Spójni Stargard, ale grał w różnych klubach, w różnych regionach Polski. To sprawiło, że rodzina sporo podróżowała.

– Miałem trzy lata, kiedy przenieśliśmy się do Warszawy – mówi Dominik Grudziński. – Sam wiele nie pamiętam z tamtego okresu, ale wiem że ten wyjazd mocno zmienił nasze życie. Z opowieści rodziców wiem, że to był duży przeskok, taka przeprowadzka ze średniej wielkości Stargardu do wielkiej stolicy. Mieszkaliśmy na starym Żoliborzu, w malowniczej części Warszawy. Obok mieszkały znane osoby, jak choćby Czesław Niemen.

Dominik Grudziński
Fot. ze zbiorów prywatnych Dominika Grudzińskiego. Przyszły koszykarz Dominik z siostrą Mają

Wczesne dzieciństwo to dla Dominika podróżowanie i przeprowadzki. Tam, gdzie grał Wiktor Grudziński, tam przenosiła się rodzina. Po Warszawie był Ostrów Wielkopolski, Zgorzelec, Włocławek.

– To nasze podróżowanie oznaczało dla mnie ciągłe zmiany środowiska – opowiada Dominik Grudziński. – Chodziłem do trzech przedszkoli i czterech podstawówek. Dla dziecka takie zmiany otoczenia nie są łatwe. Jak się z kimś zakolegowałem, to musiałem wyjeżdżać.

Dominik Grudziński
Fot. ze zbiorów prywatnych. Mały Dominik w wielkich butach grającego w Spójni przed laty Josepha McNaulla.

Treningi rozpoczął we Włocławku

O ile poznanie koszykówki i kibicowanie znane było Dominikowi od pierwszych miesięcy życia, to sportowo związał się z nią w wieku 7 lat.

Byliśmy wtedy we Włocławku, tata grał tam w zespole między innymi z Andrzejem Plutą seniorem. Ja ciągle gdzieś biegałem z piłką, a to ją rzucałem, a to kopałem. Też chciałem grać. I tak, w wieku siedmiu lat, rozpocząłem treningi.

Dominik Grudziński
Dominik Grudziński
Fot. ze zbiorów prywatnych

Z Włocławka rodzina Grudzińskich wróciła do Stargardu. Dominik szedł wtedy do czwartej klasy szkoły podstawowej.

– Uczyłem się w Szkole Podstawowej nr 4 na osiedlu Chopina w Stargardzie, a trenowałem w grupie prowadzonej przez Marcina Przepiórę – mówi Dominik Grudziński. – To był zespół, w którym trenowałem z chłopakami o rok ode mnie starszymi. Pamiętam, jak graliśmy mecz z drużyną z mojego rocznika i rzuciłem wtedy ze czterdzieści punktów. Trener zespołu rocznika 1998 Kamil Kurkianiec zaproponował mi, bym do niego dołączył. Zgodziłem się, ale po czasie uważam, że nie była to dobra decyzja. Przez trzy lata wielkich postępów nie zrobiłem.

Później Dominik grał jeszcze w drużynie prowadzonej przez wieloletniego szkoleniowca grup młodzieżowych w Spójni, Czesława Kurkiańca.

– Zdobyliśmy mistrzostwo województwa juniorów – wspomina Dominik Grudziński.

Uczył się od najlepszych

Potem nastąpił rok 2015, który był ważny dla sportowej drogi Dominika.

– Kilku chłopaków z mojego rocznika dostało szansę treningów z pierwszym zespołem Spójni Stargard, zostałem ja i mój przyjaciel Mateusz Pryć – opowiada Dominik Grudziński. – To był czas, kiedy pierwszym trenerem Spójni był Krzysztof Koziorowicz, a drugim mój tata.

Dominik Grudziński był w składzie Spójni w sezonie 2017/2018, ale nie świętował z nim powrotu do ekstraklasy w 2018 roku.

– W tamtym okresie w rozwoju mojej kariery pomógł mi agent koszykarski Tarek Khrais, który otworzył mi furtkę do jeszcze większej koszykówki i przeszedłem do aktualnego wtedy mistrza Polski Stelmetu Zielona Góra – mówi Dominik Grudziński. – To był wtedy topowy klub w Polsce. Nie tylko wygrywał ligę, ale i nieźle radził sobie w europejskich pucharach. Grali w nim solidni zagraniczni koszykarze, a większość polskich zawodników to byli kadrowicze. Nie poszedłem tam wtedy grać, ale po naukę.

Dominik na pierwszy trening w klubie z Zielonej Góry przybył do hali jako pierwszy, dwie godziny przed jego rozpoczęciem.

– Godzinę przed treningiem przyszedł ówczesny trener zespołu z Zielonej Góry Artur Gronek – wspomina Dominik. – Usiedliśmy i rozmawialiśmy o mojej roli w klubie. Miałem nabierać doświadczenia, trenować z dobrymi koszykarzami, a grać przede wszystkim w drugim zespole Stelmetu.

Dla Dominika Grudzińskiego to była kolejna przeprowadzka, ale inna niż wcześniejsze.

Tutaj byłem sam. Jechałem do Zielonej Góry nie wiedząc, czy jestem gotowy na coś takiego. To był bardzo ważny wyjazd dla mnie. I pod względem zbierania doświadczenia sportowego, ale także pod kątem samodzielności. Mieszkałem sam i ze wszystkim musiałem sobie sam radzić.

Dominik Grudziński

Po roku w Zielonej Górze Dominik Grudziński przeniósł się do Ostrowa Wielkopolskiego.

– Pod swoje skrzydła zdecydował się mnie wziąć trener Wojciech Kamiński – mówi Dominik. – Wtedy też wiedziałem, że nie jadę wiele grać, ale cały czas budować siebie jako koszykarza. Trenowałem z zawodnikami ekstraklasy, a grałem głównie w drugim zespole Stali.

Dominik Grudziński
Fot. ze zbiorów prywatnych Dominika Grudzińskiego z czasów jego pobytu w Stali Ostrów Wielkopolski

Sam się zgłosił do Spójni

Po roku spędzonym w Ostrowie Wielkopolskim Dominik Grudziński musiał podjąć ważną decyzję. Albo próbuje już sił w najwyższej lidze i stara się o minuty na boisku w którymś z klubów, albo szuka zatrudnienia na zapleczu ekstraklasy, dając sobie jeszcze czas na granie w najwyższej lidze. W ekstraklasie występowała już wtedy Spójnia, ale Dominik nie starał się wtedy o kontrakt w stargardzkim klubie.

– Uznałem wtedy, że jestem w pełni gotowy do gry na razie w pierwszej lidze i zostałem zawodnikiem Kotwicy Kołobrzeg – mówi Dominik Grudziński. – Uważam dziś, że to była błędna decyzja. Sezon w Kołobrzegu nie był dla mnie udany. Postanowiłem wtedy, że nie będę więcej zastanawiał się, czy to już dobry moment na granie w ekstraklasie czy może jeszcze nie. Postanowiłem działać.

Dominik sam odezwał się do Spójni Stargard zgłaszając gotowość gry dla swojego macierzystego klubu.

– Spójnia to mój klub i zawsze chciałem dla niego grać, dla stargardzkich kibiców – podkreśla Dominik Grudziński. – Zgłaszając się wtedy do Spójni byłem gotowy nawet na to, że będę ostatnim zawodnikiem w rotacji trenera. Wtedy prezes Tadeusz Gutowski zaufał mi i podpisaliśmy kontrakt, który byłjednak kontraktem na okres próbny, co okazało się znaczące dla mnie. Niestety, nie na moją korzyść. Trenerem zespołu był wtedy Jacek Winnicki. W okresie przygotowawczym było nieźle. Grałem, rzucałem po 6 punktów na mecz w sparingach i byłem przekonany, że zagram w lidze. A tu zaskoczenie. Jak przyszło co do czego, trener Winnicki powiedział, że nie ma dla mnie miejsce w drużynie.

Wyjechał do pracy do Londynu

To był trudny czas dla Dominika Grudzińskiego. Tak naprawdę, z dnia na dzień został bez pracy. A był przekonany, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, że będzie grał w swojej ukochanej Spójni.

– Nagle zostałem z niczym – wspomina Dominik. – Sam zacząłem szukać zatrudnienia. Spytałem prezesa drugoligowego Ogniwa Szczecin, czy mogę pograć u nich. Piotr Wilento wyciągnął do mnie pomocną dłoń, za co mu dziękuję. To nie był normalny sezon. W jego trakcie na kilka miesięcy wyjechałem do Londynu, by zarobić trochę pieniędzy. Pracowałem w gastronomii. Po powrocie kontynuowałem grę w Ogniwie. To był udany sezon. Niewiele brakowało, a byśmy awansowali do pierwszej ligi.

Furtka do Spójni Stargard ponownie otworzyła się w momencie, kiedy Jacek Winnicki przestał być trenerem stargardzkiego zespołu.

– Po zwolnieniu Winnickiego prezes Tadeusz Gutowski sam zaproponował mi powrót do Spójni, a ja chętnie skorzystałem z tej propozycji – wspomina Dominik Grudziński.

Był kluczowy, będzie przełomowy

Miniony sezon był dla Dominika Grudzińskiego kluczowy. Koszykarz podkreśla, że wreszcie poczuł, że dostał swoją szansę. W sezonie 2021/2022 zagrał 149 minut w 17 meczach PGE Spójni. W sezonie 2022/2023 spędził na boisku 300 minut w 29 spotkaniach. Różnica na korzyść zawodnika spora. W czterech meczach trener Sebastian Machowski wystawił go w pierwszej piątce.

W minionym sezonie wzrosła moja wiara w siebie. Ważne jest też to, że sam sobie ufam. Wiem, że mam cele do zrealizowania i dążę do tego. W tym podejściu dużo pomaga mi mój ojciec, który sam wiele przeszedł i wie na czym to polega.

Dominik Grudziński
Dominik Grudziński
Fot. Emilia Chanczewska

O ile sezon 2022/2023 był dla Dominika Grudzińskiego kluczowy, to kolejny ma być przełomowy.

– Mam zamiar pokazać, na co faktycznie mnie stać – zapowiada Dominik Grudziński. – Jeszcze długa droga przede mną i ja sobie z tego zdaję sprawę. Trzeba mieć jednak ambitne cele. Ja siebie wciąż odkrywam. Na razie może poznałem siebie w dwudziestu procentach. A nowy sezon zapowiada się interesująco. PGE Spójnia zagra nie tylko w Orlen Basket Lidze, ale i w FIBA Europe Cup.

Miał 20 propozycji

Sezon 2022/2023 był dla Dominika Grudzińskiego udany jeszcze z jednego powodu. Okazało się, że niezły jest z niego zawodnik w koszykówce 3×3. Po raz pierwszy w historii Polskiej Ligi Koszykówki rozegrana została liga trójek. PGE Spójnia udanie przebrnęła przez turniej eliminacyjny i zagrała w turnieju finałowym. Dominik był liderem tej drużyny, a filmiki z jego efektownymi akcjami krążyły po internecie.

– Rzeczywiście, całkiem nieźle mi poszło – ocenia Dominik Grudziński. – Miałem tam większe pole manewru, gra w dużej części opierała się na mnie i mogłem się bardziej otworzyć, miałem większą pewność siebie. W tej lidze mogłem w większym zakresie pokazać to, czego się dotychczas nauczyłem.

Stargardzianin dobrze się czuje w graniu 3×3, ale chce skupić się na koszykówce 5×5.

– Dostałem ze dwadzieścia propozycji dołączenia latem do zespołów grających w koszykówkę 3×3 i mogłem wziąć udział zarówno w turniejach w Polsce, jak i zagranicznych, ale nie skorzystałem z żadnej propozycji – mówi Dominik Grudziński. – Nie chcę zaprzepaścić szansy, która otwiera się na nadchodzący sezon, a granie w takich turniejach to zawsze ryzyko kontuzji.

Dominik Grudziński
Fot. Grzegorz Drążek. Dominik Grudziński opowiadał o koszykówce, razem z Tomaszem Śniegiem i Karolem Gruszeckim, na spotkaniu z osadzonymi w stargardzkim zakładzie karnym.

Chciałby świętować z kibicami mistrzostwo kraju

W minionym sezonie Dominik odkrył w sobie jeszcze jeden talent. Tym razem nie dotyczy koszykówki bezpośrednio. To talent aktorski. Podczas pobytu PGE Spójni Stargard na krótkim zgrupowaniu w Serbii Dominik był głównym aktorem powstałych tam filmików relacjonujących pobyt stargardzkiego w tym kraju. Dominik Grudziński świetnie się czuł przed kamerą i z mikrofonem. Opowiadał, prowadził rozmowy z kolegami z drużyny.

Od dziecka dużo przebywam wśród różnych ludzi, z różnych środowisk, słucham, rozmawiam i może dlatego łatwiej mi teraz wystąpić w takiej roli. Jestem osobą otwartą, kontaktową i fajnie mi z tym.

Dominik Grudziński
Dominik Grudziński
Fot. Grzegorz Drążek

Dominik jest jednym z nielicznych wychowanków Spójni Stargard w ekstraklasowym zespole. Jedynym, który jest w podstawowym składzie i dostaje konkretną szansę gry. Stargardzcy kibice go lubią, wspierają dopingiem.

– Cieszę się, jak mogę dać im trochę radości moją grą, to są kibice Spójni, mojego klubu – mówi Dominik Grudziński. – Miłe są sytuacje, jak po meczach chcą ze mną porozmawiać, zrobić zdjęcia. Widać, że stargardzcy kibice utożsamiają się z wychowankami klubu. Bardzo bym chciał, żeby dalej tak było, że mogę dać im trochę radości od siebie. Lubię rozdawać ludziom uśmiechy. A najbardziej bym chciał świętować z nimi mistrzostwo Polski dla Spójni.

Narzeczona Klaudia

Powrót kilka lat temu z Ostrowa Wielkopolskiego do Stargardu to także otwarcie nowego etapu w życiu prywatnym Dominika.

– Zacząłem spotykać się z Klaudią, z którą jesteśmy do dzisiaj, a od półtora miesiąca Klaudia jest moją narzeczoną – mówi Dominik Grudziński.

Dominik Grudziński
Fot. ze zbiorów prywatnych Dominika Grudzińskiego

Dominik ma wsparcie w narzeczonej, jej rodzicach, a także w swojej siostrze.

– Rodzice Klaudii uwielbiają koszykówkę – mówi Dominik. – Tata, mogę powiedzieć mój teściu, jest w klubie kibica Spójni od dobrych parunastu lat. Jest w grupie tych kibiców, którzy są przy Spójni niezależnie od tego, w której gra lidze. Dużą rolę w moim życiu odegrała także mama Klaudii, moja teściowa. Można powiedzieć, że była to moja druga matka, która wsparła mnie mentalnie w trudnych momentach, kiedy zostałem pozbawiony pracy w Spójni. Ważną rolę w moim życiu odgrywa także moja siostra Maja, która wróciła rok temu do Stargardu i zamieszkała z nami w naszym domu rodzinnym. Zawsze się wspieraliśmy i możemy na siebie liczyć.

W jednej drużynie z tatą

Dominik cały czas chce iść koszykarsko do przodu. Nie myśli jednak tylko o sobie. Chętnie włącza się do akcji, w których może innym przekazać trochę tego, czego sam się nauczył.

– Bardzo ciekawymi wydarzeniami były campy, które prowadziliśmy razem z tatą – mówi koszykarz PGE Spójni Stargard. – Prowadziłem też treningi indywidualne, w ramach półkolonii Stargardzkiego Centrum Nauki Filary i Ośrodka Sportu i Rekreacji w Stargardzie. To wszystko działo się przez ostatni rok. Pod tym względem to był intensywny rok. Cieszę się, że mogę dołożyć cegiełkę do rozwoju sportowego młodzieży.

W sezonie 2022/2023 Dominika dodatkowo połączyło z tatą coś jeszcze. Zagrali w jednej drużynie w 3 lidze.

Cieszę się, że udało mi się namówić tatę, by zagrał z nami i wspomógł trzecioligowy zespół PGE Spójni Stargard swoim bogatym doświadczeniem boiskowym. To był fajny czas.

Dominik Grudziński

Kto komu dawał wskazówki na boisku? Tata synowi, czy syn ojcu?

– Nawzajem – odpowiada Dominik.

Dominik Grudziński
Fot. Kacper Salamon. Dominik z tatą Wiktorem w jednej drużynie.

Dominik Grudziński w pełni poświęca się koszykówce. W wolnym czasie pomaga tacie w gastronomii. Kiedyś można go było spotkać w takiej pracy nad jeziorem w Ińsku, teraz nad Miedwiem.

– Taka sezonowa praca, która pozwala mi spędzić więcej czasu z tatą i wspólnie podziałać – wyjaśnia Dominik.

Dominik Grudziński
Fot. Emilia Chanczewska. Dominik z tatą podczas świątecznej wizyty PGE Spójni Stargard na oddziale pediatrycznym stargardzkiego szpitala.

Za miłą i słodką gościnę dziękujemy piekarni i cukierni MAXAN Czekolada chleb i kawa Stargard przy ulicy Piłsudskiego 6 w Stargardzie.