Po odłowieniu w Stargardzie koziołka, jeździe w strażniczo-policyjnym konwoju i wypuszczeniu kozła w Witkowie, byliśmy z Michałem Kudawskim z firmy Larus przy Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt w Szczecinie, na kolejnych interwencjach w stargardzkim regionie.
Pojechaliśmy więc wczoraj (w środę 7.05.2025 r.) po rannego wróbelka w Witkowie, którego przekazały w pudełeczku mała bosa dziewczynka z mamą.
Ptaszka źle potraktowały koty, ale ma szansę z tego wyjść. 🙁


W Tychowie po pieska, któremu kilka dni wcześniej zmarł nagle (w wieku 48 lat) właściciel. W Kiczarowie w schronisku, by psiaka zostawić. Tam osieroconą suczkę przywitał jazgot ujadania zamkniętych w klatkach psów. Widok drżącego ze strachu psiaka o smutnych oczach łamał serce. Mam nadzieję, że jamnikowata sunia szybko znajdzie nowy dom!
Przy okazji dodam, że dokładnie 2 miesiące wcześniej (7.03.2025 roku) Rada Gminy Stargard przyjęła uchwałę w sprawie „Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie gminy Stargard w 2025 roku”. I na jej mocy Michał Kudawski odłowił w Tychowie suczkę i przekazał ją do Schroniska dla bezdomnych zwierząt Kudłata Ferajna w Kiczarowie.




Potem w Żarowie po trzy szpaki pisklaki, które wypadły z gniazda ściętego drzewa. Na szczęście wpadły w dobre ręce druhów z OSP Żarowo. Stamtąd mają trafić do inkubatora.




I na koniec po gołębia zatrzymanego na komendzie stargardzkiej straży miejskiej, przy ul. Pierwszej Brygady 35. W miłym i wyluzowanym pod sam koniec służby gronie naszych miejskich strażników. 🙂




Dla Michała Kudawskiego było to typowo spędzone kilka godzin pracy. Zaczął się sezon, w którym ma najwięcej podejmowanych interwencji. Jeździ z jednej na drugą. Ciekawie było mu towarzyszyć! Nieczęsto można spotkać człowieka z tak dużą wiedzą o dzikich (i nie tylko!) zwierzętach oraz umiejętnościami w zajmowaniu się nimi. Ma też niezwykłą uważność na otoczenie, zachwyca się kolorami mijanych pól, od razu widzi że przydrożny orzech przymarzł, a wśród traw rozsiały się pastewne konopie. Niesamowita jest także galeria w jego telefonie i kryjące się za każdym ze zdjęć historie. Są tam przeróżne zwierzaki, dziki, szopy, węże, sowy i inne ptaki. Niestety także zwierzęta ciężko ranne, chore i martwe.
– Pamiętam każdą z interwencji – przyznaje Michał Kudawski, gdy dziwię się, gdy wymienia miejsce akcji (Grabowo) obrączkowania i zwracania do gniazda sześciu małych płomykówek, którą opisywałam pięć lat temu. – A rocznie mam ich dwa tysiące. Miesiąc do miesiąca jest nierówny. Najwięcej jest teraz, na wiosnę i latem. Bywa ciężko i długo, do domu wracam na śniadaniokolację.
Zaskoczył mnie w tej sytuacji fakt, że samorząd, z którym ma umowę jego firma Larus, nie płaci za każdą interwencję, tylko rozlicza się skromnym ryczałtem…
Akcja ratowania sarenki pod koniec ub. roku: