Słyszeliście o geocachingu? To gra terenowa, która stała się pasją Tomasza Bielewicza, pracownika Urzędu Miejskiego w Stargardzie, kibica piłkarskiego, a teraz także odkrywcy skrytek pochowanych po całej Polsce, ale i poza granicami naszego kraju.
Stargard z pasją – odcinek 10
Z Tomaszem Bielewiczem spotykam się w parku 3 Maja w Stargardzie. Miejsce nie jest przypadkowe, o czym będzie nieco później. Mój rozmówca ma 45 lat. Od 2005 roku pracuje w Urzędzie Miejskim w Stargardzie.
– Jestem inspektorem nadzorującym inwestycje związane z budową dróg i audytorem w zakresie bezpieczeństwa drogowego – mówi Tomasz Bielewicz.

Zaczęło się od Dni Stargardu
Jak to się stało, że jego pasją stał się geocaching, czyli gra terenowa z wykorzystaniem odbiorników GPS? Żeby poznać odpowiedź, cofamy się o przeszło siedem lat.
– Wszystko zaczęło się od Dni Stargardu 2015 – wspomina Tomasz Bielewicz. – Wtedy to, obecnie mogę już powiedzieć, że mój kolega ze Szczecina, zorganizował wydarzenie pod hasłem poszukiwanie skarbów. Temat mnie zaciekawił i postanowiliśmy rodzinnie wziąć w nim udział. Nic wtedy na temat geocachingu nie wiedziałem. Zebrało się piętnaście czy dwadzieścia osób, spotkaliśmy się w parku 3 Maja i wyruszyliśmy grupą na poszukiwanie skarbów. Szliśmy śladami zabytków.

Panu Tomaszowi spodobało się to tak bardzo, że postanowił zgłębić tajniki geocachingu. No i wciągnęło go to tak mocno, że stało się to jego pasją. Celem geocachingu jest odnalezienie skrytek przygotowanych przez innych uczestników gry. Mając współrzędne należy odkryć skrytkę. Po drodze można natrafić na dodatkowe zadania i zagadki.
Tak się w to wkręciłem, że wybierając się gdzieś, sprawdzam czy w pobliżu są poukrywane skrytki, które mógłbym odnaleźć. Raczej nie zdarzy się taka sytuacja, że jadąc do jakiegoś miejsca w Polsce czy w innym kraju, nie sprawdzę, czy są w okolicy jakieś skrytki.
Tomasz Bielewicz
Pytam stargardzianina, co trzeba zrobić, żeby włączyć się do tej gry.
– Trzeba wejść na stronę geocaching.com, założyć konto, wybrać nick, hasło i już można grać – odpowiada pan Tomasz. – Skrytki odkrywamy za pomocą aplikacji, którą instalujemy w telefonie. Ja używam aplikacji c:geo. Aplikacja wskazuje drogę do skrytek wytyczoną na podstawie współrzędnych podawanych przez autorów skrytek.

Tomasz Bielewicz realizuje pasję razem z żoną Joanną i 16-letnim synem Kubą. Odkrywanie kolejnych skrytek stało się dla nich codziennością.
– W zasadzie przy każdej podróży, także urlopowej, sprawdzamy, co nas czeka na trasie, jakie ciekawe miejsca możemy odwiedzić i przy okazji znaleźć następne skrytki i w ten sposób dopisać sobie kolejne województwo w realizacji tej pasji – wyjaśnia stargardzianin. – Zdarzają nam się wyjazdy specjalnie na poszukiwanie skrytek. Wsiadam do auta z żoną, synem i jedziemy. Mamy kilka upatrzonych miejsc. To na przykład Świnoujście i okoliczne rejony niemieckie, gdzie jest dużo fajnych skrytek geocachingowych. Lubimy jeździć do Ahlbecku czy Heringsdorfu.

Aktywność, nowe miejsca i znajomości
Mój rozmówca łączy w swojej pasji przyjemne z pożytecznym. Geocaching to bowiem aktywność. Jest okazja, by zrobić parę kilometrów marszem.
– Skrytki nie zawsze są gdzieś przy drodze, często trzeba kawałek przejść, pochodzić po parkach, wejść do lasu – wyjaśnia pan Tomasz. – Są także trasy rowerowe, wzdłuż których zakładane są skrytki. To zachęca do pokonania danej trasy, a przy okazji odnalezienia kilku czy kilkunastu skrytek. Polecam geocaching jako formę aktywności. A przy okazji, można odwiedzić interesujące miejsca i dowiedzieć się o nich ciekawych rzeczy.
To właśnie poznawanie nowych miejsc jest dla stargardzianina bardzo istotne w tej pasji.
– Interesuję się geografią, a także historią i geocaching pozwala mi te zainteresowania realizować – mówi Tomasz Bielewicz. – Najbardziej podoba mi się, że mam możliwość odwiedzania ciekawych, nowych miejsc i poznawania ich historii. Zasada jest taka, że autor skrytki tworzy jej opis. W ten sposób każdy, kto ją odkryje, dowie się czegoś o danym miejscu. Czasami są to miejsca, których nie znajdziemy w przewodnikach. Ja dzięki geocachingowi odwiedziłem sporo takich miejsc, do których normalnie bym nie dotarł. W ten sposób poznałem różne miejsca pamięci, zobaczyłem mogiły żołnierzy walczących podczas wojny, które znajdują się często gdzieś z dala od dróg, ukryte w lasach.
Geocaching daje też możliwość poznawania nowych ludzi. Najczęściej na eventach organizowanych dla graczy.
– Nawiązuje się znajomości, nawet przyjaźnie – podkreśla stargardzianin. – Też poznałem osoby, z którymi cały czas utrzymuję kontakt. Choćby z jednym Słowakiem, z którym poznałem się na jednym z eventów w Bieszczadach.
Kilkanaście osób w Stargardzie
Społeczność geocachingowa jest całkiem spora. Jak mówi mój rozmówca, raz na jakiś czas organizowane są duże spotkania, na które zjeżdżają gracze z całej Polski, a także obcokrajowcy pasjonujący się geocachingiem.
– Na te największe wydarzenia przybywa po kilka, a nawet kilkanaście tysięcy osób – mówi pan Tomasz. – W tym roku w wakacje było takie spotkanie w Gdyni i byłem na nim. W następnym roku będzie we Wrocławiu.
Mój rozmówca podkreśla, że choć podczas odkrywania skrytek można gromadzić za to punkty, to nie chodzi o rywalizację pomiędzy graczami.
Nie chodzi w tej zabawie o to, żeby być lepszym od kogoś, bo się odkryło więcej skrytek. Bardziej liczy się satysfakcja z samego odkrywania. Niektóre skrytki są sprytnie pochowane i trzeba pogłówkować, żeby je odnaleźć.
Tomasz Bielewicz

O rywalizacji gracze nie myślą, ale porównać się do innych mogą.
– Osoby, które znajdują skrytki, wpisują się i później można przy ich profilach zobaczyć, ile mają odkrytych skrytek – wyjaśnia stargardzianin. – Ja odkryłem już ponad dwa i pół tysiąca skrytek.
Geocatching.com i odpowiednia aplikacja łączą poszukiwaczy z różnych krajów. To umożliwia odnajdywanie skrytek na całym świecie.
Jak duże jest środowisko geocachingowe w Stargardzie?
– Jest nas kilkanaście osób – odpowiada Tomasz Bielewicz. – Czasem organizowane są w naszym regionie eventy dla graczy i się spotykamy.
Są też zagadki
Tomasz Bielewicz nie tylko odkrywa skrytki. Sam też je przygotowuje.
– Stworzyłem około 140 skrytek, przeważnie w rejonie Stargardu – mówi stargardzianin. – Właściciel skrytki musi o nią dbać, dlatego tworzę skrytki w takich miejscach, żeby do nich co jakiś czas zaglądać bez konieczności dalekiego wyjazdu.
Może być kilka rodzajów skrytek. Oznaczone w aplikacji na zielono są skrytkami tradycyjnymi, czyli takimi, które odkrywa się po dotarciu do miejsca oznaczonego współrzędnymi.
– Skrytka ze znakiem zapytania, to skrytka zagadkowa, gdzie trzeba jeszcze rozwiązać jakieś zadanie, żeby poznać finałowe współrzędne, pod którymi ukryta jest skrytka, są także skrytki wieloetapowe – wymienia pan Tomasz. – Ja tworzę wszystkie rodzaje skrytek: tradycyjne, zagadkowe, wieloetapowe.

Podczas naszego spotkania odkryliśmy w Stargardzie trzy skrytki stworzone przez Tomasza Bielewicza. Jedną z nich w parku 3 Maja, dwie w parku Jagiellońskim.
– Skrytki mogą mieć różne formy i wielkości – wyjaśnia stargardzianin. – Ja wykorzystuję na przykład pojemniki po tabletkach musujących. Osoba, która odkryje skrytkę, znajduje w niej kartę, na której się wpisuje, odnotowuje znalezienie, a przez aplikację albo stronę internetową zgłasza odkrycie i dostaje punkty za odnalezienie skrytki. Po odnalezieniu skrytki, udokumentowaniu odnalezienia jej, znowu ją maskuje, żeby inni łatwo jej nie znaleźli.

Odkrywcy mogą też liczyć na jakieś niespodzianki po odnalezieniu skrytki.
– Graczy obowiązuje zasada „rzecz za rzecz” – mówi pan Tomasz. – Poszukiwacze skrytek zostawiają w nich jakiś drobny przedmiot, który następny odkrywca może zabrać jako pamiątkę odnalezienia skrytki, a sam zostawia w niej coś innego dla kolejnego odkrywcy. Ja też tak robię, zostawiam na przykład niewielkie figurki, breloczki, długopisy, magnesy.

Rozmawiając o geocachingu może pojawić się skojarzenie ze znaną przed laty zabawą w poszukiwanie pokemonów. Pytam mojego rozmówcę, czy to dobre skojarzenie?
– Pokemony to zabawa bardziej wirtualna – odpowiada Tomasz Bielewicz. – Skrytki w geocachingu są rzeczywiste, ukryte w danych miejscach, można je zobaczyć, dotknąć. No i są opisy miejsc, pozwalające poznać ich historie. Geocaching to gra terenowa, ale i edukacyjna.
Odkryli skrytki we Lwowie
Geocaching to zabawa dla konkretnej grupy wiekowej?
– Nie ma wieku, który byłby przypisany do geocachingu – uważa Tomasz Bielewicz. – Grają dzieci i starsze osoby. Poznałem gracza ze Świnoujścia, który ma 66 lat i jest pasjonatem geocachingu. Zakłada skrytki między innymi dla swoich wnuków.
Jak się nie uda znaleźć skrytki albo jak się zauważy, że coś jest nieczytelne w zagadce, to zostawia się informacje w aplikacji dla autora i później jest to wyjaśniane. Bo, jak mówi stargardzianin, zdarza się na przykład, że skrytki są niszczone. Ktoś, kto przypadkowo natrafi na taką skrytkę, a nie wie o co chodzi, potrafi ją zniszczyć. Dlatego autorzy na bieżąco sprawdzają stan skrytek. Wszystko po to, żeby mogły one długo służyć poszukiwaczom.
Pytam Tomasza Bielewicza, czym jest dla niego geocatching?
– Geocaching to dla mnie możliwość aktywnego spędzania czasu z rodziną – odpowiada stargardzianin. – Odwiedzania nowych ciekawych miejsc. Podczas wycieczek czesto korzystamy z rowerów. Każda wycieczka daje dużo radości i satysfakcji z kolejnych odnalezionych skrytek.
Gdzie najdalej pan Tomasz ze swoimi bliskimi odkryli geocachingową skrytkę?
– Podczas tych kilku lat gry w geocaching udało się odwiedzić już kilka krajów w Europie – wyjaśnia Tomasz Bielewicz. – Najdalej udało nam się dotrzeć na Ukrainę, gdzie we Lwowie zdobyliśmy kilka skrytek. Dużo ciekawych skrytek jest też w Czechach, na Słowacji czy w Niemczech.

Wczoraj też się wybrali na poszukiwania.
– Byliśmy na poszukiwaniach skrytek w niemieckiej części wyspy Uznam – mówi pan Tomasz. – Odwiedziliśmy kilka miejscowości, takich jak Koserow, Zempin, Zinnowitz czy Trassenheide. Podczas kilkugodzinnej wycieczki zdobyliśmy 21 skrytek. Większość było łatwo znaleźć, ale zdarzyły sie też takie, których znalezienie zajęło trochę więcej czasu. Po dwie skrytki trzeba było wejść nawet na drzewo.

Był rekordzistą w kręgle
Bohater publikacji jest też kibicem piłkarskim. Kibicuje Pogoni Szczecin. Jeździ rodzinnie na mecze czy to do Szczecina czy po Polsce, ale także te rozgrywane w innych europejskich krajach. W tegoroczne wakacje był na meczu Pogoni w europejskich rozgrywkach pucharowych w Kopenhadze.
– Sam grałem w piłkę nożną w Błękitnych Stargard, później w halowej piłkarskiej lidze amatorskiej w Stargardzie w zespole Auto Roman – wyjaśnia Tomasz Bielewicz.
Stargardzianinowi nie są obce też kręgle. Swego czasu grał w Stargardzkiej Lidze Bowlingowej w drużynie Flinstoni. I może się pochwalić wyjątkowym osiągnięciem. Uzyskał w jednej grze 290 punktów, co zdarza się rzadko, a już prawie nigdy wśród typowych amatorów rzucających zwykłą, „niekręconą” kulą. Maksymalny wynik, który można uzyskać w grze bowlingowej to 300 pkt. Długo wynik Tomasza Bielewicza był rekordem stargardzkiej kręgielni Rondo.