spójnia stargard zastal zielona góra
Fot. Grzegorz Drążek

PGE Spójnia Stargard zawisła nad przepaścią. Trzyma się już tylko jedną ręką

PGE Spójnia Stargard przegrała dzisiaj u siebie z Orlenem Zastalem Zielona Góra 80:82 w przedostatniej kolejce rundy zasadniczej ekstraklasy koszykarzy. Już nie tylko od niej zależy, czy utrzyma się w najwyższej lidze.

Przed niedzielnym spotkaniem w Hali OSiR Stargard wiadomo było, że zwycięstwo pozwoli stargardzkiemu klubowi odskoczyć na punkt Arce Gdynia i opuści on ostatnie miejsce w tabeli. Stawka dzisiejszemu meczu w Stargardzie była wysoka także dla zielonogórskiego klubu. W przypadku zwycięstwa zachowywał on szansę na dziesiąte miejsce po rundzie zasadniczej, które w tym sezonie pozwala zachować szansę na play off, bo będą dodatkowe spotkania pomiędzy drużynami z miejsc od siódmego do dziesiątego.

W składzie PGE Spójni na dzisiejsze spotkanie nie było jednego z liderów Elijaha McCaddena, który jak poinformował stargardzki klub zmaga się z kontuzją. W tej sytuacji trener Krzysztof Koziorowicz nie musiał wybierać, kogo tym razem z obcokrajowców nie wpisze do składu meczowego. Był więc nie grający w poprzednim spotkaniu Isiah Ross. Amerykanin jednak kolejny raz nie wniósł nic ciekawego do gry stargardzkiego zespołu. Na parkiet wszedł po pięciu minutach pierwszej kwarty i grałdo końca tej części. Jego dorobek to dwa niecelne rzuty trzypunktowe, raz zgubił piłkę i miał jedną zbiórkę. Trener Krzysztof Koziorowicz po pierwszej kwarcie już nie wpuścił go na boisko.

Lepiej mecz rozpoczęli goście, którzy zyskali nawet dziesięć punktów przewagi. W drugiej kwarcie ofensywną grę poprawili gospodarze, w czym spora zasługa Aleksandara Langovica, ale skuteczne akcje notowali też choćby Jayden Martinez, Malik Johnson, Sebastian Kowalczyk. Po akcji trzy plus jeden tego ostatniego PGE Spójnia wyszła na prowadzenie 30:26. Ostatecznie po pierwszej połowie to goście wygrywali, ale tylko punktem.

W trzeciej kwarcie, tak jak w pierwszej, lepiej radzili sobie przyjezdni. Ich przewaga dwukrotnie urosła do dziesięciu punktów, a pod koniec tej części nawet do czternastu. W tej sytuacji kibice stargardzkiego klubu mogli obawiać się, że w czwartej kwarcie nie będzie już emocji, tym bardziej, że ostatnia kwarta nie jest w tym sezonie mocną stroną PGE Spójni. Tak jednak nie było. Tym razem w czwartej kwarcie stargardzki zespół zagrał skutecznie i wrócił do gry o zwycięstwo.

W stargardzkiej drużynie trafiali w czwartej kwarcie Jayden Martinez, Yehonatan Yam, Malik Johnson, Paweł Kikowski, ale motorem napędowym pościgu za rywalem był Aleksandar Langovic. Serb raz po raz raził przeciwnika skutecznymi akcjami. Od stanu, kiedy PGE Spójnia miała 70 punktów, kolejne osiem punktów rzucił Aleksandar Langovic. Było wtedy już tylko 78:79. A kiedy dwa osobiste dorzucił Paweł Kikowski, stargardzki klub odzyskał prowadzenie.

O wszystkim decydowały ostatnie sekundy. Najpierw Darius Perry trafił za 2 punkty i Zastal miał punkt więcej. Na niespełna 7 sekund przed końcem nie trafił Malik Johnson, ale gospodarze pozostali przy piłce, mając do wyprowadzenia akcję zza linii pod koszem gości. Po przerwie na żądanie Malik Johnson nie wprowadziłjednak piłki do gry przez pięć sekund i sędziowie odgwizdali błąd przyznając piłkę zielonogóskiemu klubowi. Faulowany Ty Charles Nichols trafił jednego osobistego i było 80:82. Na ostatnią akcję PGE Spójnia miała niespełna sześć sekund, ale Malik Johnson wbiegając pod kosz rywali nawet nie oddał w czasie rzutu. To oznaczało, że stargardzki zespół przegrał dwoma punktami. Nie pomogła świetna dzisiaj skuteczność trzypunktowa. Koszykarze PGE Spójni trafili 10 na 21 rzutów dystansowych, czyli 47,6 procent.

Taki wynik sprawił, że PGE Spójnia pozostała na ostatnim miejscu w tabeli. W walce o utrzymanie pozostały już tylko kluby ze Stargardu i Gdyni. Oba mają tyle samo punktów. PGE Spójnia ma jednak gorszy bilans bezpośrednich spotkań, bo dwukrotnie przegrała z Arką. Żeby stargardzki klub pozostał w ekstraklasie, musi w środę w ostatniej kolejce spotkań rundy zasadniczej wygrać w Warszawie z Dzikami, przy jednoczesnej porażce Arki u siebie z GTK Gliwice.

Jeśli chodzi o Dziki, cały czas muszą one walczyć o dziesiąte miejsce. Jeśli przegrają ze stargardzkim klubem, zostaną wyprzedzone albo przez zespół z Zielonej Góry albo przez klub z Ostrowa Wielkopolskiego. Natomiast GTK dzisiaj pokonał Trefla Sopot i zapewniło sobie pozostanie w ekstraklasie i w meczu przeciwko gdyńskiej drużynie gliwicki klub ani nie będzie grał o play off, ani nie będzie walczył o utrzymanie.

PGE Spójnia Stargard – Orlen Zastal Zielona Góra 80:82 (14:22, 25:18, 13:26, 28:16)

PGE Spójnia: Langovic 22 (1), Johnson 18 (3), Kikowski 10 (2), Kowalczyk 10 (2), Martinez 10 (1), Słupiński 5, Yam 3 (1), Borowski 2, Gordon, Ross.

Orlen Zastal: Perry 19 (3), Wójcik 19 (2), Brkić 16, Nichols 12 (2), Łabinowicz 7 (1), Kołodziej 5 (1), Matczak 2, Simmons 2, Grady, Sitnik, Woroniecki.

spójnia stargard zastal zielona góra
Fot. Grzegorz Drążek

To był ostatni w tym sezonie mecz PGE Spójni w Stargardzie. Kibice przez całe spotkanie gorąco dopingowali swój zespół. Podobnie jak licząca około 70 osób grupa kibiców zieloniogórskiego klubu, co sprawiło, że atmosfera w stargardzkiej hali była świetna. Wynik nie jest jednak po myśli stargardzkiego klubu, który jest w trudniejszej sytuacji niż gdyński zespół.