Krzysztof Koziorowicz
Fot. Grzegorz Drążek

Trzy pytania do… Krzysztofa Koziorowicza

Rozmawiamy z Krzysztofem Koziorowiczem, byłym koszykarzem i trenerem, nauczycielem, jednym z dyrektorów Sportowej Spółki Akcyjnej Spójnia Stargard, startującym w wyborach do Rady Miejskiej w Stargardzie.

Jako sportowiec doskonale pan wie, co to rywalizacja, wygrywanie i przegrywanie. Traktuje pan start w wyborach samorządowych, jako kolejny mecz do rozegrania?

Trochę tak, ale to inny rodzaj rywalizacji, w której zresztą jestem mniej doświadczony, niż w tej sportowej. Mam jednak za sobą epizod samorządowy, znam Miasto, znam ludzi, ludzie znają mnie… a na sporcie, jak to się mówi, „zęby zjadłem”… Do wyborów lokalnych idę z bagażem wiedzy z dziedzin, które się wzajemnie splatają: sportu i edukacji.

Jakie cechy pana charakteru najbardziej mogą się przydać w pracy radnego miejskiego?

Przede wszystkim systematyczność i konsekwencja w dążeniu do wykonania zadania i osiągnięcia wyznaczonego celu. Jestem ambitną osobą, z uporem dążę do tego, by realizować plany. Takie podejście, które ja nazywam „merytorycznym uporem”, na pewno przyda się w pracy radnego. Jest wiele wyzwań, pomysłów, celów do zrealizowania i chcę tak działać, by wyzwaniom sprostać, pomysły wdrożyć, a cele osiągnąć . Także poprzez pracę zespołową, czego nauczył mnie sport, a co w pracy Rady Miejskiej jest konieczne.

Można odnieść wrażenie, że wszystko u pana kręci się wokół sportu. A co jeszcze lubi robić Krzysztof Koziorowicz?

Lubię spotykać się z ludźmi, rozmawiać, oczywiście, wcześniej czy później rozmowa schodzi na temat sportu… Spotkania i rozmowy są potrzebne w pracy radnego, a moje rozlegle kontakty interpersonalne pomogą wsłuchiwać się w głosy mieszkańców różnych profesji, zajęć i pozycji w społeczności lokalnej . Co jeszcze lubię robić? Jestem kinomanem, zdarzało się dawniej, że bywałem w kinie dwa, trzy razy w tygodniu. Teraz, z powodu natłoku zajęć i obowiązków, jest to najczęściej kino domowe… Natomiast urlopy spędzam aktywnie, grywam w siatkówkę i tenisa ziemnego. W koszykówkę raczej nie, bo nawet na formułę 3X3 jednego Koziorowicza jest jednak za mało…