Kettlebell juggling. Słyszeliście o czymś takim? Patrycja Szot jest jedną z niewielu osób w Polsce, ale i na świecie, które uprawiają tę raczkującą dopiero dyscyplinę sportową.
Stargard z pasją – odcinek 28
W tym odcinku naszego cyklu wyjątkowo postanowiliśmy wyjść nieco poza Stargard, bo i wyjątkowa jest pasja naszej bohaterki. Patrycja Szot mieszka w Warszawie, ale urodziła się w Stargardzie i tutaj spędziła ponad 20 lat. Do Stargardu wraca i Stargard ma w sercu, co udowodni w dalszej części artykułu. Nasza rozmówczyni jest na bieżąco ze sprawami Stargardu. Także dzięki Stargard.News. Kilka dni temu napisała do nas, a my uznaliśmy, że jej historia jest warta opisania w naszym cyklu o ludziach z pasją.
Jaką to niecodzienną pasję ma pani Patrycja? To kettlebell juggling, czyli żonglerka siłowa.
– To stosunkowo nowy, a właściwie bardzo nowy sport – mówi Patrycja Szot. – Zaczęło się w Rosji. Kbjuggling jako amatorski sport uprawiany jest w tym kraju od około 40 lat. W 2019 roku został on tam uznany jako oficjalny sport pro. U nas, a właściwie w całej Europie, dopiero się tworzy. Trochę jesteśmy pionierami tej dyscypliny na skalę ogólnoeuropejską.
Rozsiani po świecie
Co się kryje pod hasłem żonglerka siłowa?
– Kbjuggling to mix różnych opcji rzucania i łapania kettla, czyli odważnika z uchwytem – wyjaśnia pani Patrycja. – Podstawowych rzutów jest pięć i od tej bazy zaczynamy zabawę z kombinacjami, obrotami, ilością obrotów, powtórzeń, a jest naprawdę wiele, wiele możliwości. Dla widza jest to pewnego rodzaju show, według mnie dość spektakularne. No, ale to moja opinia, bo często słyszę, że to mało rozwojowy sport, z czym oczywiście się nie zgadzam. Standardowo kobiety rzucają ciężarkiem o wadze 8 kilogramów, a chłopaki 16 kg.
Patrycja Szot podkreśla, że jeśli chodzi o rzucanie i kombinacje, to jest multum opcji.
– Mamy kilka podstawowych stylów – tłumaczy pani Patrycja. – Classic jungling to mój główny styl. Power jungling to też klasyczny styl, ale z cięższym odważnikiem. Dla kobiet będzie to zawsze 12 kg, natomiast dla mężczyzn według kategorii wagowej, może to być 20, 24 lub 32 kg. Takich „wariatów”, co rzucają ciężarkiem o wadze 32 kg też znam. Jest jeszcze freestyle, ale na razie tego nie praktykuję. Wbrew pozorom, to dość skomplikowany sport.
Dyscyplina ta poza Rosją jest w powijakach.
W Polsce, z tego co się orientuję, a staram się być w miarę na bieżąco z takimi informacjami, jest nas na razie niewielu. Palce dwóch dłoni wystarczą, by nas policzyć. Pasjonaci tej dyscypliny są w całej Europie i w całym świecie. Chyba największego świra, poza mną oczywiście, mają na tym punkcie Hiszpanie. Jak mawia mój serdeczny przyjaciel Carlos: „We poisoned the water with jugglers visus” . Właśnie to jest piękne. Mamy tą swoją małą społeczność, na maksa się wspieramy, a tak naprawdę każdy jest z innej części świata.
Patrycja Szot
Zaczęło się od odchudzania
Skąd u pani Patrycji zainteresowanie nieznaną w ogóle powszechnie dyscypliną, jaką jest kettlebell juggling?
– Wiąże się z tym ciekawa historia – odpowiada Patrycja Szot. – Swego czasu sporo przytyłam. Nie przejmowałam się jednak tym i ciągle wtedy mówiłam, że chuda to ja już byłam. Nie potrzebowałam się odchudzać, ale jak zobaczyłam siebie na zdjęciach z wakacji w 2019 roku, to przeżyłam szok. I nieważne, że ja tę samą osobę widywałam codziennie w lustrze. Jakieś 90 kilogramów przy wzroście 162 centymetry. Szok. Szybka decyzja – odchudzam się. W rok zgubiłam 30 kg. Normalna dieta, żadna głodówka plus siłownia, tylko nie fittnesy cardio, a zajęcia siłowe. Ciężar musiał się zgadzać, czyli sztangi, hantle.
Jak mówi pani Patrycja, wszystko szło super, ale do czasu.
– Pojawił się covid i zamknięte zostały siłownie – przypomina Patrycja Szot. – Można było ćwiczyć w domu, ale w moim przypadku to nie to samo. Brakowało ciężaru. Znalazłam jedną jedyną czynną siłownię w Warszawie. Pojawił się jednak problem, bo była tak oblegana, że było ciężko zrealizować swój plan treningowy. A uważam, że jeśli chodzi się na siłownię, to z planem treningowym, a nie że tu pójdę, tam pójdę. Brak wolnych ciężarów strasznie mnie męczył, ciągła zmiana planów… I nagle Eureka! Kettlebell! Można zrobić wszystko. Cały trening funkcjonalny, zrobić sobie mięśnie, po prostu wszystko. Zaczęłam więc trenować z kettlem, w międzyczasie na siłowni okazało się, że pojawią się zajęcia z kettlebell w stylu hard, dwa razy w tygodniu z trenerem. Oczywiście chętnie na nie poszłam. Tam poznałam trenera Aleksa, który, okazało się, robi fantastyczne rzeczy z kettlem, czyli juggling. No to ja też chciałam. Początki były okrutne, oj okrutne. To kettle robił, co chciał ze mną, a nie ja z nim. Ale przetrwałam w tym i nie żałuję.
Żonglerka siłowa, co podkreśla pani Patrycja, nie jest łatwym sportem. Wymaga całkowitego skupienia, odpowiedniej siły, właściwych rzutów, dobrych chwytów. Treningi są wymagające i pozostawiają ślady na rękach.
Ale jest ogromna frajda z każdego nowego rzutu, który uda się złapać.
Patrycja Szot
Kettlebell juggling to tak naprawdę pierwsza sportowa przygoda mojej rozmówczyni.
– Jedyny sport, jaki uprawiałam w życiu, to była koszykówka, oczywiście w najgorszym wydaniu, z chłopakami z dzielnicy, u siebie na ulicy, pod własnym domem w Stargardzie – mówi Patrycja Szot.
Stargardzianką się jest
Stargard cały czas jest bardzo ważny dla pani Patrycji.
– Stargard to przede wszystkim moje cudowne dzieciństwo, okres dojrzewania, to dla mnie najwspanialsze miasto i choć od jakiegoś czasu mieszkam gdzie indzie, to jest dla mnie najważniejsze – podkreśla Patrycja Szot. – Jak spędzasz w nim swoje najlepsze lata, te beztroskie, to wiadomo, że żaden inny zakątek świata tego nie zmieni. To tutaj powstały moje najważniejsze przyjaźnie, które trwają do tej pory. Pierwsze miłości już nie trwają, ale tutaj były pierwsze:) To się pamięta i to zostaje. Stargardzianką się jest, a nie się bywa. Stargard jest moim rodzinnym miastem, o czym zawsze głośno i wyraźnie mówię. Stąd pochodzę i tu się wychowałam, co często podkreślam, nawet trenując z herbem Stargardu na piersi.
Specjalistka od żonglerki siłowej podkreśla też, że do Stargardu stale i chętnie powraca.
– Rodzina, przyjaciele, znajomi to mnie tutaj przyciąga – mówi pani Patrycja. – Z naciskiem na rodzinę. Jednak na wszystko brakuje czasu, bo ja zawsze wpadam jak po ogień. Zawsze jak jestem w Stargardzie, robię sobie spacer, by zobaczyć, co się w moim mieście dzieje, co się zmieniło. Chodzę tak właściwie z jednego końca Stargardu na drugi koniec. Chodzę, oglądam i czasem bywam w szoku widząc niektóre korzystne zmiany.
TUTAJ OBRAZEK PATRYCJA SZOT W STARGARDZIE
Nie zapomni starego amfiteatru
Moja rozmówczyni nie trafiła do Warszawy prosto ze Stargardu. Krótko po maturze wyjechała do Finlandii.
– Wymyśliłam sobie, że pojadę tam i zarobię pieniądze – wyjaśnia pochodząca ze Stargardu Patrycja Szot. – Zostałam tam pięć lat. Finlandia jest świetnym krajem, kocham ją. Jeżdżę tam, jak tylko mogę. Mam tam też swoich przyjaciół. Natomiast w tamtym momencie brakowało mi języka polskiego, zabrakło mi polskiej flagi, brakowało mi wszystkiego, co polskie. Postanowiłam wrócić. Spakowałam się, zostawiałam swoje poukładane życie w Suomi i trafiłam do stolicy Polski. I mimo że sporo się jeszcze pod drodze zmieniło, to leci już czternasty rok w Warszawie.
Pani Patrycja uważa, że nie ma nawet co próbować porównywać życia w Stargardzie i w Warszawie.
– To są dwa różne miasta, ale oba są bliskie mojemu sercu i to wcale nie za to, jakie są teraz, tylko jakie były kiedyś – mówi Patrycja Szot. – Żadnego z nich historia nie oszczędzała. Miejsca się zmieniają, choć mnie nowoczesność jakoś nie kręci. W Stargardzie będzie nowy amfiteatr, ale w moim sercu pozostanie ten stary, który niedawno został rozebrany. Moja mama pomagała w czynie społecznym go budować. Niebawem w tym miejscu będzie inny amfiteatr i życzę Stargardowi, by to był fajny obiekt. Choć szkoda pewnych miejsc, które stają się tylko wspomnieniami. Najważniejsze, że dbamy o zabytkowe mury obronne, o baszty, że jest to ładnie zachowane i jako miasto jesteśmy klejnotem Pomorza.
Założyła zbiórkę
Pani Patrycja przygotowuje się do startu we wrześniowych zawodach w kbjuggling w Hiszpanii. To będą kolejne międzynarodowe zawody z jej udziałem.
– W listopadzie 2022 roku zorganizowaliśmy w Warszawie pierwsze zawody w kbjuggling na skalę europejską – informuje pani Patrycja. – Wystąpiło szesnastu zawodników z ośmiu krajów i to było największe wydarzenie, jeśli chodzi o kbjuggling w Europie. Teraz odbędzie się kolejna duża impreza w tej dyscyplinie, na większą nawet skalę, ponieważ w miejscowości Chiclana de la Frontera w Hiszpanii w World Games Kbjuggling wystartują zawodnicy z całego świata. Na zawodach będzie pięć kategorii: klasyczny juggling, power juggling, freestyle, best trik i półmaraton. Ta ostatnia kategoria polega na tym, że przez pół godziny wyrzucamy przed sobą rzuty i liczy się to, kto więcej wyrzuci. Dokładne zasady World Games Kbjuggling dopiero zostaną do nas rozesłane, myślę że najpóźniej do końca następnego miesiąca.
Moja rozmówczyni podkreśla, że starty w międzynarodowych zawodach, te organizowane poza Polską, wiążą się z dużymi kosztami. A że to sport bardzo niszowy, to i zawodniczka wszystkie koszty musi ponieść sama. Koleżanka pani Patrycji – Ola, która bardzo ją wspiera w jej pasji, namówiła ją, by założyła zbiórkę i każdy, kto chciałby ją wesprzeć finansowo, może to zrobić.
– Zawody World Games Kbjuggling odbędą się w Chiclana de la Frontera w prowincji Kadyks – wyjaśnia Patrycja Szot. – To daleko. Najpierw lot do Sewilli, potem przesiadka na pociąg i podróż przez kolejne 115 kilometrów. To jest koniec świata. Bilety nie są tanie, podobnie noclegi, wyżywienie również, a że sport jest taki jaki jest, czyli niszowy, dlatego założyłam zbiórkę. Przez tę zbiórkę chcę też promować żonglerkę. Może ktoś się tym zainteresuje? Na tym najbardziej mi zależy, aby sport był rozpoznawalny. Zapraszam każdego, kto chce wpłacić chociaż złotóweczkę, każda pomoc się przyda.
Celem zbiórki jest zebranie 4 tysięcy złotych. Na razie 21 osób wpłaciło niespełna 1600 zł.
Z cukierni na trening
Patrycja Szot ma już sukcesy w tej dyscyplinie. Między innymi w 2021 roku była trzecia w Pucharze Polski. Natomiast w 2022 roku, w zawodach europejskich w Warszawie, zdobyła złoty medal w power juggling i srebrny krążek w rywalizacji amatorów ciężarkiem o wadze 8 kg.
– W Hiszpanii konkurencja będzie mocno obsadzona, więc nie będzie łatwo o taki sukces – uważa pani Patrycja. – Chcę dobrze przygotować się do zawodów. Dużo trenuję, pracuję nad techniką. W klasycznym jugglingu, z ciężarkiem o wadze 8 kg, stawiam sobie za cel minimum brązwoy medal. Ale będę walczyć zawzięcie o złoto.
Jaki przebieg mają zawody?
– Na swój występ każdy z zawodników przygotowuje swój własny program, mówimy tutaj o classic juggling i power juggling – wyjaśnia Patrycja Szot. – Zawodnik sam decyduje, jakie elementy wykonana. Jedyny warunek jest taki, że nie można przekroczyć 30 elementów, czyli rzutów i kombinacji. Startujemy z sumą punktów. Za każdy błąd, brak wykonania elementu czy upadek kettla odejmowane są punkty. Można rozpocząć zawody mając 10 punktów, skończyć na przykład z 3 pkt. Najwięcej punktów zabieranych jest za upadek kettla, bo cały 1 pkt. Inne błędy techniczne to np. minus 0,2 pkt. Wszystko podczas występu ma swoją wagę punktową. Przygotowany program przed występem oddaje się sędziom. Jest ich przeważnie dwóch, trzech. Główny i dwóch bocznych. Główny sprawdza, czy wszystko jest „wyrzucone”, boczni pilnują techniki i ewentualnie zabierają punkty. Podsumowując, sami ustalamy, co zrobimy i o jaki wynik walczymy. Fajną sprawą jest też to, że nasze „show” możemy robić pod dowolny utwór muzyczny.
Żeby liczyć się w rywalizacji z najlepszymi w tej dyscyplinie pani Patrycja dużo ćwiczy.
Trenuję po pracy, jestem ekspedientką kasjerką baristką w cukierni.
Patrycja Szot