Agnieszka Dawicka
Agnieszka Dawicka w Bibliotece wojskowej, Fot. Emilia Chanczewska

Na początku jest interesująca, potem staje się hobby, a na końcu robi się obsesją

Agnieszka Dawicka od 5 lat pracuje w Bibliotece Klubu Wojskowego 12 BZ na osiedlu Zachód 3 w Stargardzie, ale oprócz książek od 15 już lat ma jeszcze inną wielką pasję. To szukanie i odkrywanie tajemnic przeszłości rodów, własnego i cudzych. Genealogia!

Stargard z pasją – odcinek 16

Genealogia jest dla mnie jak zabawa w chowanego: przodkowie się kryją, a ja ich szukam! – śmieje się na początku spotkania Agnieszka Dawicka ze Stargardu. – Genealogia na początku jest interesująca, potem staje się hobby, a na końcu robi się obsesją – jestem tego żywym przykładem. Genealogią zajmuję się od wielu lat, zawsze interesowały mnie minione epoki i ludzie, którzy w nich żyli. Nie ma lepszego sposobu na poznanie ich dziejów jak przez pryzmat ich własnej rodziny. Moja pasja rozwija się od wielu lat i na dziś daje mi wiele możliwości do dalszych poszukiwań swoich przodków. Jest mi obojętne czy mieli mieszczańskie, chłopskie, czy szlacheckie pochodzenie. Ważne, by wydobyć ich z mroków przeszłości i nadać im imiona i profesje. By dowiedzieć się, kim byli, jak żyli i czego dokonali, przywrócić ich pamięć w rodzinie. To tajemnica i magia. Genealogia daje świadomość rodzinnej tożsamości i udowadnia, że nie wzięliśmy się znikąd. W pewnym momencie życia każdy z nas styka się z historią rodziny, czasem warto cofnąć wskazówki zegara, by odszukać swoje korzenie i historię rodziny. Czasem ta historia jest ciekawa, czasami dramatyczna, różnie to w rodzinach bywa…

Genealogia zajmowała mnie od zawsze, może dlatego, że u mnie w domu mówiło się o takich rzeczach. Od dziecka kochałam stare zdjęcia, lubiłam myszkować po starych strychach. Młodzi ludzie zazwyczaj żyją chwilą, do zainteresowania przeszłością trzeba dojrzeć. Ostatnio temat genealogii staje się modny, wiele osób chce znaleźć przodka hrabiego, szlachcica, a prawda jest taka, że wszyscy pochodzimy od chłopów. My pasjonaci genealogii zaszczepiamy to w młodzieży, pokazujemy, że to sposób na oderwanie się od tu i teraz. Należy upamiętniać ludzi, trzeba historię pobudzać do życia. Bo jak nie my, to kto?

Agnieszka Dawicka, genealog ze Stargardu

Drzewo z korzeniami w XVII wieku

A jak było w rodzinie Agnieszki?

Wiele odkrytych faktów mnie zaskoczyło – przyznaje Agnieszka Dawicka, rodowita stargardzianka, której rodzice też już rodzili się w Stargardzie. – Dalsze korzenie mojej rodziny, to Wielkopolska, Podkarpacie i Wołyń – dzisiejsza Ukraina. Moje drzewo genealogiczne sięga XVII wieku. To wszystko jest potwierdzone na papierze, na wszystkie moje poszukiwania mam dokumenty. Moja rodzina ma bardzo ciekawą przeszłość, także historycznie. A mnie bardzo fascynuje kim byli, co robili, czym dokładnie się zajmowali? Nie ma ich fizycznie, ale oni są wciąż gdzieś wśród nas. Poszukiwałam swoich przodków i po ponad 70 latach odnalazłam bliską rodzinę od strony taty na Mazurach. Podobnie z rodziną mojego męża. Zostawiłam karteczki na cmentarzach i rodzina się odezwała, do dziś mamy kontakty. W ubiegłym roku latem byłam organizatorką zjazdu swojej rodziny od strony mamy. Była ładne impreza w Szamotułach, było nas około 40 osób. Motorem było upamiętnienie pradziadka – powstańca wielkopolskiego, którego grób odwiedziliśmy. W tym roku będzie kolejny zjazd i z pewnością będzie nas więcej.

Genealogia – jedna z nauk pomocniczych historii, zajmująca się badaniem więzi rodzinnych między ludźmi na bazie zachodzącego między nimi pokrewieństwa i powinowactwa.

Wikipedia

By poznawać daleką przeszłość trzeba czasu, ale trzeba też pieniędzy…

– Genealogia to rzeczywiście temat rzeka. Można się nią zajmować godzinami. Robię to charytatywnie, na własny koszt. Kosztują wyjazdy, telefony, znaczki pocztowe – wylicza pasjonatka. – W domu mam własny mały gabinecik, a w nim segregatory z ważnymi dokumentami, duży zbiór fotografii. To jest moje królestwo, do którego nikt nie ma dostępu! Nikt nie ma prawa tych rzeczy dotykać, przestawiać.

Ważna jest dla mnie i historia, ale i to co dzieje się tu i teraz. I to, i to jest istotne i ciekawe, jest dla mnie motorem do działania. Staram się to wypośrodkować, by nie popadać ze skrajności w skrajność.

Agnieszka Dawicka
Agnieszka Dawicka
Fot. prywatne

Upamiętnić wielkopolskich powstańców

W okresie zimowym, od 27 grudnia 1918 do 16 lutego 1919 roku trwało powstanie wielkopolskie. Jego bohaterowie to wyjątkowe postaci dla Agnieszki Dawickiej.

– Ostatnio jestem skupiona na powstańcach wielkopolskich, ponieważ zostałam zaproszona do współpracy przez Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne Gniazdo przy odszukiwaniu pochowanych na terenie naszego województwa, regionu, powstańców. Udało nam się zweryfikować 7. Odzew na razie jest mały, ale mam nadzieję, że to się zmieni – opowiada Agnieszka Dawicka. – To było nasze jedyne zwycięskie powstanie… Jako że mam korzenie w Wielkopolsce, jestem dumna ze swoich przodków, jak chyba wszyscy Wielkopolanie. Pierwszy powstaniec wielkopolski jest u nas, na stargardzkim cmentarzu upamiętniony. Na jego grobie zawisła tabliczka, którą dostałam z Instytutu Pamięci Narodowej, został wpisany do ewidencji grobów. To Ignacy Wojciechowski, przodek mojej mamy. Odszukujemy nie tylko powstańców wielkopolskich, ale generalnie weteranów walk o wolność i niepodległość. Gniazdo stworzyło bazę wszystkich zweryfikowanych powstańców wielkopolskich, jest dostępna w internecie.

Agnieszka Dawicka

Będzie spotkanie rodzin

W jaki sposób doprowadza się od początku do końca proces upamiętnienia powstańca?

– To żmudna i monotonna praca, do której trzeba mieć cierpliwość i poświęcać dużo czasu, taka jest cała genealogia – odpowiada Agnieszka Dawicka. – Ale dla mnie to pasja, zajęcie które mnie uspokaja. Najciekawsze dla mnie jest to, że z każdego dokumentu coś wynika. To jest niekończący się proces, bo podczas poszukiwań wciąż pojawia się coś nowego. Najlepiej byłoby gdyby rodziny powstańców same się do nas zgłaszały, ale nie jest łatwo do nich dotrzeć. Ostatnio udało mi się osobiście spotkać z wnukiem powstańca, pana Zygmunta Nowickiego. To było bardzo sentymentalne spotkanie. Wnuk przyniósł dawne fotografie, medal. Porozmawialiśmy sobie. Nawiązałam także telefoniczny kontakt z panią Elwirą z Holandii, której dziadek Wincenty Kwiatkowski jest także upamiętniony jako powstaniec. Bardzo sympatyczna osoba, powiedziała mi wiele ciekawych rzeczy. Potomkowie powstańców są bardzo chętni do współpracy, to mnie bardzo cieszy. Chcę zorganizować dla nich wszystkich oficjalne spotkanie, by powymieniać się informacjami. Pierwszy krok to zgłoszenie się do IPN w Szczecinie z wnioskiem o wpis do ewidencji grobów weteranów walk o wolność i niepodległość Polski. Nie ukrywam, że to długo trwa, do 1,5 roku. We wniosku zawarte są zasługi weterana, dołącza się zdjęcie nagrobka. Szczeciński IPN weryfikuje wniosek, robi swoje kwerendy i wysyła do Warszawy. Tam nadawany jest numer wpisu, dostajemy tabliczkę, którą naklejamy na nagrobek. Istotne jest to, że już oznaczone, wpisane do ewidencji groby są nietykalne, nie podlegają likwidacji nawet gdy nie są opłacane przez rodzinę. Co ciekawe, rodziny mogą się ubiegać o sfinansowanie nagrobków. Warszawski IPN je finansuje nawet w 100 procentach, o czym niestety ludzie nie wiedzą. Wystąpiłam w tym roku o sfinansowanie nagrobka pochowanego w Stargardzie żołnierza Andersa, to był sąsiad moich dziadków.

Stara się o tabliczkę na kwaterze saperów

Agnieszka Dawicka zwróciła się, wspólnie ze Związkiem Żołnierzy Wojska Polskiego Koło nr 19 w Stargardzie, do prezydenta miasta Stargard o wykonanie tabliczki upamiętniającej ppłk. Tadeusza Dobrzyńskiego herbu Jelita (1898-1989), dzięki któremu powstała – wyremontowana ostatnio – kwatera saperów na stargardzkim cmentarzu.

– Podpułkownik Tadeusz Dobrzyński był bardzo zasłużonym stargardzkim żołnierzem na I i II wojnie światowej, inicjatorem utworzenia kwatery saperów i należy to upamiętnić na tabliczce, która tam zawiśnie – uważa A. Dawicka. – Na Dzień Sapera w kwietniu planowane jest otwarcie kwatery saperów po renowacji i mam nadzieję, że do tej pory tabliczka poświęcona Tadeuszowi Dobrzyńskiemu tam zawiśnie.

Internet bardzo pomaga

Czy galopująca cyfryzacja pomaga w realizowaniu genealogicznej pasji?

– Jak najbardziej! – bez wahania odpowiada Agnieszka. – Gdy około 15 lat temu zaczynałam swoją przygodę z genealogią nie było materiałów w internecie, miałam możliwość coś znaleźć w archiwach, w parafiach, musiałam do nich chodzić, jeździć. Teraz dostęp jest bardzo ułatwiony i uważam, że osoby które zaczynają swoją przygodę z genealogią są na świetnej pozycji. Jeżeli chodzi o strony, aplikacje, poświęcone genealogii, to mam swoje drzewo w amerykańskim serwisie MyHeritage. Jest też polski program Ahnenblatt. Jest tego sporo i nie są skomplikowane w korzystaniu.

Agnieszka często nawiązuje kontakty z krewnymi poprzez media społecznościowe i jak mówi nigdy jeszcze nie spotkała się z niemiłym potraktowaniem, zawsze spotyka się z przychylnością.

– Najtrudniej bywa na niektórych plebaniach, gdy ksiądz nie chce poświęcić czasu, pomóc w dostępie do dokumentów – opowiada. – Nie można się zrażać, podobnie jak w sytuacji długiego oczekiwania na przesłanie dokumentów. Genealogia wymaga cierpliwości. Z natury nie jestem cierpliwa, ale to takie mozolne szukanie mnie wciąga i uspokaja. Czuję satysfakcję gdy docieram do potwierdzonych dokumentów.

Założyła towarzystwo Pomerania

Agnieszka swojej genealogicznej pasji nie realizuje tylko sama, ale również wespół w zespół.

– Jestem współzałożycielką i czynnym członkiem Zachodniopomorskiego Towarzystwa Genealogicznego Pomerania, które powstało w 2014 roku, które zrzesza ponad 40 członków, głównie ze Szczecina, ale także z Gryfina, Barlinka, a ja jestem stargardzkim rodzynkiem – mówi. – Spotykamy się w Książnicy Pomorskiej w Szczecinie w ostatnią sobotę każdego miesiąca, serdecznie zapraszam! Na spotkaniach omawiamy swoje bieżące sprawy, dokonania. Kilka lat temu mieliśmy wspólny projekt ze szczecińskim archiwum „Skąd mój ród, skąd moje korzenie”. To były dwie edycje konkursu dla najstarszych uczniów szkół podstawowych, którego celem było opowiedzenie rodzinnych historii. Współpracujemy także z Towarzystwem Pomorskim z Koszalina, indeksujemy niemieckie metryki.

Napisała artykuł do gazety

Pasja genealogiczna Agnieszki Dawickiej przybiera też czasem wymiar dziennikarski.

– Jestem autorką artykułu do „Gazety Szamotulskiej”, o powstańcach wielkopolskich – opowiada. – W mojej rodzinie jest wielu powstańców wielkopolskich, mój pradziadek, moi stryjowie. Napisałam na ten temat artykuł w grudniu minionego roku. Miałam też właśnie telefon z Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Szamotułach z prośbą o podjęcie współpracy z Regionalną Izbą Pamięci w Szamotułach. W lutym chcę tam pojechać i podjąć współpracę. A współpracuję już z regionalistami z podkarpackiej Dukli, gdzie także moja rodzina ma korzenie. Wymieniamy się doświadczeniami, informacjami, poglądami.

Współpracuje także z zachodniopomorskimi regionalistami, ze stargardzkimi muzealnikami. Publikuje w internetowych grupach na Facebooku Historia Miasta Stargard oraz Stargard Nieznany.

Wygłasza ciekawe prelekcje

– Jestem też prelegentką na corocznych Ogólnopolskich Konferencjach Genealogicznych, które odbywają się na pięknym zamku w Brzegu. W tym roku mamy jubileuszowe, 10 spotkanie. Przyjeżdżają tam ludzie z całej Polski, ze świata – nawet z Australii. To prawdziwi pasjonaci, naukowcy, zacne grono – opowiada nasza stargardzianka z pasją. – Byłam już dwukrotnie prelegentką. Pierwsza prezentacja w 2019 roku, bardzo ciekawa, poświęcona była kuchni naszych przodków, skupiłam się na XIX-wiecznej kuchni. W 2021 roku miałam prelekcję pt. „W świecie zabawek naszych przodków”, też ciekawa. Zawsze po prelekcjach są dyskusje i muszę przyznać, że obie moje prelekcje cieszyły się dużym uznaniem.

Agnieszka Dawicka
Na konferencji w Brzegu, Fot. prywatne

Stargardzianka z pasją Agnieszka Dawicka jest także uczestniczką corocznych Zjazdów rodzin jeńców wojennych, organizowanym przez Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach.

– Jestem także prelegentką Polsko-Amerykańskiego Towarzystwa Genealogicznego w Stanach Zjednoczonych – dodaje Agnieszka Dawicka. – Miałam już jedną prelekcję – online, tę poświęconą zabawom naszych przodków. 4 marca będę miała kolejną – tę na temat kuchni naszych przodków. Zostałam też poproszona przez prezeskę, Dorenę Wasiak – kobietę z polskimi korzeniami, by przedstawić te prelekcje dla Polonii amerykańskiej. Poznałyśmy się na konferencji w Brzegu, była na mojej prezentacji i zaproponowała mi współpracę. Być może dzięki temu będę miała okazję polecieć do Stanów. Ludzie są tam bardzo zainteresowani poszukiwaniami swoich korzeni, żeby nie powiedzieć zafiksowani na tym punkcie.

Logo Polish American Foundation of Connecticut

Prowadzi warsztaty w Klubie Wojskowym

Agnieszka Dawicka w Klubie Wojskowym 12 BZ w Stargardzie od 3 lat prowadzi Warsztaty genealogiczne. Jego uczestnicy spotykają się co drugi czwartek w miesiącu, o godzinie 17.

– Osobom zainteresowanym genealogią pomagam poszukiwać korzeni, prowadzę swoje prezentacje – opowiada. – To przeważnie dojrzałe wiekiem osoby. Tylko jeden pan jest młodszy i jestem pod wrażeniem, bo ma duże drzewo i zebrał dużo ciekawych informacji o swojej rodzinie. Bliżej wiosny mam zamiar poprowadzić takie warsztaty w naszej bibliotece dla przedszkolaków. Nauczyć ich rozrysować bardzo proste drzewo: mama, tata, babcia, dziadek…

Została Genealogiem Roku

Agnieszka Dawicka decyzją Zachodniopomorskiego Towarzystwa Genealogicznego Pomerania w grudniu minionego roku została wybrana Genealogiem Roku 2022.

– Bardzo się cieszę, to było niezmierne zaskoczenie, nie liczyłam na to – wyznaje laureatka. – W 2021 roku zostałam wyróżniona przez swoje towarzystwo, za godne reprezentowanie Zachodniopomorskiego Towarzystwa Genealogicznego Pomerania. To jak najbardziej motywacja do dalszej pracy.

Chce napisać książkę, zbiera materiały

Agnieszka Dawicka oprócz opisanych wyżej aktywności podjęła jeszcze inną, prywatną inicjatywę.

– Mieszkam w przedwojennym, ponad stuletnim domu po moich dziadkach na ulicy Krakowskiej, blisko czerwonych koszar. Opisuję całą tę dzielnicę: Krakowska, Racławicka, Zwycięzców, Kościuszki. Spotykam się z najstarszymi sąsiadami, rozmawiam z nimi, wszystko notuję i kiedyś będę chciała te wspomnienia wydać w formie książki – opowiada nasza bohaterka. – Skupiam się na tym, co działo się zaraz po wojnie, na codziennym życiu ludzi, ale i na architekturze. Miałam przyjemność gościć w naszym domu Niemców z byłych NRD, którzy się w nim wychowali, urodzili. To starsi państwo, dopóki żyli mieliśmy miły kontakt, ja też byłam u nich. W takich sytuacjach – gdy ktoś chce zobaczyć swoją ojcowiznę – jestem w stanie zrozumieć i Niemców i Polaków. Jak dla mnie żadne podziały nie powinny mieć miejsca. Jestem jak najbardziej otwarta na takie sytuacje, bo dla mnie nie znać swoich korzeni to tak jakby być wyrwanym ze swojego drzewa.

Ma też już opisaną zabytkową kamienicę, w której mieszkała w dzieciństwie, przy ulicy Limanowskiego 26.

Limanowskiego
Limanowskiego 26, Fot. Emilia Chanczewska, archiwum

A co myśli o przeszłości swojego rodzinnego miasta?

– Uważam, że Stargard ma ciekawą historię. Nie interesuje mnie średniowiecze, ale historia od lat ’30 XX wieku do dziś. I sam Stargard, i okoliczne wsie – mówi Agnieszka. – Na pewno wiele jest jeszcze do odkrycia!