Delikatesy
Delikatesy przy ul. Armii Krajowej nieczynne są od ponad 8 miesięcy, Fot. Grzegorz Drążek

Pracownice delikatesów w bloku, który popękał, czekają na swoje pieniądze

Osiem kobiet od ponad pół roku nie doczekało się należnych zapłat za pracę w sklepie, który musiał zostać zamknięty.

Do redakcji Stargard.News trafiła sprawa, związana ze skutkami katastrofy budowlanej, do której doszło w czwartek 12 maja 2022 roku w nocy. Popękały wówczas ściany, wewnętrzne filary, a wszyscy mieszkańcy bloku przy ul. Armii Krajowej 8B w Stargardzie zostali ewakuowani i do tej pory nie wrócili do swoich mieszkań. Jednocześnie przestały działać Delikatesy Centrum mieszczące się na parterze uszkodzonego budynku.

Prowadząca sklep zatrudniała w nim osiem osób ze Stargardu i okolicy. Dostały wypowiedzenia, ale pozostały bez wypłat za maj i czerwiec 2022. To zaległość średnio 5 tys. zł na osobę. Sześć pracownic zdecydowało się na oddanie sprawy do sądu pracy. Siódma wyjechała za granicę, ósma ma inne problemy finansowe i odpuściła walkę o swoje pieniądze.

– Sprawa odzyskania zaległych wypłat – z odsetkami! – trafiła już do komornika z regionu, na którym zameldowana jest ta pani, niestety jej nie odnalazł, gdyż nie mieszka pod swoim adresem – mówi jedna z byłych pracownic delikatesów.

– Sprawa wciąż jest w toku, mimo że ja do sądu zgłosiłam ją już na początku lata – mówi inna była pracownica tego sklepu. – Pod koniec listopada dostałam z sądu zwrot dokumentów, a w grudniu sprawa trafiła do komornika. Jest nakaz zapłaty, nie ma jeszcze klauzuli wykonalności. Szybko znalazłam nową pracę, odeszłam z Delikatesów Centrum i mnie agentka tego sklepu zalega jedną wypłatę, ale nam wszystkim należą się te zaległe pensje. To są nasze, zarobione pieniądze!

Ajentką Delikatesów na os. Pyrzyckim była młoda kobieta, pochodząca z innego miasta w naszym województwie. Udało nam się z nią bez problemu skontaktować i porozmawiać.

Kobieta jest zaskoczona, że jej byłe pracownice teraz próbują, za pomocą mediów, rozwiązywać sprawę finansowych zaległości, skoro została ona już kilka miesięcy wcześniej zgłoszona do stargardzkiego sądu pracy.

– Znały całą sytuację, jednak nie próbowały dogadać się ze mną przed założeniem sprawy w sądzie, taką podjęły decyzję – mówi (dane do wiadomości redakcji). – Miałyśmy kontakt, pytały mnie o wypłaty, ale nie było prób znalezienia sposobu na porozumienie się, np. rozłożenie płatności na raty. Mówiłam im wprost, że nie dysponuję taką gotówką. Poinformowały mnie, że idą do sądu. Po złożeniu sprawy w sądzie pracownice przestały się do mnie odzywać. Nie twierdzę, że te pieniądze im się nie należą, ale ja po prostu nie dysponuję taką gotówką, by wyłożyć teraz około 50 tys. zł. Jeżeli chodzi o komornika, to jestem z nim w kontakcie. Będzie sprawa w sądzie, będzie wyrok. Takie sytuacje niestety się w biznesie zdarzają.