Konferencja w starostwie powiatowym
Od prawej Krzysztof Kowalczyk - dyrektor stargardzkiego szpitala, Iwona Wiśniewska - stargardzki starosta i wicestarosta stargardzki Łukasz Wilkosz, Fot. Emilia Chanczewska

Szpital w Stargardzie od lutego bez całodobowej laryngologii

Na szali było bezpieczeństwo finansowe szpitala i utrzymanie go w ogóle. Wszyscy lekarze i pielęgniarki dostaną propozycję dalszej pracy w szpitalu. Pacjenci na zabiegi wymagające dłuższego niż jeden dzień pobytu w szpitalu, będą musieli jeździć do innych miast.

Wczoraj w stargardzkim starostwie odbyło się spotkanie dla dziennikarzy, poświęcone sytuacji stargardzkiego szpitala, z naciskiem na planowane zamknięcie oddziału otolaryngologicznego.

– Szpital powiatowy w Stargardzie jest w obiekcie dużego zainteresowania radnych, mieszkańców i przede wszystkim zarządu powiatu stargardzkiego, na sercu leży nam sprawne funkcjonowanie tak ważnej jednostki, odpowiadającej za bezpieczeństwo medyczne dużej populacji mieszkańców powiatu stargardzkiego – podkreśla Iwona Wiśniewska, stargardzki starosta. – Samorząd powiatowy od 2015 roku z budżetu wykłada środki na pokrycie ujemnego wyniku finansowego szpitala. Kwota ta przekracza na dziś 20 mln zł. Sytuacja jest trudna.

Wojna w Ukrainie, procesy inflacyjne, a wcześniej pandemia, podczas której stargardzki szpital i wszystkie przyszpitalne poradnie działały bez przerwy, ale także przegrana długoletnia sprawa sądowa związana ze zdarzeniem medycznym z 2008 roku, w wyniku której szpital zapłacił w sumie 2,7 mln zł roszczenia – to główne powody, które pośrednio i bezpośrednio doprowadziły do decyzji zamknięcia oddziału otolaryngologicznego w stargardzkim szpitalu, z dniem 1 lutego 2023 roku.

– To zmiana w zakresie obsługi pacjentów otolaryngologicznych ze szpitalnictwa stacjonarnego w kierunku rozszerzenia pracy poradnictwa szpitalnego, w oparciu o lekarzy, których mamy – mówi Krzysztof Kowalczyk, od 5 lat dyrektor Samodzielnego Publicznego Wielospecjalistycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej im. Kazimierza Dłuskiego w Stargardzie i autor programu naprawczego, który przedstawił Radzie Powiatu Stargardzkiego. – Z przeprowadzanych na bieżąco analiz wynika, że na oddziale, który ma 15 łóżek wykorzystanych jest ich 58 procent (od stycznia do listopada 2022). Zdarza się, że jest do dyspozycji blok operacyjny, a wykonywany jest tylko jeden zabieg, bo nie ma więcej pacjentów. Roczne przychody oddziału to 2 260 000 mln zł, a koszt zatrudnionego personelu w oddziale to rocznie 2 593 000 zł. Oznacza to, że przychody generowane przez oddział nie wystarczają na wynagrodzenia. Nie wystarczają też na koszty utrzymania szpitala. Priorytetem jest dla nas utrzymanie płynności całego szpitala. Dlatego skłaniam się ku temu, by oddział otolaryngologiczny w części stacjonarnej został zamknięty. Każdy z lekarzy otrzymał propozycję pracy w przyszpitalnych poradniach, w dogodnych godzinach, od rana do wieczora. Wstępnie zadeklarowało się 3 lekarzy. Także każda pielęgniarka dostanie propozycję pracy, w otolaryngologicznej poradni przyszpitalnej, także w oddziałach chirurgicznym, rehabilitacji i internistycznym. Żadna pielęgniarka – a są one zatrudniane w szpitalu, nie w poszczególnym oddziale – nie straci pracy.

Jedyną szansą uzyskania rentowności na oddziałach stacjonarnych jest ich obłożenie, którym sterują potrzeby zgłaszających się do szpitala pacjentów. Obłożenie na oddziale otolaryngologicznym to 58%. Oddział trzeba ogrzać, posprzątać, musi być zatrudniona sekretarka medyczna. Daliśmy sobie szansę, doinwestowaliśmy ten oddział. Sprzęt ten dalej będzie służył pacjentom. Z poradni korzysta średnio 474 pacjentów miesięcznie, natomiast z oddziału korzysta miesięcznie średnio 38 pacjentów. Z opłacanego, zabezpieczonego bloku operacyjnego – 15 pacjentów miesięcznie. Zdarzały się sytuacje, że personel na bloku był, a pacjentów brak.

K. Kowalczyk

Dyrektor K. Kowalczyk podkreślał, że w całym szpitalu jest deficyt kadry, i jest to problem ogólnopolski. Póki co, kadra stargardzkiego szpitala bez problemu otrzymuje wypłaty, sytuacja pod tym względem jest stabilna – jak zapewnia dyrektor.

– Pieniądze idą za pacjentem, a dyrektor stał się zakładnikiem kadry medycznej, zależy mi na zatrudnianiu lekarzy, ale muszę konkurować o nich z innymi jednostkami w mieście i województwie, z pogotowiem, ze szpitalami w innych miastach powiatowych oraz w mieście wojewódzkim – mówił K. Kowalczyk. – Pracujemy na maksa, przyjmujemy jak najwięcej pacjentów. Około 500 tys. zł brakuje nam z NFZ, który jest naszym głównym płatnikiem, na zwiększenie wynagrodzeń minimalnych, które obowiązują od lipca w zawodach medycznych i już są zapowiadane kolejne. Szpital to pracownicy zatrudnieni na umowę o pracę i pracujący na kontraktach. Pierwsi musieli dostać podwyżki, drudzy nie. Atrakcyjnego wynagrodzenia za pracę oczekuje personel pracujący na SOR, gdzie jest największe obciążenie.

Nie używam słowa likwidacja, tylko zmiana, bo nie chcemy pozbawiać pacjentów dostępu do specjalistów, do zabiegów. Będą realizowane zabiegi przewidziane w katalogu poradni przyszpitalnej. To nie ma być typowa przychodnia, będą tam łóżka spoczynkowe, do odpoczynku po jednodniowym zabiegu. Szpitale powiatowe będą się teraz koncentrować na pomocy diagnostycznej, nocnej, pierwszym kontakcie. Zabiegi tak, ale takie gdzie pacjent jest wypisywany tego samego dnia. Skłaniamy się ku trendom demograficznym – starzejące się społeczeństwo. Więcej będzie rehabilitacji, łóżek geriatrycznych, zakładów opiekuńczo-leczniczych. Rozwijać ma się poradnictwo, szczególnie poradnia kardiologiczna.

Krzysztof Kowalczyk, dyrektor SP WZOZ Stargard