Podczas robót drogowych na terenie Stargardu odkopano fragmenty szkieletu ludzkiego. Wiele wskazuje na to, że historia odnalezionych szczątków dotyczy Stargardu i sięga wiele lat wstecz.
To odkrycie z wiosny tego roku. Sprawa nie była nagłaśniana. My dowiedzieliśmy się o niej w tym tygodniu. Jak ustaliliśmy, na szczątki ludzkie natrafiono 15 maja 2025 roku, podczas prac przy przebudowie ulicy Sadowej w Stargardzie. Sprawą zajmowała się stargardzka prokuratura i policja. Śledczy ustalili, że znalezione szczątki ludzkie nie są powiązane ze sprawą kryminalną. Najprawdopodobniej sprawa sięga dalekiej przeszłości Stargardu.
Postępowanie prowadzone było w kierunku czynu z art. 262 par. 1 kk, który mówi o znieważeniu zwłok, prochów ludzkich lub miejsca spoczynku zmarłego.
– W toku postępowania przeprowadzone zostały, pod nadzorem prokuratora tutejszej prokuratury, oględziny miejsca ujawnienia szczątków ludzkich – informuje Magdalena Matkowska, zastępca Prokuratora Rejonowego Prokuratury Rejonowej w Stargardzie. – W oględzinach uczestniczył także archeolog. W sprawie przeprowadzono sekcję antropologiczną w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym oraz wyizolowano profil DNA. Wszystkie przeprowadzone w sprawie czynności dowodowe, w tym zwłaszcza usytuowanie szkieletu w miejscu jego ujawnienia (na linii wschód-zachód, z twarzą skierowaną ku wschodowi), jak i przeprowadzone badania antropologiczne samego szkieletu wskazują, że ujawnione szczątki mają pochodzenie archeologiczne. Nie jest możliwe precyzyjne określenie czasu, z którego pochodzą.
Ustalono natomiast, że są to szczątki dorosłego mężczyzny. Postępowanie Prokuratury Rejonowej w Stargardzie, dotyczące odnalezionych szczątków ludzkich, zostało umorzone wobec stwierdzenia braku znamion przestępstwa.
W oględzinach na miejscu odnalezienia szczątków ludzkich przy ulicy Sadowej w Stargardzie uczestniczył Marcin Burdziej z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Stargardzie, który zebrał informacje pozwalające rzucić trochę więcej światła na całą sprawę. Na miejscu odkrycia fragmentów szkieletu człowieka był też Marcin Majewski, dyrektor MAH Stargard. Wszystko wskazuje na to, że odnalezione szczątki należą do mężczyzny, który przed laty dokonał przestępstwa, za które wymierzono mu karę powieszenia na szubienicy. Takie wyroki wymierzane były publicznie, co miało charakter prewencyjny.
– Nie wiadomo, czy od średniowiecza, ale na pewno w czasach nowożytnych w tym miejscu było miejsce straceń – mówi o odkryciu szkieletu ludzkiego przy ulicy Sadowej w Stargardzie Marcin Majewski, dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Stargardzie. – Stargard miał prawo karać na gardle, był tutaj kat. Z przekazów historycznych wiemy, że w XVII-XVIII wieku mieszkał on przy obecnym kanale Młyńskim, na zapleczu obecnej ulicy Kazimierza Wielkiego.

Szubienice ustawiane były poza miastem, przy rozwidleniu dróg. W tym przypadku szubienica znajdowała się przy rozwidleniu dróg na Pyrzyce, Witkowo i na Skalin. Stała w rejonie, w którym obecnie rozpoczyna się ulica Sadowa.
– Odkrycie tych szczątków ludzkich stanowi potwierdzenie miejsca, w którym była szubienica – mówi Marcin Majewski, dyrektor MAH Stargard. – Wcześniej mieliśmy potwierdzenie tego na mapach historycznych, jednak mapy sprzed lat nie są tak precyzyjne, jak obecne i nie można było wskazać konkretnie miejsca, w którym była szubienica. Teraz, po odkryciu szczątków ludzkich, to miejsce jest wskazane bardziej dokładnie.
Dyrektor stargardzkiego muzeum wyjaśnia, że odpowiedzialność za pochowanie ciała osoby skazanej na śmierć przez powieszenie na szubienicy spoczywało na kacie.
– Sąd decydował, jak długo ciało wisiało na szubienicy – wyjaśnia Marcin Majewski. – Mogło wisieć aż do rozkładu, ale też kat mógł po kilku dniach je pochować. Nie wiemy, jak było w tej sytuacji. Wiadomo natomiast, że ciało chowane było w miejscu kaźni, obok szubienicy. Ktoś, kto był skazany na śmierć, nie mógł być pochowany na terenie miasta.
Jak mówi Marcin Majewski, Stargard miał jeszcze jedną szubienicę, z drugiej strony miasta. Kat zakończył działalność w Stargardzie w pierwszej połowie XIX wieku, prawdopodobnie w latach trzydziestych tamtego stulecia.
– Kaci być może jeszcze mieszkali później w mieście, ale wyroki nie były wykonywane publicznie, stąd szubienica w tym miejscu przestała istnieć – wyjaśnia Marcin Majewski, dyrektor MAH Stargard. – Wiem, że na początku XX wieku kary śmierci wykonywano w więzieniu przy dzisiejszym Placu Wolności, a kat przyjeżdżał z Wrocławia.