Para stargardzian, Elżbieta i Mieczysław, postanowiła włączyć się w pomoc powodzianom i wykorzystać posiadanego busa do przewozu zebranych w Stargardzie darów. W sobotę 21 września 20-24 roku dotarli do zalanych Głuchołaz na Opolszczyźnie. Mamy relację z ich akcji.
Na stronie internetowej znalazłem nr telefonu i we wtorek późnym wieczorem zadzwoniłem do pani Emilii z portalu Stargard.News, która od razu zaproponowała mi pomoc w kontakcie z osobami odpowiedzialnymi za miejską zbiórkę. Na drugi dzień do południa już byłem na miejscu zbiorki, organizowanej przez Urząd Miejski w Stargardzie przy ul. Pierwszej Brygady 35 i z panią Mają uzgadniałem termin wyjazdu do Głuchołaz. Tam właśnie nasze miasto wiozło dary.
W czwartek po południu parkując samochód zauważyłem, że mam wbity gwóźdź w oponę. Pomyślałem, że z samego rana podjadę do wulkanizatora. Pomyślałem też, że może wynajmę z wypożyczalni przyczepkę. W piątek na 11 godzinę byłem umówiony na załadunek darów od stargardzian.
O 8 rano w piątek zadzwoniłem do wypożyczalni samochodów Air z zapytaniem czy dysponują odpowiednią przyczepką. Pani Monika – właścicielka wypożyczalni – poinformowała mnie, że dysponuje taka przyczepką, a jak się dowiedziała w jakim celu ją wypożyczam od razu powiedziała mi, że też się do tego dokłada. Dziękuję pani Moniko!
Następnie pojechałem do wulkanizatora FASTDRIVE, by naprawić oponę. Na miejscu gdy pan dowiedział się, że wybieramy się do Głuchołaz od razu wziął się do naprawy i też się do wyprawy dołożył.
O godzinie 10 odebrałem przyczepkę. O 11 już się zameldowałem w punkcie zbiorki i w bardzo sprawny sposób załadowaliśmy na samochód i przyczepkę 1500 butelek wody i prawie 400 kg karmy dla zwierząt oraz trochę innych darów. Bardzo dużo żywności pojechało wcześniej innymi samochodami.
Wyjechaliśmy o godzinie 14. Wieczorem dojechaliśmy do Świdnicy, gdzie postanowiliśmy przenocować. W hotelu GALESZ właścicielka gdy tylko dowiedziała się o celu naszej podróży zadeklarowała się, że też się do tego dokłada i możemy spać spokojnie. Byliśmy zaskoczeni, to było mało powiedzieć, że miłe!
W sobotę o godzinie 8 wyruszyliśmy dalej. Mieliśmy jeszcze około 120 km. Po drodze okazało się, że musieliśmy trochę objechać niektóre drogi. W południe dojechaliśmy do Głuchołaz. Wjechaliśmy do miasta z tej strony, z której nie było zalane. Głuchołazy mają około 14 tysięcy mieszkańców. Bez trudu trafiliśmy do miejsca zbiorek. Dowiedzieliśmy się tam, że wodę którą głownie wieźliśmy, możemy zawieźć bezpośrednio do miejsc, gdzie jej potrzebują. Z pomocą pana Andrzeja, jednego z wielu koordynatorów, pojechaliśmy dalej. On jechał jednym busem, my za nim.




Wjechaliśmy w tę cześć miasta, która wcześniej była zalana. Wszędzie leżało pełno błota, pełno śmieci, korzeni drzew. Rozładowano nas w trzech punktach, na dużym osiedlu 4-piętrowych bloków. W czasie powodzi woda sięgała tam do 7 metrów wysokości. Jak nam mówił jeden z mieszkańców, woda przez to osiedle płynęła jak rwąca rzeka zabierając wszystko po drodze.








Mieszkańcy tego osiedla nie mają do tej pory wody pitnej. Ale nie to jest dla nich największym problemem. Pytali nas czy nie mamy łopat, narzędzi. Prosili nas żebyśmy im to przywieźli. Wszystko, co jest potrzebne do sprzątania, do remontu. Drabiny, kleje, farby, pędzle, wkręty, gwoździe…
Jeżdżąc po tym osiedlu widzieliśmy wielką determinację na ich twarzach i wolę walki. Mimo tak wielkiej tragedii byli zaangażowani ponad siły w odbudowę. Na ulicach widzieliśmy dużo ludzi, wojska i sprzętu, ale też ogrom pracy przed nimi żeby to wszystko posprzątać. Wiedzieliśmy też dużo samochodów z innych części Polski przywożących dary. Wszędzie nam dziękowano.
Zacząłem tę relację od tego jak się zapytałem Elżbiety: czy pojedziemy?!
A teraz mam pytanie do was, mieszkańców Stargardu:
– CZY ZAWIEZIEMY TAM POTRZEBNE RZECZY, TO CO POTRZEBUJĄ DO ODBUDOWY?!
Moja partnerka już mi odpowiedziała:
– JEDZIEMY!
Elżbieta i Mieczysław