Enduro Paweł Sawicki
Fot. Nadesłane przez Pawła Sawickiego

Paweł Sawicki ze Stargardu na motocyklu w Getzen Rodeo. Spompował ręce, zgrzał sprzęgło

Paweł Sawicki z MotoBoyz Stargard wystartował w kolejnych dużych międzynarodowych zawodach enduro. Wziął udział w Getzen Rodeo w Niemczech, finale rund FIM.

W czerwcu tego roku stargardzianin Paweł Sawicki spełnił swoje marzenie i wystartował w Erzberg Rodeo w Austrii. Tam miał okazję ścigać się z najlepszymi zawodnikami enduro na świecie. Reprezentant MotoBoyz Stargard nie wiedział wtedy jeszcze, że w tym roku weźmie udział w kolejnych dużych zawodach międzynarodowych. W listopadzie wystartował w Niemczech w Getzen Rodeo.

Stargardzianin podzielił się z nami wrażeniami z udziału w tej imprezie.

Kiedy po starcie w zawodach Erzberg Rodeo, jednej z rund mistrzostw świata hard enduro, wydawało się, że trudniej się nie da, przyszedł czas na Getzen Rodeo, finał wszystkich rund FIM, które odbywały się na całym świecie, a wisienka na torcie była tak blisko, bo w Niemczech.

Paweł Sawicki

W dołączeniu do stawki startujących w Getzen Rodeo pomógł Pawłowi jego sponsor – 24MX. Nie jest bowiem tak łatwo dostać się do tych zawodów.

– Na liście startowej nie było już osób z przypadku, tylko 70 najlepszych rajderów z całego świata – podkreśla Paweł Sawicki. 71 numer ja otrzymałem, co było dla mnie spełnieniem marzenia.

Relacja Pawła Sawickiego:

Dzień pierwszy – przyjazd na miejsce, odbiór dokumentów, przegląd techniczny motocykla i sprawdzenie go pod każdym kątem, nawet głośność wydechu, homologacja opon itd. Po godzinie 11 wszyscy rajderzy udali się na trening przed eliminacjami. I tu pierwszy kontakt z takim podłożem – skałą. To nie treningi na naszym terenie, tylko zupełnie nowa nawierzchnia, a do tego pionowe i strome podiazdy. W pierwszym przejeździe prologu niezbyt dobry przejazd i do tego jeszcze lampa led kolidowała z czytnikiem, przez co został wykonany błędny pomiar startu. Przejazd drugi i 33 miejsce na 64 rajderów. Łącznie po dwóch przejazdach 51 miejsce, więc jest bardzo dobrze jak na tak wysoki poziom zawodników.

Wieczorem odbył się wyścig double trouble, czyli 16 najszybszych rajderów z prologu mierzyło się 1 vs 1 na trasie w padoku, gdzie ponad 2000 kibiców oglądało wieczorne show.

Czas spać i regenerować siły po całonocnej podróży. Dzień drugi to już półfinałowy wyscig – 2 godziny po 3 km trasie – górskiej trasie. Ponad 10 000 kibiców na trasie, co chwilę język polski słyszany z oddali z hasłem „powodzenia Paweł”. Wow. I to od razu dodawało mi siły, słysząc jak dużo ludzi wspierało mnie w tym starcie na miejscu, a do tego moi przyjaciele z Gryfic pojawili się na trasie.

Czas się zbierać na start. Godzina 9.30 razem z Michałem Moodiabłem – moim przyjacielem i mechanikiem oraz ekspertem od zawieszenia, udałem się na linię startową z numerem 51. Odliczanie i start. 2 godziny ostrej jazdy. Nie starałem się pchać za wszelką cenę, bo wiedziałem, że większość rajderów jedzie tam, aby dostać się do 20 najlepszych, natomiast ja jadę dla przygody, dla treningu i dla zdobycia wiedzy. Po godzinie udało się zdobyć pierwsze okrążenie, co na poczatku, widząc te podjazdy i zjazdy, wydawało się niemożliwe. Drugie okrążenie było torchę szybsze, ale spompowałem tak mocno rece, że motocykl nagle zaczął ważyć ze 300 kg (normalnie coś koło 130 kg). Jeszcze do tego tak zgrzałem sprzęgło, że zniknęło na ostatnich metrach przed ukończeniem drugiego okążenia. Zjechałem na dół i po krótkiej rozmowie z organizatorem na mecie postanowiłem stanąć na głowie! Tak – nie mogłem zakończyć tego inaczej! Byłem dumny sam z siebie, że udało mi się dojechać cały i zdrowy!

Sezon 2023 był dla mnie mega szalony! Tyle wyjazdów, doświadczenia, poznanych ludzi i walki z najlepszymi, ale wiem że 2024 będzie jeszcze lepszy! Dziękuję wszystkim sposnorom za pomoc, za wsparcie, za treningi, za doping i zaufanie! Widzimy się w kolejnym sezonie. A tego i tak nie kończę, bo do enduro nie ma złej pogody.