Błysk w oku, piękny uśmiech, wysportowana sylwetka. Nie tylko miło się patrzy na taką kobietę, ale przede wszystkim dobrze jej słucha, gdy mówi o swojej życiowej pasji, którą jest bieganie. O wewnętrznej motywacji, determinacji i ambitnych planach.
Stargard z pasją – odcinek 45
32-letnia stargardzianka Paulina Kaczyńska od prawie 20 lat związana jest z klubem WMLKS Pomorze Stargard, gdzie z dużymi sukcesami trenuje bieganie pod okiem trenera Zbigniewa Krzyśka. Już za kilka dni, a dokładnie 1 października 2023 roku, startuje w pierwszych Ulicznych Mistrzostwach Świata na 5 km, które odbędą się w stolicy Łotwy, Rydze. Spotykamy się gdy ma już za sobą przygotowania.
– Wszystko co było do zrobienia, już z trenerem zrobiliśmy. W sobotę (w momencie publikacji już minioną) czeka mnie jeszcze sprawdzian w prędkościach startowych, a mianowicie do przebiegnięcia będę miała odcinek 3 km + 1km w prędkościach startowych i dopiero wtedy będziemy mogli stwierdzić czy jestem w pełni przygotowana do startu. Potem już tylko pełne skupienie na regeneracji i odpoczynku, a że ja nie potrafię odpoczywać i wszędzie jest mnie pełno, to wiem, że teraz muszę skupić uwagę tylko na tym, by nie zmarnować tego, na co pracowaliśmy przez ostatni okres – wyznaje Paulina Kaczyńska. – A jak się relaksuję? Wychodzę na spacery z moim psem. Spędzam czas z rodziną. Staram się wykorzystywać, każdą wolną chwilę na rozmowy z przyjaciółmi. A w domu, jak to w domu, standardowy tryb czyli dobry film i czytanie dobrych książek. To bardzo trudne dla mnie, ale przed startem potrafię prawie przez dwa dni nic nie robić, wtedy skupiam się tylko na regeneracji i nic innego mnie nie interesuje. Ogarnia mnie całkowity spokój…
Jaki wyznacza sobie cel na mistrzostwa świata w Rydze?
– Będą w nich startować zawodnicy osiągający bardzo dobre wyniki, na poziomie 15 minut i poniżej, to ogromna przepaść… Moim celem jest zbliżenie się do rekordu Polski biegu na ulicy. Nie jest to bardzo trudny wynik do zrobienia – 15 min. 34 sek. – a moja forma pokazuje, że jestem w stanie to zrobić. Nie obiecuję, ale mentalnie i fizycznie będę robić wszystko, by zbliżyć się do tego wyniku! – zapewnia Paulina. – A jeżeli nie teraz, to na pewno w tym roku. Bo wiem i mocno wierzę, że to zrobię!
Paulina Kaczyńska biega od prawie 20 lat, po ostatniej dłuższej przerwie, wróciła na bieżnię i zaczęła osiągać wyniki bliskie swoich rekordów życiowych. A bardzo dobrym wyznacznikiem i punktem odniesienia przygotowania był start na 5000 metrów w Białogardzie, podczas którego osiągnęła bardzo dobry wynik 15.46,27 mimo bardzo trudnych warunków, ulewy.
– Po tym biegu można było bardzo optymistycznie podejść do dalszych przygotowań – mówi.
Z SKS w SP 7 do WMLKS Pomorze
Ale wróćmy do początku… Wszystko zaczęło się w Szkole Podstawowej nr 7 na pl. Majdanek w Stargardzie, na treningach SKS prowadzonym przez nauczyciela WF Krzysztofa Rytwińskiego.
– Mieliśmy wiele ogólnorozwojowych treningów, o których niestety dziś się zapomina w szkołach – mówi Paulina. – Nasz nauczyciel przekazywał sportowe „perełki” ze szkoły do klubu. Trafiłam tam w 10-osobowej grupie dziewcząt. Zaczęły się treningi na stadionie. Odbywały się po godzinie, trzy-cztery razy w tygodniu. Z początku były trochę jak zabawa. Z naszej grupy zostałam tylko ja. Dołączyłam do bardzo silnej ekipy trenera Krzyśka. Zdobywaliśmy wtedy drużynowe mistrzostwa Polski w biegach przełajowych.
Potem przyszły sukcesy indywidualne. W Polsce i za granicą. Jest ich wiele. Ze zdjęć i z publikacji prasowych ułożyła się już gruba kronika. Są w niej też numery startowe. Obecnie Paulina jest seniorką i w takiej kategorii ściga się na arenie krajowej.
– Jestem, w cudzysłowie, starym zawodnikiem. Mam już 32 lata, a od 35 roku życia to już są weterani, jestem więc bliżej weteranki. W klasyfikacji można wyróżnić takie kategorie jak młodzik, junior, młodzieżowiec, a po 23 lat stajemy się prawdziwymi seniorami. Nie brzmi to może dobrze, ale w sporcie tak właśnie jest. Jestem zawodniczką seniorską! – mówi. – A gdy byłam młodszą zawodniczką to zaszczytne było brać udział w zawodach seniorskich, w wyższej kategorii.
Bieganie ma w genach
Paulina nie jest pierwszą biegaczką w rodzinie. Biegali oboje jej rodzice, mama Wioletta i tata Dariusz, którego także trenował Zbigniew Krzysiek. Pytam Paulinę czy została biegaczką, bo miała do tego charakter czy jej charakter ukształtowało bieganie?
– To jest ze sobą powiązane, wynika z dzieciństwa, które nie było lekkie, z pracy która prowadziła do tych wyników – odpowiada nasza bohaterka. – Jako najmłodsza zawodniczka byłam jedną z najgorszych w grupie, może wstyd się przyznać, ale często oszukiwałam i kombinowałam co by tu zrobić, żeby nie wyjść na trening. Oczywiście dzisiaj tego nie pochlebiam, bo tylko ciężką pracą można dojść do wielkich rzeczy. Wtedy tego nie rozumiałam, ale ważne jest to, że jestem do dzisiaj w tym sporcie! Dziewczyny, które były
wtedy na bardzo wysokim poziomie, wcześnie się poddały i dziś ich nie ma. Bo przecież nie każdy potrafił pogodzić się z regresem wynikowym podczas dojrzewania. Ja szłam spokojnie, z każdym miesiącem po pomału do przodu.
Bieganie daje mi dużo energii i dużo siły, by funkcjonować na co dzień. Bieganie jest jak psychologiczna terapia. Kiedyś byłam cichą osobą, która najchętniej schowałaby się w kąciku. Dobrnęłam jednak do swoich wyników i jestem bardzo dumna, że dotrwałam. Jestem bardzo szczęśliwa, wiem jakie mam cele i ile mi to daje radości. Krok za krokiem, swoim rytmem, do nich dochodzę. I nie ulegam presji opinii publicznej, przez którą poddało się wielu zawodników.
Paulina Kaczyńska
Chce być w najlepszej trójce
Paulina ma rekordy w biegach na dystansach od 800 m do 10 km. Pytam o ulubiony dystans.
– Gdy biega się szybko, każdy dystans boli i każdy jest ciężki, ale mnie wybrała „5”, która jest bardzo trudnym dystansem, i choć wielu zawodników w Polsce mówiło, że jest w stanie pobiec tak szybko jak ja, a w 70% okazywało się, że jest to nie wykonalne – odpowiada. – Ta „5” to mój koronny dystans, z którym czasem się lubimy, a czasem nie. „10” też lubię! Gdy zawodnik jest bardzo dobrze przygotowany do sezonu, to każdy dystans jest ok. Ale rzeczywiście, jednak w całej mojej karierze tą perełką jest „5”. Jestem siódmą zawodniczką w polskiej historii lekkiej atletyki pod względem wyników. Staram się być coraz lepsza i
znaleźć się w TOP 3. To mój cel minimum, na bieżni. Chcę wspinać się na szczyt i zapisywać się na kartach LA.
Paulina mówi też o potrzebie balansu…
– Gdy wyznaczam sobie cel na dany sezon, staram się do niego dotrwać. Może kiedyś stawiałam poprzeczkę zbyt wysoko, teraz już nie, moje cele są realne. Staram się być szczęśliwa i zadowolona z tego co na co dzień robię, nie narzucać niepotrzebnej presji, która kompletnie w niczym nie pomaga. Tak do tego podchodzę, z dużym spokojem… Staram się dawać dobry przykład zawodnikom, którzy zbyt szybko załamują się porażkami, i nie wiedzą jak sobie z nimi poradzić. Dzisiaj młodzież często nie ma cierpliwości, a co najgorsze chcieliby, aby wszystko przyszło od razu, bez wysiłku. A tak się przecież nie da.
Idealna współpraca z trenerem
Lista dotychczasowych rekordów życiowych Pauliny jest naprawdę imponująca. Pytanie – jak to się robi?!
– Złoty środek to przede wszystkim bardzo dobry kontakt i głęboka więź między mną a trenerem Zbigniewem Krzyśkiem, którego traktuję jak drugiego tatę. Trener mnie słucha, a jestem tytanem pracy, realizuję jego założenia. Liczy się też atmosfera na treningu, jak coś nie idzie, to trudno, jutro też jest dzień – uważa zawodniczka. – Trener potrafi wesprzeć, umie też wprowadzić coś nowego, gdy zawodnik czuje taką potrzebę. Jest bardzo dobrym obserwatorem, widzi w jakim zawodnik jest stanie, jak mu się odbija noga, jaki danego dnia jest w stanie zrobić trening. Od razu też wie, który zawodnik do jakich dystansów się nadaje. W Polsce cieszy się opinią trenera potrafiącego dobrze przygotować zawodnika wytrzymałościowo, zbudować mu bazę, te magazyny, których nie marnuje po drodze. To człowiek o złotym sercu, któremu na treningu można się oddać w 100 procentach!
Wciąż jednak potrafi zaskoczyć swojego trenera.
– Pamiętam, że przed biegiem na 10 km w Bydgoszczy (Mistrzostwa Polski, na których Paulina pobiegła w rekordowym czasie 32:50) i już podczas biegu czułam, że „pod nogą” jest naprawdę nieźle! To się czuje! Energia rozpiera z każdej strony! – odpowiada P. Kaczyńska. – Trener mnie uspokajał, że tam się nie biegnie na czas, mi jednak na tym zależało, czułam, że zbyt ciężko pracowałam by tylko to przebiec, zawiesić medal na szyi i wrócić do domu. Chyba był zaskoczony, bo wtedy nie tylko przywiozłam złoty medal, ale również rekord życiowy i kwalifikację na Drużynowe Mistrzostwa Europy na 10000 metrów. Trzeba jednak pamiętać o złotej zasadzie, aby na treningach przed ważnymi startami zawsze skupiać się na ładowaniu magazynu, a nie rozładowywaniu go. Bo inaczej nie zbuduje się formy. A wtedy cel na którym się tak bardzo skupiamy zawsze będzie bardziej widoczny i realny do osiągnięcia.
Trener Zbigniew Krzysiek pamięta, gdy grupka dziewcząt, w której była Paulina, z SKS trafiła do niego na stadion. Mówi, że było to około 18 lat temu. Z tej grupy została tylko Paulina i przez te wszystkie lata ich współpraca zaowocowała bardzo wieloma sukcesami.
– Dwukrotna wicemistrzyni drużynowo Europy, złota medalistka drużynowo Europy, finalistka mistrzostw Europy w Berlinie na 5 km, finalistka drużynowo na 10 km we Włoszech, kilkadziesiąt medali z mistrzostw Polski, sukcesy w półmaratonach – wymienia Zbigniew Krzysiek, trener Pauliny Kaczyńskiej. – Paulina jest bardzo systematyczna, wytrwała, nie spieszy się, bo to jej od początku wpajam. Współpracuje się nam bardzo dobrze. Gdy coś wspólnie założymy, dąży do celu, aż nieraz trzeba ją hamować, by nie dopuścić do kontuzji. Realizuje założenia w 100 procentach. Dlatego biega tak długo i na pewno długo jeszcze będzie. Jeszcze wiele przed nią! Ma za sobą odpoczynek, wyjazd na misję. Za tydzień w Rydze celujemy w rekord Polski. Po sobotnim sprawdzianie wszystkie parametry wskazują, że powinna go pobiec. Teraz wygląda to dobrze, ale wiadomo że organizm ludzki to nie maszyna, wiele też zależy od innych czynników i warunków. Jak się uda, będzie to częściowe spełnienie sezonu. W planie są jeszcze mistrzostwa Polski na 5 i 10 km na ulicy, mistrzostwa Polski w biegu przełajowym.
Trener ma nadzieję, że dalsza kariera Pauliny związana będzie z WMLKS Pomorze Stargard…
– W Stargardzie stypendyści są do 26 roku życia, mieliśmy właśnie rozmowy w mieście, by stworzone były warunki rozwoju także dla starszych zawodników. Jestem dobrej myśli, że coś się zmieni i że Paulina zostanie u nas – mówi Zbigniew Krzysiek. – A jest to osoba, która przez tyle lat, na takim poziomie, reprezentuje jedno, stargardzkie środowisko.
Nie ma w słowniku: mi się nie chce!
Paulina na swoich profilach w social mediach często motywuje innych, szczególnie kobiety, do zażywania ruchu. A co dla niej, po tylu latach w sporcie, jest motywacją?!
– Na początku motywowali mnie rodzice, później zaczęłam sama siebie motywować, sama się inspiruję – odpowiada. – Gdy przychodzi kontuzja pojawia się myśl: dziś bym chciała iść na trening, pobiegać, a nie mogę. Dlatego gdy wychodzę z kontuzji obiecuję sobie, że nigdy nie będę narzekać, marudzić, że muszę wyjść na trening, niezależnie czy pada deszcz, czy jest zimno, czy mi się nie chce – tego pojęcia nie ma już w moim słowniku. Przypominam sobie, że kiedy miałam kontuzję, chciałam biegać, a nie mogłam! Gdy podczas treningu biegnie mi się źle, przypominam sobie najfajniejsze momenty. Czasem trener mnie powstrzymuje, mówi że robię za dużo, ale bieganie jest dla mnie jak terapia, jest dla mnie wyciszeniem się, pobyciem sama ze sobą. Tym bardziej, że teraz wszyscy za czymś gonimy. Za sukcesami, za pieniędzmi… Zapominamy o tym, że wyjście na trening to czas dla siebie. Czas, by przemyśleć, przeanalizować, podsumować dzień. Tego nauczyli mnie przyjaciele z Warszawy, na wspólnych wyjazdach. By doceniać życie każdego dnia myśląc, co dobrego mnie spotkało. Nawet, gdy dzień był słaby, znaleźć choć jeden mały pozytyw.
W czasie biegu staram się, by głowa była
Paulina Kaczyńska
spokojna, skupiona, by biec na luzie. Najgorsza
„robota” zawsze zaczyna się na ¾ dystansu,
trzeba to po prostu przetrwać. I dobiec na metę
w pełnej satysfakcji z wykonanej pracy.
Z Libanu wróciła jak nowa
Paulina 9 lat temu podjęła służbę w wojsku. Jest żołnierzem zawodowym i służy w 12 Brygadzie zmechanizowanej. Przed rokiem, na koniec września 2022 roku, rozpoczęła misję w Libanie. Stamtąd dochodziły wieści o udanych startach w imprezach biegowych.
„Mimo deszczowej pogody ponad 200 żołnierzy sił pokojowych UNIFIL pobiegło razem z
tysiącami libańskich i międzynarodowych uczestniczek 9. edycji Biegu Kobiet BeirutMarathon, opowiadając się za parytetem płci i wzmocnieniem pozycji kobiet. Gratulacje dla Pauliny Kaczyńskiej, polskiej działaczki pokojowej reprezentującej UNIFIL, wygranej w wyścigu! Jej ciężka praca i poświęcenie są inspiracją dla wszystkich.” – czytamy w poście na facebookowym profilu UNIFIL-PIO z 19 marca br.
– Przez pół roku mieszkaliśmy na wysokości około 700 m i to są dla sportowca bardzo dobre warunki, jeżeli chodzi o budowanie krwi. Z drugiej strony groziło to tym, że mogę nie wrócić szybko do sportu, że forma może się cofnąć, bo mieszkaliśmy w specyficznych warunkach, trenowałam na asfalcie i biegałam przeważnie po górkach, na pętli która miała około 3 km – wspomina Paulina Kaczyńska. – To wymagało reżimu, by wszystko sobie dobrze poukładać, zrealizować i obowiązki służbowe i trening. Uspokajając przy tym trenera, że wszystko jest w porządku, żeby się martwił. Wszystkie moje treningi przez pół roku były wokół bazy,
przypominało to troszkę chomika w klatce. Poza tym inne jedzenie, inny klimat… Wiedziałam, że mogę ponieść konsekwencje, ale w życiu trzeba ryzykować. Postanowiłam spróbować, choć wiem że trener nie był temu przychylny. Miałam w sobie spokój i pewność, że gdy wrócę będzie dobrze. I tak było! Po powrocie trener był zaskoczony postępem. Zrobił mi sprawdzające, specjalistyczne treningi w drugim zakresie – w prędkościach 3.50-4 minuty, był to bieg na ok. 10 km. Wszystkie treningi były bardzo dobre, noga mi się dobrze odbijała. Jakbym wróciła z nowym życiem! Z nowym bodźcem, z nowym nastawieniem.
Paulina nie chce zbyt wiele mówić o służbie w wojsku, oddziela sprawy zawodowe od sportowych, ale nie ukrywa, że służba to i mobilizacja finansowa, i możliwość na rozwój sportowy.
– Mam wsparcie od dowódców, którzy są wspaniali – podkreśla. – Wszyscy moi bezpośredni przełożeni nie mają ze mną problemów. Ważne jest, aby dawać od siebie tyle ile chciałoby się dostawać od innych, a wtedy karma zawsze wraca, ale ze zdwojoną siłą.
Godnie reprezentuje Stargard
Po powołaniu na Mistrzostwa Świata na Łotwie, Paulina Kaczyńska miała spotkanie w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Stargardzie, który ufundował jej karnet open, była też z trenerem w Urzędzie Miejskim w Stargardzie. Czy czuje się docenioną stargardzką zawodniczką?
– Trener co roku starał się, bym nie odczuwała, że czegoś mi brakuje. Nie zawsze było lekko. Nie ukrywam, że chciałabym być bardziej doceniona, także finansowo. Bo pensja, którą otrzymuję, jest na moje wydatki życiowe. A przecież od prawie 20 lat pracuję nie tylko na swoje nazwisko, osiągając bardzo dobre wyniki. Od wielu lat w Polsce i za granicą bardzo dobrze reprezentuję nasze miasto. Ten potencjał nie jest wykorzystany w 100%. Wsparcie stypendialne jest dla młodzieży, dla seniorów nie ma. Przez półtora roku leczyłam bardzo ciężką kontuzję, bardzo ciężko było z niej wyjść. Niestety nikt się nie zainteresował i nikt nie zapytał gdzie jestem, czy coś się dzieje, czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy… – wspomina. – Coraz częściej myślę nad zmianą klubu, choć po tylu latach nie chciałabym tego robić. Po sygnałach z innych klubów, niekoniecznie w większych miastach, gdzie jest po prostu inne podejście do zawodnika, który ma osiągnięcia. Są stypendia, które pokrywają koszt odżywek, badań krwi, fizjoterapeutów, itp. Nie mogę pominąć faktu, że jestem ambasadorką firmy ASICS. Na ten kontrakt bardzo ciężko pracowałam i nikt mi go nie dał za darmo. Niestety dzisiaj trzeba pamiętać o tym, że on może się za chwilkę skończyć. A nie ukrywam, że współpraca w Stargardzie mogłaby być dużo lepsza. Mam nadzieję, że w tym roku te drzwi bardziej się otworzą… Cieszę się z każdego małego wsparcia i jestem bardzo za nie wdzięczna!
„Życiówki” Pauliny Kaczyńskiej:
- 800 m – 2:04,94
- 1500 m – 4:09,95
- 3000 m – 9:00,45
- 5000 m – 15:29,67
- 10000 m – 32:50,16
Za miłą i słodką gościnę dziękujemy piekarni i cukierni MAXAN Czekolada chleb i kawa Stargard przy ulicy Piłsudskiego 6 w Stargardzie.
W MAXANIE zajadałyśmy pistacjowe eklery. Czy sportowiec tak może? 🙂
– To nie jest tak, że popijam sałatę wodą – śmieje się Paulina. – Jedzenie to podstawa. Oczywiście podporządkowane treningowi, kontroluję to, co kładę na talerz. Po treningu jest czas na regenerację i na jedzenie. Nie jestem fanką jedzenia poza domem, ale jak już wychodzę, to na pizzę! Bo to najzdrowszy fast food.