Jeden świadek stawił się dziś przed obliczem stargardzkiej Temidy. Wezwania kolejnych wciąż pozostają bez echa. Toczy się proces, w którym o korupcję oskarżony jest ksiądz z parafii w Stargardzie oraz zaprzyjaźniony z nim więzień.
Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed już prawie 5 lat, z lipca 2018 roku. Wtedy to w ówczesnym Zakładzie Karnym w Stargardzie (obecnie przemianowanym na Oddział Zewnętrzny w Stargardzie Aresztu Śledczego w Szczecinie) wyszło na jaw, że w więziennej celi znajduje się telefon komórkowy. Osadzeni zrobili sobie nim zdjęcia, które umieścili na Facebooku. Okazało się, że telefon do ZK przemycił więzienny kapelan, młody (rocznik 1980) ksiądz z dużej stargardzkiej parafii. Miał on także przekazywać więźniom niejawne informacje. Z końcem lipca 2018 r. kapelan został zwolniony. Pod koniec września 2022 roku w Sądzie Rejonowym w Stargardzie ruszył proces.
Oskarżony jest w nim 43-letni ksiądz ze Stargardu oraz 37-letni więzień pochodzący z terenu powiatu stargardzkiego. Obaj mają zarzuty korupcyjne, dodatkowo więzień oskarżony jest o zniszczenie mienia (podczas kipiszu w celi rzucił przemyconym przez kapelana telefonem).
Świadkami w sprawie są głównie byli i obecni funkcjonariusze służby więziennej.
Dziś przed sądem stanął funkcjonariusz, który w ZK Stargard służył w latach 2012-2019. Jak zeznawał, jeden z osadzonych w celi, w której znajdował się nielegalnie telefon komórkowy, przekazał mu informację, że to kapelan go przemycił. Nie było jednak mowy, że chodziło o korzyści majątkowe lecz powodem przemytu według świadka miały być „bliższe relacje” między kapelanem a więźniem.
– Nie słyszałem, by kapelan dostawał wpłaty na konto, by robił więźniom zakupy – mówił dziś świadek. – Gdy dowiedziałem się, że w celi jest telefon wiedziałem, że trzeba szybko zakończyć tę akcję, zawiadomić dowódcę. Żeby nie było tak, jak czasem pokazują w TV, że więźniowie nagrywają funkcjonariuszy i wypuszczają wyrwane z kontekstu słowa. Podejrzewam, że wszyscy w celi korzystali z tego telefonu. Nie mogli się dowiedzieć, który z nich doniósł, że jest telefon, bo stałaby się mu krzywda, dojeżdżaliby go, zostałby pobity.
Sędzia Agnieszka Korytowska, przewodnicząca sprawie, usilnie próbuje doprowadzić do przesłuchania wszystkich powołanych świadków. Niestety, kilku wciąż unika stawienia się przed sądem. Np. jeden z nich, były więzień, jest w domu pomocy społecznej w Gryfinie. Wezwania pozostają bez odpowiedzi. Kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie za niespełna miesiąc.