Albert Bierwiaczonek przy pracy
Albert Bierwiaczonek przy pracy

Motocyklami nie tylko jeździ. Buduje je i maluje

Gdy miłość do motocykli, umiejętności techniczne i talent plastyczny spotykają się w jednym człowieku, wielka pasja staje się zawodową pracą. Potwierdzeniem dobrego wyboru życiowej ścieżki są nie tylko zachwyceni klienci, ale i sukcesy na międzynarodowych konkursach.

Stargard z pasją – odcinek 43

Zapraszamy was do poznania niezwykłego mieszkańca Stargardu, którego praca, choć ściśle związana z branżą motoryzacyjną, od zawsze ma wiele z artyzmu. Albert Bierwiaczonek pod szyldem swojej firmy Albert Kameleo Design projektuje i maluje motocykle. Zdarzało mu się także malować samochody, kaski, czy snowboardowe deski. Zdecydowanie jednak ma focusa na włoskie motocykle Ducati. Jego klienci pochodzą z różnych krajów, m.in. z Niemiec, najmocniej podbija polski i norweski rynek.

Motocykle? Od zawsze!

Albert Bierwiaczonek to rodowity stargardzianin. Tutaj się urodził (pół wieku temu!), tu chodził do Szkoły Podstawowej nr 10 (obecna SP 1). W Szczecinie rozpoczął naukę w liceum plastycznym, skończył je w Koszalinie i wrócił do Stargardu. Po mieście i okolicy lubi jeździć nie tylko motocyklem, ale też rowerem. W naszym mieście ma rodzinę, znajomych i jak mówi, zawsze będzie związany ze Stargardem. Ostatnio nawiązał kontakt ze Stargardzkim Stowarzyszeniem Sztuk Plastycznych Brama. Może zamiast aerografu chwyci też za pędzle? W końcu różne techniki malowania towarzyszą mu przez cały czas!

– Po szkole zaczęło się poszukiwanie użytkowej formy wykorzystania nabytego zawodu, interesowałem się tatuażem, dlatego zacząłem je wykonywać – wspomina Albert Bierwiaczonek. – Zajmowałem się też body paintingiem (malowaniem ciała), współpracując z krakowskim zespołem tańca współczesnego Art Color Ballet. Od zawsze jednak „chodziły za mną” motocykle… To moja największa pasja. Gdy miałem 6-7 lat wycinałem zdjęcia motocykli z gazet. Potem rysowałem motocykle. Czym jeździłem? Najpierw były romety, jawy, MZ-ety, które naprawiałem i poznałem od podstaw, ale za nimi nie tęsknię. Z czasem artystyczne malowanie aerografem, następnie projektowanie motocykli, stały się moją pracą. Robię to już od 25 lat. Moja pierwsza przygoda z mediami, to występ w „Automaniaku” TVN Turbo ponad 20 lat temu, w 2020 roku byłem dwukrotnie opisany w magazynie motocyklowym „Custom”, dzięki czemu miałem okazje gościć w domu legendę dziennikarstwa motocyklowego Lecha Wangina, i w miesięczniku „Motocykl”. A ostatnio gościłem w programie „Motoślad”, w kanale telewizyjnym Motowizja, który znaleźć można na kanale YouTube oczamiOstrego, u Olka Ostrowskiego, dziennikarza zajmującego się motoryzacją, znanego też z Antyradia.

Z czerwonego dywanu pod scenę

Przełom w zawodowym życiu Alberta nastąpił przed 5 laty, w 2018 roku.

– Na Targach Motocyklowych w Warszawie oglądałem wtedy customowe (robione na zamówienie – dop. ech) pojazdy. Zobaczyłem jak bardzo rozbudowany jest to rynek i postanowiłem sobie, że za rok ja też postawię zaprojektowany i zbudowany przez siebie motocykl na czerwonym dywanie. Tak się stało, ale z dywanu mój motocykl został zabrany pod scenę. Okazało się, że zajął I miejsce. To był dla mnie szok, bo marzyłem by tylko tam się znaleźć… Postanowiłem, że za rok (w 2020) wracam z kolejnym motocyklem na targi, niestety przez pandemię zostały odwołane na 4 dni przed – opowiada. – Wtedy zapadła decyzja o wyjeździe do Norwegii. Zatrudniłem się w dużym warsztacie lakierniczym, zajmującym się także zabytkowymi samochodami. Zdobyłem dodatkowe umiejętności, ale też nowych klientów, zrobiłem tam sobie reklamę. Byłem na targach w Oslo (Oslo Motor Show), bliźniaczych do tych w Warszawie. Wysłałem zdjęcia i dostałem zaproszenie z dwoma motocyklami, które musiałem wysłać do Oslo ze Stargardu. Zająłem I miejsce w kategorii street bike i I miejsce w kategorii malowanie. Dzięki temu moją pracą zainteresowali się ludzie z branży.

Albert spędził w Norwegii półtora roku. I jak się okazuje, choć nie jest to idealne miejsce, z pięknie wydanym papierowym portfolio pod pachą, właśnie tam wraca.

– Norwegia jest dobrym krajem do pracy, ale do życia – nie do końca – uważa Albert. – Jest ciężko ze względu na klimat, różnice kulturowe, inną mentalność i – oczywiście mówiąc półżartem – na ograniczenia prędkości. Zwiedziłem ją, jest piękna, ale dość zamknięta. Zarobki są tam oczywiście nieporównywalnie wyższe. Teraz, jeszcze we wrześniu jadę tam, będę prowadził własną działalność – malowanie motocykli – pod Oslo. Mam klientów z różnych części tego kraju, ale także z Polski. Chcę zbudować sobie rynek klientów i tam i tutaj, i za jakiś czas zobaczę, gdzie jest lepiej. W Stargardzie mam rodzinę, znajomych, ale wybieram się w świat zobaczyć czy coś potrafię...

Ducati Monster 2000 na Oslo Motor Show
Ducati Monster 2000 na Oslo Motor Show

Rozbiera motocykle do minimum

Proszę Alberta, by w sposób przystępny dla zwykłego zjadacza chleba przedstawił w skrócie proces swojej pracy…

Budowanie zaczynam od znalezienia interesującego motocykla – bazy, na którym rozpoczynam prace projektowe. Najpierw szkicuję, później robię to na zdjęciach używając programów graficznych. Znajduję proporcje, odpowiednie linie, na koniec robię wzór malowania i zaczyna się faza budowy. Motocykl rozbieram do niezbędnego minimum. Zaczynam od cięcia i przebudowy ramy, w artystycznym spawaniu ma tu udział stargardzka firma Metal Lab. Następnie tworzę oraz dokładam nowe elementy, łapiąc ogólną sylwetkę, która jest dla mnie najważniejsza. Następnie skupiam się na detalach, tworzę to co mogę sam. Następuje moment malowania grafiki, projekt kanapy z przeszyciami. Zależy mi na osiągnięciu efektu seryjnego, np. nieprzedstawianego dotąd przez fabrykę modelu, a nie krzyczącego gadżetami, często niepraktycznego pojazdu. I wreszcie podłączenie instalacji elektrycznej, zalanie płynami i próba uruchomienia. Cel osiągnięty!

Albert Kameleo
Albert Bierwiaczonek
Albert Bierwiaczonek i jego Ducati Kameleo One

– Z Albertem znamy się od 25, a współpracujemy od około 8 lat – mówi Piotr Błaszczyk ze stargardzkiej firmy Metal Lab, znany w branży spawalniczej jako Alu-Piter. – Jego motocykle są jedyne w swoim rodzaju. To własnoręczna robota, wykonywana z dużą precyzją, z całym sercem z jego i z naszej strony. Musiało to potrwać, by osiągnąć efekt na najwyższym poziomie. Albert ma talent i pasję, uważam że poszedł w dobrym kierunku. Życzę mu powodzenia!

Piotr Błaszczyk i Albert Bierwiaczonek
Piotr Błaszczyk i Albert Bierwiaczonek

Aerograf i szablony

Artystyczna część pracy Alberta to misterne malowanie, głównie metodą airbrush, ale nie tylko. Wzory, wychodzące spod jego ręki to często mroczne motywy, np. czaszki. Stylistycznie często nawiązujące do graffiti.

Proces malowania motocykla to długa droga do efektu końcowego. Jego elementy muszą zostać najpierw poddane procesowi przygotowania lakierniczego. W zależności od stanu części jest to czasem tylko matowanie powierzchni, czasem poważniejsze i bardziej czasochłonne prace. Na gotowy element nanoszone są wzory, które wcześniej projektuję lub korzystam z materiałów od klienta. Czasem to praca aerografem z ręki, a czasem malowanie od szablonów. Kiedy wszystko jest gotowe, zabezpieczam kilkoma warstwami bezbarwnego lakieru.

Albert Kameleo

Rzuca i wraca

Albert zbudował dwa autorskie motocykle, Kameleo One i Kameleo S. Jak podkreśla, są realizacją jego wizji customowego włoskiego Ducati, modelu Monster 600. Wisienką na torcie ma być budowa trzeciej maszyny. Póki co, dotychczasowe realizacje przyniosły mu wygrane konkursy na targach, i nie tylko.

dwa

Od ukończenia pierwszego motocykla do czasu, kiedy wystawiłem go w konkursie na Custom Show w Nadarzynie, gdzie odbywają się Mistrzostwa Polski w budowie motocykli customowych, minęło zaledwie kilkanaście dni. Mimo to zajął on pierwsze miejsce w konkursie na najlepszy motocykl w kategorii Street Bike. – opisuje sukces na swojej STRONIE.

Sukcesy w Nadarzynie, na targach w Warszawie i Oslo, są niejedyne. Albert wziął też z powodzeniem udział w największym włoskim konkursie marki Ducati, do którego zakwalifikowało się 372 przebudowanych motocykli z 47 krajów. Jeden z jego monsterów znalazł się w pierwszej piętnastce, drugi zajął I miejsce w swojej kategorii – street bike.

Pytam Alberta czy tak duże międzynarodowe sukcesy w swojej branży zmieniły go jako człowieka?

– Osiągnąłem więcej, niż się spodziewałem, ale sodówka mi nie grozi – śmieje się. – Musiałem nauczyć się perfekcjonizmu, cierpliwy byłem zawsze. Czasem miałem etap wypalenia, kilka razy już to rzucałem, ale zawsze wracam. Spróbowałem pracy na etacie, która ma swoje zalety, ale było to dla mnie tylko złapanie oddechu, świadomy wybór, by nie siedzieć bezczynnie i grać nieszczęśliwego, niedocenionego artystę. Dzięki temu mogłem być w Norwegii, normalnie funkcjonować i wciąż rozwijać zawodową karierę, która jednocześnie jest moją wielką pasją!

Albert na motocyklu

Za miłą i słodką gościnę dziękujemy piekarni i cukierni MAXAN Czekolada chleb i kawa Stargard przy ulicy Piłsudskiego 6 w Stargardzie.

Emilia Chanczewska i Albert Bierwiaczonek
Fot. Marta Wdziękońska-Sot, MAXAN