Magdalena Gabory-Kryńska jest technikiem weterynarii, zoofizjoterapeutą, felinoterapeutą, hodowcą kotów rasowych. Nie wyobraża sobie życia bez zwierząt u boku. Zarówno w domu, jak i w pracy.
Stargard z pasją – odcinek 42
Skąd u pani Magdy wzięła się miłość do zwierząt? Czy zwierzęta towarzyszą jej od dzieciństwa?
– Miłość do zwierząt zaszczepili we mnie rodzice, którzy jako młode małżeństwo kupili psa – doga niemieckiego o imieniu Conan – odpowiada Magdalena Gabory-Kryńska. – Dopiero późnej na świat przyszedł mój brat i następnie ja. Tata, żeby 40 lat temu kupić psa rasowego musiał sprzedać motor. Conan był łagodnym, 90-kilogramowym olbrzymem i pierwsze wspomnienia ze wczesnego dzieciństwa mam właśnie z nim.
Nauka chodzenia z Conanem
Pani Magda podkreśla, że rodzice nauczyli ją, że pies to pełnoprawny członek rodziny, o którego trzeba dbać najlepiej jak to możliwe.
Rodzice nauczyli mnie najważniejszego – miłości i szacunku do zwierząt. Często wspominają, że Conan uczył mnie chodzić. Przytrzymywałam się rączką za jego obrożę, a on człapał cierpliwie za mną krok w krok. Niestety, po odejściu Conana, nigdy więcej nasza rodzina nie zdecydowała się na psa w domu. Mieliśmy chomiki, świnki morskie, akwarium z rybkami. Jednak miłość do psów nigdy nie wygasła.
Magdalena Gabory-Kryńska
– Wyjeżdżaliśmy na międzynarodowe wystawy psów do Poznania (jeszcze nie było międzynarodówek w Szczecinie) w roli odwiedzających, a w domu mieliśmy piękny atlas psów rasowych, który z uwielbieniem przeglądałam – mówi stargardzianka. – Jako dziecko miałam naprawdę sporą wiedzę dotyczącą psów, podziału ras pod względem użytkowości, czy przeciętnej wagi dorosłych osobników.
Pani Magdalena jest rodowitą stargardzianką.
– Tu się urodziłam i chodziłam do szkół – wyjaśnia. – To właśnie w Stargardzie zbudowałam najpiękniejsze wspomnienia. Moi rodzice przeprowadzili się do Morzyczyna kilka lat temu, tam też prowadziłam swój gabinet REANIMALIS. Założyłam rodzinę i rok po urodzeniu syna wróciłam z partnerem do Stargardu. Do Morzyczyna dojeżdżałam codziennie do pracy. Decyzja o przeniesieniu działalności do Stargardu długo we mnie dojrzewała, ale już wiem, że wszystko nastąpiło we właściwym momencie, a ja jestem we właściwym miejscu. Od września mój syn zaczyna edukację w stargardzkiej podstawówce i wydreptuje własne ścieżki doświadczeń związanych z naszym miastem.
Była wolontariuszką
Pani Magda, jak pewnie niejeden zwierzolub, w pewnym momencie postanowiła pomagać zwierzętom w schronisku. Jeszcze przed rozwinięciem działalności zawodowej, w latach 2012-2014, była wolontariuszką w szczecińskim schronisku dla zwierząt.
– Byłam wówczas świeżo po uzyskaniu kwalifikacji zawodowych zoofizjoterapeuty i zależało mi, by wykorzystać swoje umiejętności i trochę pomóc zwierzakom ze schroniska – wyjaśnia Magdalena Gabory-Kryńska. – W schronisku koordynator do spraw wolontariatu (pani Alina na pewno będzie to czytać, pozdrawiam), poznała mnie z Kasią Wawryniuk, zoopsycholog, z którą obecnie tworzymy Akademię Flow w Stargardzie.
Teraz moja rozmówczyni w inny sposób pomaga zwierzętom i organizacjom zajmującym się zwierzętami.
– Mimo, że od długiego czasu nie jestem aktywnym wolontariuszem, często w miarę możliwości przekazuję vouchery na swoje usługi na licytacje charytatywne – informuje pani Magdalena. – Kilka lat temu byłam współorganizatorem ciekawych eventów psiarskich w Szczecinie i każdy z nich zawsze był połączony ze zbiórką materialną na rzecz organizacji prozwierzęcych. Jakiś czas temu zrodził się pewien plan, aby docierać ze swoją pomocą jeszcze skuteczniej, ale póki co nie chcę zdradzać więcej informacji.
Poprawić komfort życia zwierząt
Magdalena Gabory-Kryńska mówiąc o swojej pracy zawodowej podkreśla, że kieruje się w niej miłością i szacunkiem zarówno wobec zwierząt, jak i wobec ich opiekunów.
– Regularnie biorę udział w szkoleniach, warsztatach i konferencjach dotyczących zwierząt, przede wszystkim z dyscypliny zoofizjoterapii, ale także emocji czy dietetyki weterynaryjnej – mówi stargardzianka.
Celem pracy zawodowej pani Magdy jest poprawa komfortu życia zwierząt.
– Realizuję to poprzez pracę nad nieprawidłowościami zlokalizowanymi w aparacie ruchu, czyli w mięśniach, kościach i stawach – wyjaśnia Magdalena Gabory-Kryńska. – Zaliczamy do tego wszelkiego rodzaju schorzenia ortopedyczne i neurologiczne: zwyrodnienia stawów, stany po operacjach chirurgicznych, stany po złamaniach, zaniki mięśniowe, urazy mięśni, ścięgien, więzadeł, urazy stawów, dysplazja stawów biodrowych czy łokciowych, schorzenia krążków międzykręgowych, porażenia. Lista ta jest znacznie dłuższa. Stosuję narzędzia i techniki mające na celu usprawnienie ruchu, zniesienie bólu, powrót do kondycji fizycznej do stanu sprzed urazu. Możliwości oferuję wiele: sprzęt do terapii ruchowej, bieżnię wodną, aparaty do fizykoterapii, techniki manualne, akupunkturę weterynaryjną.
W domu koty, w pracy głównie psy
Wydaje się, że ktoś, kto kocha zwierzęta i zawodowo się nimi zajmuje, prywatnie też z nimi obcuje. Nie dziwi więc odpowiedź na pytanie, czy pani Magda ma w domu zwierzęta.
– W moim domu jest kocie królestwo, obecnie mam cztery koty – mówi stargardzianka. – Prowadzę małą hodowlę kotów syjamskich i orientalnych zarejestrowaną w Felis Polonia. Myślę, że hodowla kotów to naturalna konsekwencja mojego dotychczasowego życia zawodowego i prywatnego, które kręci się wokół zwierząt. Moja hodowla posiada akredytację Polskiego Związku Zooterapeutów i Przewodników Zwierząt Pracujących. Oznacza to, że kociaki w mojej hodowli przygotowuję do przyszłej pracy z ludźmi. W czasie, gdy nie ma mnie w gabinecie, prowadzę zajęcia dla dzieci i młodzieży z udziałem kotów. Od trzech lat współpracuję głównie z Ośrodkiem Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym Krajowego Towarzystwa Autyzmu w Stargardzie. Prowadziłam także zajęcia w grupach przedszkolnych i w domu seniora.
Piękna osoba, pełna pozytywnej energii i pasji, cudownie opowiada podczas zajęć nam terapeutom i ma wspaniałe podejście do wszystkich naszych uczniów.
Joanna Kieczka, terapeuta OREW
Psy czy koty? Podpytuję moją rozmówczynię, czy potrafi wskazać pierwszy wybór.
– Choć w mojej wieloletniej praktyce fizjoterapii zwierząt głównie pracuję z psami, to mam kota na punkcie kotów – uśmiecha się pani Magdalena. – Nie umiem wskazać pierwszego wyboru i zazwyczaj w takich sytuacjach odpowiadam „jedno i drugie”. Chociaż w domu mam koty, to jednak w zdecydowanej większości w pracy spędzam czas z psami, co kocham i co daje mi szczęście. Nie wyobrażam sobie, że miałabym przeżyć życie bez psa u boku. Jednak to musi być decyzja jednomyślna całej rodziny. Myślę sobie, że i na psa w domu przyjdzie odpowiednia pora.
Postrzelona Kasia
Magdalena Gabory-Kryńska może długo opowiadać o historiach związanych z psami i kotami, którym pomagała i którymi się zajmuje. Z nami wspomina historię sprzed 10 lat, kiedy była na początku swojej drogi zawodowej. Wzięła wtedy na dom tymczasowy dorosłą kotkę postrzeloną w kręgosłup.
– Poprzednia właścicielka opiekowała się nią przez cztery lata, a następnie chciała ją uśpić ze względu na własny stan zdrowia i brak możliwości dalszej opieki – opowiada pani Magda. – Kasia, bo takie imię dała jej poprzednia opiekunka, nie ma władzy w tylnych łapach i nie wypróżnia się samodzielnie. Od razu podkreślam, że kot cieszy się życiem w pełnej krasie, a jego deficyty neurologiczne nie powodują cierpienia. Cel był taki, aby Kasię „postawić na nogi”, a następnie przekazać do adopcji. Kotka nie była jednak dokładnie zdiagnozowana, zanim trafiła do mojego domu rodzinnego. Dopiero po szczegółowych badaniach okazało się, że śrut leży centralnie w kanale kręgowym, przeciął rdzeń na dwie części, przez co kotka nigdy nie będzie chodzić na czterech łapach.
Moja rozmówczyni dodaje, że ogłoszenia dotyczące adopcji Kasi wisiały długo na różnych portalach, jednak nikt nie chciał adoptować niepełnosprawnego kota.
– A i ja coś do końca nie byłam przekonana, że będzie gdzieś szczęśliwsza, niż z moją rodziną – mówi Magdalena Gabory-Kryńska. – Mój powrót do Stargardu był dla mnie bardzo dużym przeżyciem, ponieważ po emocjonującej rodzinnej naradzie, zdecydowaliśmy wspólnie, że Kasi najlepiej będzie w Morzyczynie. O jej godne i szczęśliwe życie dba mój brat, który szaleje na jej punkcie. Kotka obecnie ma 14 lat, cieszy się bardzo dobrym zdrowiem, jest sprytna i jak na swoje możliwości – bardzo samodzielna.
Rośnie świadomośc właścicieli
Jeśli chodzi o Stargard, pani Magda zauważa zmiany na plus zachodzące w świadomości opiekunów zwierząt.
– Działam na lokalnym rynku od dziesięciu lat i naprawdę widzę zmianę – podkreśla stargardzianka. – Psy są coraz lepiej traktowane, sięgamy coraz częściej po produkty premium w kwestii żywienia i akcesoriów. Nasze psiaki jedzą wysokiej jakości karmę, dostają suplementy diety, są szkolone, wyjeżdżają na wakacje, korzystają z fryzjera, uprawiają sporty i korzystają z fizjoterapii.
Magdalena Gabory-Kryńska dodaje, że coraz częściej opiekunowie zwierząt sięgają po pomoc specjalistów wykształconych w wąskich dziedzinach wiedzy weterynaryjnej.
– W tych ludziach jest olbrzymia siła i myślę, że to kwestia czasu, aż stargardzcy specjaliści z branży pet care przestaną uciekać do większych miast ze swoimi usługami i pochylą się nad potrzebami naszych mieszkańców, którzy – zupełnie słusznie – zaczynają oczekiwać coraz więcej dla swoich zwierząt – uważa pani Magda. – Z mojej perspektywy, brakuje specjalistów zajmujących się ortopedią i neurologią weterynaryjną, ale to problem całego regionu. Mieszkańcy naszego miasta muszą jeździć najbliżej do Szczecina, Choszczna, czy Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie odległa jest nie tylko lokalizacja, ale i terminy. Niektóre sytuacje wymagają natychmiastowej interwencji, jak na przykład przepuklina krążka międzykręgowego, bo z każdą dobą rokowania na powrót do pełni sił znacznie maleją.
Wybiegi dla psów mile widziane
Niejednokrotnie właściciele zwierząt w Stargardzie poruszają temat braku odpowiedniej liczby wybiegów dla psów. Nie inaczej uważa moja rozmówczyni.
– W Stargardzie przydałoby się ich więcej, bo mamy tylko jeden, w dość słabo skomunikowanym miejscu – ocenia Magdalena Gabory-Kryńska. – Wybieg to taka bezpieczna, ogrodzona przestrzeń, gdzie opiekunowie mogą swobodnie puścić swoje psiaki ze smyczy. Wyposażone są w odpowiednio przystosowaną infrastrukturę, za pomocą której możemy urozmaicić psu trening. Pełnią także rolę integracyjną w lokalnym społeczeństwie, bo psy łączą ludzi i nikt tak nie zrozumie psiarza, jak drugi psiarz. Nasi mieszkańcy regularnie wnoszą taką propozycję do Stargardzkiego Budżetu Obywatelskiego, ale te projekty upadają. Tereny pod takie inwestycje szybko są zajmowane przez inne projekty i w przyszłości może już zabraknąć miejsca na porządne wybiegi dla psów. I znów oglądamy się z kompleksami na Szczecin, gdzie już praktycznie w każdej dzielnicy są psie wybiegi.
Choć nasze miasto ma olbrzymi potencjał, intensywnie się rozwija, przyciąga inwestorów, to mam wrażenie, że po ciekawsze propozycje usług dla zwierząt większość ludzi jeździ do Szczecina.
Magdalena Gabory-Kryńska
Pani Magda podkreśla, że nieprzypadkowo na Akademię Ruchu Psa i Kota Flow, którą niedawno otworzyła z behawiorystką i zoopsychologiem Katarzyną Wawryniuk i groomerką Bibianą Brunelliso, wybrany został Stargard.
– Dostrzegając potrzeby opiekunów zwierząt zdecydowałyśmy otworzyć naszą Akademię właśnie w Stargardzie – mówi stargardzianka. – Mamy naprawdę innowacyjną ofertę, bo uważamy, że Stargard zasługuje na to, by lokalnych zwierzolubów potraktować poważnie i z zaangażowaniem, a nie odsyłać ich dalej. Akademia wkrótce zaprezentuje propozycję szkoleń i warsztatów, mających na celu wzrost świadomości z zakresu prawidłowej opieki nad zwierzętami. Tworzymy bezpieczną przestrzeń dla zwierząt i ich opiekunów, chcemy zintegrować lokalną społeczność psiarzy, chcemy rozruszać to miasto dla nich.
Restauracje i kawiarnie na razie nie dla zwierząt
Stargardzianka uważa, że jest też jeden temat, który warto wziąć pod uwagę zastanawiając się na tym, czy Stargard jest miastem zwierzolubnym czy nie.
– Chodzi o punkty gastronomiczne, w których psy są mile widzianymi gośćmi – wyjaśnia Magdalena Gabory-Kryńska. – Patrząc na trendy z innych miast, takie lokale cieszą się sporym entuzjazmem, ale też budzą kontrowersje. Z czasem stanie się to normą i przestanie kogokolwiek dziwić. Sanepid nie zakazuje takiej możliwości, a decyzja należy wyłącznie do właścicieli obiektów gastronomicznych. Obecność psa nie może jednak wpływać na zanieczyszczenie żywności, a i sam czworonóg nie powinien zakłócać spokoju pozostałych gości restauracji. Żyjemy aktywnie z psami w przestrzeni miejskiej, jeździmy z nimi autobusami, spacerujemy po ulicach. Coraz więcej firm ustawia przed wejściem miski z wodą dla pupili. Czekamy wciąż na kawiarnię i restaurację, w której rodziny z psem są mile widziane.
Podpytuję panią Magdę, czy poza rodziną i zwierzętami, ma czas jeszcze na inne zajęcia i zainteresowania?
Jestem fanką polskiej literatury fantastycznej, muzyki rockowej i koloru różowego. W wolnych chwilach lubię malować akwarelą, a przy sprzyjającej pogodzie zabieram swojego syna na biwak gdzieś z dala od prądu i internetu.
Magdalena Gabory-Kryńska